Strona:X de Montépin Marta.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

— Czy po ukończeniu rachunków, opuściłeś pan fabrykę? zapytał urzędnik.
— Tak, panie. Około kwadrans na ósmą.
— Czy się pan nie dowiedział, że po pańskiem odejściu przyszedł ktoś i złożył u pana Verniere sumę poważną?
Prieur potrząsł głową.
— Nie, panie, rzekł, i to mi się wydaje bardzo nieprawdopodobnem.
— Dlaczego?
— Nazajutrz, w niedzielę 31. grudnia, jadłem śniadanie z panem Ryszardem Verniere, w towarzystwie Klaudjusza Grivot. Pewny jestem, że gdyby jaki depozyt oddany został, pryncypał byłby mi o tem powiedział, polecając mi zapisać go w rachunkach firmy.
— A czy właściwie mógł o tem nie mówić?
— Tak, jeżeli suma, która mu została powierzoną, miała pozostawać po za wszelkiemi obrotami firmy.
— To dobrze, dziękuję panu, panie Prieur i nie zatrzymuję pana dłużej. Możesz pan wrócić do siebie.
Kasjer się oddalił i woźny wprowadził Magdalenę, dawną służącą Ryszarda. Daniel Savanne miał jej zadać tylko jedno pytanie, mianowicie:
— Czy wieczorem 30. grudnia widziała u swego, pana jakiego oficera marynarki?
Odpowiedziała twierdząco: oficer ten jadł obiad z Ryszardem Verniere.
Zaraz też po odprawieniu Magdaleny, zostały wprowadzona niewidoma i mała Marta. Sędzia polecił swemu sekretarzowi, ażeby się oddalił chwilowo.