Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
PROSTACZEK
71

niewiadomo jakby się skończyła ta rozmowa, gdyby, o zmierzchu, proboszcz nie zabrał siostry na plebanię. Prostaczek pożyczył dobrej nocy stryjowi i ciotce, którzy byli nieco zmęczeni ceremonią i długim obiadem. Sam siedział do późna nad układaniem hurońskich wierszy na cześć ukochanej; trzeba bowiem wiedzieć, że niema krainy, gdzieby miłość nie czyniła kochanka poetą.
Nazajutrz, po śniadaniu, stryj przemówił doń w te słowa, w obecności panny de Kerkabon, która słuchała z rozczuleniem. „Niebu niech będzie chwała, mój bratanku, za to że masz zaszczyt być chrześcijaninem i Bretonem! Ale to nie wystarcza; ja jestem trochę w wieku; brat zostawił mi jeno mały skrawek ziemi przynoszący bardzo niewiele… Mam dobre opactwo; jeżeli zechcesz, na początek, przyjąć święcenia djakona, jak na to liczę, przekażę ci swoje opactwo i będziesz sobie żył bardzo dostatnio, stawszy się wprzódy pociechą mej starości“.
Prostaczek odparł: „Mój stryju, niech Bóg ci da wszystko najlepsze i żyj najdłużej jak zdołasz. Nie wiem co to znaczą święcenia ani przekazać opactwo; ale na wszystko się godzę, bylebym miał dla siebie pannę de Saint-Yves. — Boże miłosierny, bratanku, co ty mi powiadasz? Czyżbyś rozkochał się w tej panience? — Tak, stryju. — Niestety, mój bratanku, niepodobna abyś ją zaślubił. — Bardzo podobna, stryju; nietylko bowiem ścisnęła mnie za rękę przy rozstaniu, ale przyrzekła że poprosi o moją rękę: żenię się z nią, rzecz postanowiona. — To niemo-