Strona:Z martwej roztoki.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

Sypie się gruz mego szczęścia
W otchłań czarną, niby w gardziel mroku — —
Słucham tej strasznej klepsydry,
Jak okrutnego wyroku...

Duszę przenika do rdzenia
Zamieć śnieżna chłostą bezlitosną — —
A pono-ć tam gdzieś lśnią krokusy,
Świat się odradza wiosną...

Słucham głuchych uderzeń serca,
Jak grudek, zrzucanych na trumnę — —
I myślę w obłędzie męki,
Jakie to bardzo rozumne...

Ktoś mi, przez cud mój wzrosły w niebo,
Gasi ostatnią skłonu jaśnię — —