Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

klęczała zwykle godzinami w bocznej kaplicy, w której na ołtarzu stał marmurowy posąg Matki Boskiej. Inne siostry przychodziły tam także na modlitwę, ale, gdy noc na dobre zapadła, siostry szły na spoczynek, a w kaplicy czyniła się zupełna cisza. Wtedy nowicyuszka zbliżała się do stóp ołtarza i swoje cudne, spłakane oczy podnosiła na Matkę Bożą i tak ją gorąco w tej chwili kochała, iż zapominała, że to była Pani Niebieska, a ona tylko pokorna służebnica... Przemawiała do niej jak równa do równej. Usta jej szeptały wyznania jak na spowiedzi... Przed Matką Bolesną otwierała serce jak przed matką rodzoną. U białych nóżek Jej składała swoją skołataną głowę i zdawało jej się, że Pani Niebieska spogląda na nią z litością, a raz nawet byłaby przysięgła, że Pocieszycielka strapionych zapłakała nad nią i ręce ku niej z ołtarza wyciągnęła. Zofia Zbrożkowa padła krzyżem na ziemię i bóle swoje spowiadała dalej.
— Powiedziałam matce przełożonej, żem wdowa, bo skazanego do ciężkich robót prawo uważa za umarłego, a żonę jego ze ślubów małżeńskich rozwiązuje... ale Ty, Pani, wiesz, że on żyje i że ja, choć mi zabił rodzonego, ukochanego brata, że ja... że ja nie mogę zapomnieć... żem go bardzo miłowała i że jeszcze teraz... O, Pani, Ty mną pogardzasz i ja sama sobą pogardzam! Zabił nam naszego najmłodszego, naszego Beniamina... oko w głowie starej matki... zabił!.. I zdaje mi się chwilami, że go nienawidzę, że pchnęłabym go nożem, gdybym go zobaczyła, to znowu głupie serce lituje się nad nim i chciałabym go, nieszczęsnego, przycisnąć do piersi i powiedzieć: „wszyscy cię nienawidzą, wszyscy się ciebie boją jak dzikiego zwierza, sprawiedliwość okuwa cię w kajda-