Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 065.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

frasowany do powystraszanych laików, pomiędzy którymi Gwardyan chodzi jak struty, i ustawicznie mruczy:
— Bo po jakich sto tysięcy.... Panie niedaj wymówić! najechałeś nas waszmość! krzyknie do mnie — czy to klasztór gospoda?.... potrzeba też jeszcze i nam zdrową głowę kłaść pod ewanielię!....
— Ba! żeby pod ewanielię! — odezwie się mnich inny — ale to klasztór zdemoliują! to nie żarty.
— Kamień na kamieniu niepozostanie! — mówi trzeci, a tu ciągle hałas się wzmaga, a brama aż trzeszczy pod uderzeniami i naciskiem. Więc kiedy mnie już zniecierpliwiło to kunktatorstwo i tchórzowstwo podkomorzego i mnichów, zerwę się i rzekę:
— Kiedy tak, to bądźcie waszmość zdrowi! mam chwała Bogu rękę zdrową i szablę niczego — pójdę! przebiję się w czyste pole? dobrze! a nie? to niechaj potém kroniki piszą, jako mnie Przemyślanie rozdarli za to, żem im konwojował chorego ich brata. — To rzekłszy, zmierzałem ku drzwiom, ale podkomorzy mnie uchwycił za wylot i rzekł: