Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 355.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

deru. Podówczas przecież Mendele na uczynione mu w tej mierze przedstawienie w żaden sposób zgodzić się nie chciał. Nie chciał iść do chederu — i koniec. Schwycił się obu piąstkami za spódnicę matczyną, przysiadł, stopami wparł się w ziemię, wrzasnął ogromnie, strumień łez z błękitnych oczu na rumiane policzki wypuścił — i nie poszedł! Cipa gniewała się zrazu i martwiła wstrętem tym, okazanym przez czteroletniego syna do nauki i do przedstawiciela jej, mełameda o długiej brodzie, plecach przygarbionych i ponurem wejrzeniu. Pocieszał ją jednak mąż, mówiąc:
— Kiedy ja byłem w jego wieku, ja po ulicach jeszcze biegałem i bawiłem się... jednak, ot do czego później doszedłem... dojdzie i on kiedyś, a tymczasem niech jeszcze trochę podrośnie!
Starszy za to syn Szymszela, dziewięcioletni Enoch, od pięciu już lat uczęszcza do chederu, umie wybornie czytać po hebrajsku, biegły jest w znajomości Chumeszu czyli Mojżeszowego Pięcioksięgu, a przed rokiem wstąpił już nawet na szczebel wyższej nauki, rozpoczynając studya nad Talmudem i komentarzem Raszy. Niezwykłe to postępy! Cóż, kiedy czarne oczy wysmukłego dziecka rozwarły się też niezwykle szeroko i niezwykle głęboko zapadłe świecą wśród bladej twarzy blaskiem gorącym i tak jakoś smutnym, jakby się ciągle na coś skarżyły. Skarżył bo się też zrazu mały Enoch na srogość mełameda, pokazując uszy swe tak zaczerwienione od częstego ich targania, że świeciły jako rubiny w gęstwi czarnych włosów. Cichutko mówił też matce, że bolą go plecy i głowa: pierwsze od uderzeń mełamedowej pięści, druga od nadzwyczajnej ilości wiedzy, gromadzącej się na zbyt małej stosunkowo przestrzeni dziecięcego mózgu. Skargi te Enocha, nie otrzymując przecież żadnego pocieszającego rezultatu, ustały wkrótce.
Mełamed nauczający Enocha najtańszym był ze wszystkich mełamedów, wydających z siebie światło w mieście Ongrodzie; a chociaż wśród narodu żydowskiego są i Rotszyldowie i inni bar-