Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/21

Ta strona została przepisana.
[304—333]19
MAKBET — AKT I

Którzy, spełniając tylko to, co winni,
Spełniają wszystko w obronie czci twojej
I twej miłości.
DUNKAN: Witam cię w tem miejscu!
Jesteś mi drzewem, którem począł szczepić;
Włożę też pracę, aby się rozrosło.
Szlachetny Banko! Tyś niemniej położył
Zasług, niemniej też winno być wiadomem,
Żeś tak się sprawił: pozwólże się objąć
I do mojego przycisnąć cię serca!
BANKO: Jeśli wyrosnę, żniwo będzie twoje.
DUNKAN: Wezbrana moja radość, taka dumna
Z swej obfitości, usiłuje w bolu
Schować się kroplach. Wiedźcie, moje syny,
Krewni, tanowie i wszyscy, najbliższe
Posiadający miejsca, że pragniemy
Zdać dostojeństwo swe na najstarszego
Syna, Malkolma, który będzie odtąd
Nosił nazwisko księcia Kumberlandu.
Zasię ten zaszczyt, dzisiaj mu nadany,
Bez towarzystwa zostać nie powinien:
Znaki szlachectwa mają, niby gwiazdy,
Błyszczeć na wszystkich, którzy tego warci...
Stąd do Inwerness!... Chciejcie mnie dla siebie
Zobowiązywać i nadal!
MAKBET: O, ciężki
Byłby spoczynek, któryby nie służył
Waszej miłości. Sam ja będę gońcem
I uszy mojej małżonki ucieszę
Wieścią o twojem przybyciu... A zatem
Żegnam cię, panie!
DUNKAN: Zacny mój Kawdorze!
MAKBET: (na stronie)
Książę Kumberland! Oto jest zawada,