Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

246

VI. Jak Mambres spotkał trzech proroków i jak ich uczcił dobrym obiadem.

Trzej wielcy ludzie, mający prorocze światło na twarzy, poznali Mambresa jako jednego ze swoich, po paru promykach tego samego światła które zostały mu jeszcze. Skłonili się nisko przed jego palankinem. Mambres poznał w nich także proroków, bardziej jeszcze po ich szatach niż po ognistych smugach, które wychodziły z ich dostojnych głów. Domyślił się, że przybyli zasięgnąć nowin o białym byku; zachowując zwykłą ostrożność, wysiadł z pojazdu, i podszedł ku nim kilka kroków, grzecznie i z godnością. Podniósł ich, kazał ustawić namioty i przygotować obiad, którego trzej prorocy zdawali się mocno potrzebować.
Zaproszono starą, która była nie dalej niż o pięćset kroków. Przyjęła zaproszenie, i przybyła, wiodąc wciąż byka na lince.

Podano dwie zupy, żółwiową i królewską, na zakąskę budyń z języków karpia, wątróbki miętusie i szczupacze, kurczęta nadziewane pistacyami, młode gołąbki z truflami i oliwkami, dwa indyczęta na rakowym i grzybowym sosie, wreszcie chipo lata[1]. Na pieczyste młode bażanty, kuropatwy, pulardy, dzikie kaczki i ortolany z czterema rodzajami sałaty. Serwis na środku stołu był w najlepszym guście. Nic delikatniejszego nad leguminy; nic wspanialszego, świetniejszego i bardziej pomysłowego nad deser.

  1. Chipolata, rodzaj zupy cebulowej.