Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

— Asia, jakie dziwne imię — szepnęła Zuzia, przenosząc swoje rzeczy na sąsiednią ławkę i krzywiąc twarz w grymasie niezadowolenia. Wprawdzie poprzedniego dnia prosiła o pozwolenie siedzenia na innej ławce, obok przyjaciółki, teraz jednak wydało jej się, że z powodu nowej dziewczynki spotkała ją jakaś krzywda.
— A teraz proszę o ciszę, zabieramy się do lekcji.
— Usiądź tu, obok mnie — mówił szeptem Tomek.
— Dziękuję — powiedziała dziewczynka.
— Nie masz pióra, ani ołówka?
— Nic nie zabrałam, bo nie miałam jeszcze dzisiaj wcale iść do szkoły.
— Acha, więc ja ci pożyczę.
Z głębi tornistra Tomek wyszukał zapasowy ołówek.
— O, widzisz jaki zabawny, z jednej strony ołówek, a z drugiej głowa murzynka.
— Jaki śmieszny!
— To jeszcze nic. Zobacz. Główka się zdejmuje widzisz co zostaje?
— Guma!