Mówił, że szukać u nas przygód jedzie.
Słowo do słowa, rękę sobie dali,
Że kto drugiego z siodła na ziem zwali,
Jak niewolnika z sobą go zabierze.
Mój pan, co pięścią obala niedźwiedzie,
Ino mu pod bok raz przytknął kopiję —
Patrzę: mój Niemiec już łbem ziemię ryje!
Ha! ha! ha!
Słudzy uciekli lasami,
A on tak w pętli drugi dzień już z nami
Jedzie, a dobrze, że po polsku gada,
To się czas nie tak dłużył pustkowiami.
A takom brodę mo, jakby u dziada,
Ino ze młody i nie brzyćki.
Ani!
Roz ino spojrzeć, znać ze oba pani!
Mój pan się zowie Zawisza z Garbowa
Herbu Sulima, a od zbroi czarnej
Zwany po dworach i zamkach Pan Czarny.
Z daleka jadom?
Hej! Droga to zdrowa!
W Augsburgu pan mój zwalił śród areny
Dwudziestu pięciu wybranych rycerzy.
Byli tam Włosi, Niemcy, Saraceny,
Naród okrutny, co w Boga nie wierzy.