Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiedziałem wcale, że tyle ważnych osobistości znajdowało się na lotnisku — zawołał po chwili chłopiec, odczytując listę osób.
— Ale Janek był dziś chyba najważniejszą osobą.
— Poczekaj, jutro będzie dopiero najważniejszą.
— Jutro — westchnął ojciec — chciałbym, aby już było to jutro.
Wtedy po raz pierwszy poczuła Asia lekki cień niepokoju, lecz cień ten minął szybko, gdyż matka zaczęła nawoływać, aby ubrała się prędzej. Poszli wszyscy na nabożeństwo, które odprawiano na intenję szczęśliwego lotu Janka. Gdy wrócili do domu, rozległy się wołania na ulicy, niezwykle tego dnia ożywionej.
— Dodatek nadzwyczajny, dodatek nadzwyczajny! Szczegóły lotu Jana Mirskiego!
Tomek w mgnieniu oka znalazł się na ulicy i po sekundzie powrócił, powiewając białą płachtą gazety i wołając na całe gardło:
— Janek leci szczęśliwie. Tymczasem leci z rekordową szybkością, jeżeli tak dalej pójdzie, to przeleci w ciągu dwudziestu sześciu godzin.
— On marzył o dwudziestu pięciu.