Strona:Złoty Jasieńko.djvu/151

Ta strona została skorygowana.

— Prezes! proszę was! wszak to byli niedawno jedni z najzamożniejszych u nas.
Tramiński ruszył ramionami i oba westchnęli.
— Polciu! zawołał pan Sebastyan do córki, miej litość jeśli nie nademną to nad poczciwym Tramińskim. Każ dać drugi kufelek! mnie ten piérwszy tak pomógł na gardło, ale już nie upominam się, tylko dla niego.
Panna Apolonia uśmiéchnęła się do ojca, i przyniesiono jeszcze dwa kufelki.


Mecenas zamknięty był w swoim gabinecie a że miał wyjątkowo ważną pracę i potrzebował się rozmyśléć jak sobie postąpić z prezesem, aby go zmusić do wyznania prawdy bez gniewu i do przyjęcia postawić się mających warunków — rozkazał służącemu aby do niego nikogo nie wpuszczał.
Chodził upajając się swém położeniem, nieco dumny niém, prawie pewien że mu się powieść musi, że prezes mając nóż na gardle, na wszystko się zgodzi, wyda pannę Albinę i on, co niedawno!!! uśmiéchał się tryumfująco w lustrach do swéj szczęśliwéj fizjognomii nad którą błoga świeciła gwiazda.
Szło tylko o to, jak zacząć, jak zedrzéć szydersko — dobroduszną ową maskę z prezesa, który podawał się za kapitalistę i spekulanta a był nad