Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/38

Ta strona została przepisana.
36[167—193]
WILLIAM SHAKESPEARE

Obudźcie Dunkana
Swem kołataniem! Obyście to mogli!

(wychodzą.)
SCENA III.
(Wchodzi ODŹWIERNY. Słychać stukanie z zewnątrz)

ODŹWIERNY: To dopiero stukanie! Gdyby człowiek był odźwiernym przy bramie piekielnej, musiałby wiecznie klucz obracać. (stukanie z zewnątrz) Stuk! Stuk! Stuk!Któż tam na Belzebuba! To dzierżawca obwiesił się, bo go zawiodło bogate żniwo; przychodzisz w porę, a masz dosyć chustek? Porządnie napocisz się tutaj. (kołatanie z zewnątrz) Stuk! Stuk! Któż tam? Do innego djabla, naprawdę! To jakiś krętacz dwuznaczny, który mógłby na obie przysięgać ważki, jedna przeciw drugiej, któryby dość się nazdradzał w imię Boga, a jednak do niego wkręcicby się nie mógł. O, chodź tu, ty krętaczu! (stukanie z zewnątrz) Stuk! Stuk! Stuk! Któż tam? Do k ata! To jakiś krawiec angielski, który się nakradł okrawków z portek francuskich. Chodź tu, krawczyku, rozgrzejesz sobie żelazko! (stukanie z zewnątrz) Stuk! Stuk! Niema jeszcze końca. Coś ty za jeden? Ale tu za chłodno na piekło. Nie myślę być dłużej odźwiernym djabelskim. Miałem zamiar wprowadzać tu z każdej profesji kogoś,, co drogą, usłaną różami, idzie na ogień nieustającej rozkoszy, (stukanie z zewnątrz) Zaraz, zaraz! A proszę pamiętać o odźwiernym! (otwiera bramę).

(wchodzą MAKDUF i LENNOKS)

MAKDUF: Tak późnoś poszedł spać, mój przyjacielu, Że do tak późnej wysypiasz się pory?
ODŹWIERNY: Ano, panie, hulało się aż do drugiego piania, a picie, panie, to wielki wywoływacz trzech rzeczy.