Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Służba cyrkowa przybiegła już także, a po chwili czyjś głos zawołał: — może doktór jest na widowni?
— Idę właśnie — odpowiedział jakiś pan, przepychając się poprzez tłum zebranych wokoło dyrektora osób.
Po chwili wynoszono dyrektora z areny.
Tom i Alfred wzięli go na ręce, obok stała Dorotka, powtarzając co chwila:
— Tatusiu, otwórz oczy, przecież ci się chyba nic nie stało.
Lecz dyrektor nie otwierał oczu.
A w chwilę później wszedł na arenę Tom i oznajmił drżącym głosem:
— Z powodu nagłej śmierci dyrektora przedstawienie przerwane!


114