Strona:Zbigniew Kamiński - Król puszty węgierskiej.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

gromadą, minął ich, wysforował się naprzód, stanął na mecie, machnął czapką kilka razy i roześmiał się, jakby z naigrawaniem; spiął znowu konia, przesadził ogrodzenie i, jak wicher, śmignął w niezmierzoną pusztę.
Widzowie patrzyli nań z przestrachem. Śniada płeć nieznajomego, czarny zarost i czarne, kędzierzawe włosy wskazywały, że pochodzi z tułaczego plemienia Cyganów. Odzież miał pstrą, bogato złotemi i srebrnemi blaszkami naszywaną. Za szerokim pasem tkwiły dwa pistolety i długi kindżał.
Kilku huzarów próbowało zastąpić mu drogę, ale nim zdążyli wykonać ten zamiar, zostawił ich daleko za sobą. Trzej najzawziętsi popędzili za nim.
Czykosi tymczasem ukończyli bieg. Ten z nich, który pierwszy stanął u mety, powitany został jako zwycięzca okrzykami i oklaskami tłumu, chociaż zarówno klaszczący, jak i sam zwycięzca, wiedzieli, że pierwszeństwo zdobył zagadkowy Cygan.
Skąd się wziął i co on zacz? Ktoś w tłumie wspomniał imię, czyli raczej przezwisko, i wnet obleciało ono tłum cały z ust do ust.
— Król puszty węgierskiej!
— Tak, to był on, Janosz, wódz Cyganów! Daremnie trzej huzarzy trudzą siebie i konie: nie pochwycą go! Poleciał jak djabeł!
I w samej rzeczy trzej huzarzy niezadługo wrócili z niczem. Król puszty odsadził się od nich tak daleko, że już nawet ich kule nie mogłyby go doścignąć.
Kiedy muzyka uczciła pierwszego zwycięzcę i gdy mu doręczono dar honorowy, pośród widzów szła rozmowa o królu puszty węgierskiej. Opowiadano sobie o jego czynach trudnych do wiary, o jego niesłychanej, zuchwałej odwadze, przytomności, zręczności i sile.
Z tych rozmów dowiedzieli się państwo Sądeccy, że Janosz uprawia rzemiosło batjara (opryszka), że

12