Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

Tomek jednak spostrzegł odrazu, że Asia płakała.
— Co się stało, proszę pana? — zapytał cichutko, korzystając z tego, że Asia poszła o kilka kroków naprzód.
— Nic wielkiego, Asia martwi się trochę tem, że wyjeżdżam.
— Bo ona myśli, że pan przeleci przez ocean.
— O to przecież nic wielkiego.
— A pan naprawdę przeleci?
— Naprawdę, lecz proszę cię, nie mów o tem z nikim. Nawet z Asią. Niech nie myśli o tem zbyt często.
— Dobrze, będę się nią wogóle opiekować.
— Liczę na to — powiedział Jan Mirski poważnie.
I Tomek poczuł prawdziwą dumę przy tych słowach.
Tegoż wieczora zresztą Asia sama poinformowała Tomka o swojem zmartwieniu.
— Wiesz Tomku, Janek pewnie przeleci ocean.
— To pysznie.
— Tak, łatwo ci to powiedzieć. A jeżeli zginie?
— On nie zginie napewno.