Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/108

Ta strona została przepisana.
106[376—403]
WILLIAM SHAKESPEARE

Jabym piękniejszej nie życzył im śmierci;
Bądźże to jego podzwonnem!
MALKOLM:O, większej
Godzien żałoby, i tę mu ja sprawie.
SIWARD: Nie trzeba mu już nic więcej. Toć przecie
Mówią, że odszedł chwalebnie, że spłacił
Dług swój rycerski... Więc Bóg z nim! Tu oto
Ponowna zbliża się radość.

(Wraca MAKDUF z głową Makbeta na żerdzi)

MAKDUF:
Cześć ci, o królu. — boś nim jest! O, patrzaj,
Tu oto stoi głowa przeklętego
Przywłaściciela! świat jest wolny! Widzę,
Żeś otoczony perłami królestwa
I ci w swych sercach wtórzą powitania
Mojego słowom. Niech się też ich okrzyk
Połączy z moim: „Cześć królowi Szkocji!“
WSZYSCY: Cześć, królu Szkocji! Cześć!

(surmy)

MALKOLM:Nie myślę tracić
Długiego czasu, aby się rachować
Z poszczególnemi zasługi każdego
I spłacać dług swój... Odtąd wy, tanowie,
I wy, rycerze, będziecie hrabiami,
Które to miano pierwszym wam nadaje
Ojczysta Szkocja. Co zaś pozostanie
Uczynić jeszcze ponadto, co będzie
Potrzeba zczasem zaszczepić na nowo —
Jak odwołanie wygnanych przyjaciół,
Którzy zdołali ujść sideł tyranji,
Jak zapozwanie okrutnych siepaczy
Zmarłego zbója i jego szatańskiej,
Krwawej małżonki, która, powiadają,