Precz przeklęta plamo! mówię, precz! — Raz, dwa; no, już czas dokonać. — Czarny jest zamrok piekieł. — Fuj, Milordzie, fuj! żołnierz i tchórz? kogo się nam lękać; niechaj się i dowiedzą; kto jest tak silny aby nas powołał? — Któż by pomyślał że ten starzec tyle jeszcze krwi miał w sobie?
Uważacie?
Than Fify miał żonę; gdzie ona teraz? — I cóż te ręce nie dadzą się odmyć? — Nic już o tem, Milordzie, nic, an wzmianki; wszystko psuje twoje wahanie.
Ot masz, masz; dowiedziałaś się czegoś wiedziéć nie była powinna.
Wyrzekła, co jéj należało zamilczéć; tego jestem pewna. Bóg wie, co ona tam wiedziéć może.
Wciąż tu krew cuchnie; wszystkie pachnidła Arabij, już nie owonią téj małéj dłoni. Oh! oh! oh!
Cóż za westchnienie? jawna w niém rozpacz serca.
Nie chciałabym nosić tego serca w moich piersiach, za całą chwałę dostojeństwa.
Pewnie, pewnie, pewnie.