Strona:William Yeats-Opowiadania.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

Inna zaś baba, którą prosił, by dała mu się napić, przyniosła mu mleko nie ze świeżego udoju, lecz zsiadłe; bywało też, że dziewczęta wolały śmiać się i poszeptywać z niedowarzonymi młodzieńcami, gdy on w najlepsze wygłaszał swe utwory i bajał. Pomyślał też o zdrewniałości swych kulasów po rannem wstaniu z łóżka i o bólu w stawach po odbyciu podróży i poczuł, że staje się człowiekiem bardzo starym, bo to i w łopatkach miał kłucie, i na udach wystąpiły żylaki i dech mu zapierało w piersiach i skóra mu się marszczyła i więdła. A na tę myśl rozpętał się w jego duszy gniew, skierowany przeciwko starości i wszystkiemu, co ona przynosi z sobą. W sam raz podniósł oczy w górę i dojrzawszy wielkiego plamistego orła, szybującego powoli w stronę Ballygawley, zawołał:
— I ty także, orle z Ballygawley, jesteś stary, i skrzydła masz wystrzępione. Hej, wsadzę ja ciebie i twoich rówieśników, szczupaka z jeziora Dargańskiego i cis z Wanty Cudzoziemców, w swoją śpiewankę, żebyście byli przeklęci na wieki!
Po lewej stronie drogi był krzak, kwitnący jak i inne, a łagodny podmuch wietrzyka otrząsnął białe płatki na jego płaszcz.
— Kwiecie majowe, — ozwał się, zbierając je w zagłębienie dłoni, — nie zaznasz ty nigdy cię-

43