Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

I drżałem na całem ciele nie z bojaźni, ale ze złości, jak śmią ci ludzie mówić tym językiem, którym mówi mój tatuś, moja matka, siostry moje i ci, co szli na Moskala, no i ja.

∗                    ∗

Dziś klęczeliśmy dłużej przed obrazem Matki Boskiej i modliliśmy się z mamusią za szczęśliwy powrót tatusia. Rano uściskał nas wszystkich, z mamusią tak się żegnał żałośnie, że zrozumiawszy o co chodzi, padliśmy na ziemię i całowaliśmy stopy jego.
Tatuś poszedł.

∗                    ∗

Przez okno z naszego mieszkania widziałem jak wojsko prowadziło dużo ludzi, poubieranych w szare burki i rogate czapki.
— Jezus Marya — krzyknąłem — mamusiu to nasi!
— Tak synu. To wojsko austrjackie prowadzi naszych do więzienia pod Kapucyny.
— Ależ mamusiu i to wojsko nawołuje po polsku.
— Bo i oni mój synu, nasi, a nie nasi!...
Nie mogłem tego pojąć!

∗                    ∗

Rok minął, a tatuś dotąd nie wrócił! O Boże! wysłuchaj naszych szczerych modłów i wróć nam tego dobrego, tego poczciwego ojca, a kochającej mateczce zacnego męża!
Królowo Korony polskiej, zlituj się nad sierotami.
Uczę się w dzień i wieczorami, aby jak tatuś wróci, nie sprawić mu zmartwienia. Już chodzę do trzeciej klasy. Na trzecim kursie dostałem nagrodę. Zapisany jestem w złotą księgę. Jutro mamy majówkę na Wolą. Mateczka od tygodnia szyje mi chorągiew biało-czerwoną z wyszyciem; „Boże zbaw Polskę“. Biedniejsi będą mieli bez wyszycia — ale, o ile wiem, każdy przyjdzie z chorągiewką, zakończoną złotą piką. Profesorów mamy w szkole bardzo