Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 173.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ze swoją narzeczoną, ja rozmawiałem z jéj matką. Śród téj rozmowy często oglądała się ona po izbie, a im częściéj to czyniła, tém większy smutek wybijał się na jéj twarzy; parę razy nawet zdawało mi się, że jéj łzy połykane głos przytłumiały. Odgadłem zaraz, że ubóstwo i nędza prawie, które z każdego kąta téj alkowy wyglądały, w obec obcego człowieka tak ją dojmowały głęboko; odgadłem to zaraz i tak mnie to silnie zchwyciło za moje i tak już dość rozdraźnione serce, żem postanowił wszystko poświęcić, aby przyjść w pomoc téj cnocie, przygniecionéj taką boleścią.
Po krótkiéj rozmowie o rzeczach zwyczajnych, pochwyciłem dobrą sposobność i rzekę:
— Pana Pułkownika, któremu chciałem złożyć moje uszanowanie, zapewne nie zastaliśmy w domu?
— Mego męża niemasz w domu; po ukończonych żniwach wyjechał do pana Starosty Bachtyńskiego, i snać z parę tygodni tam się zabawi.
— To mnie mocno frasuje, bo Waszmość Pani się zapewne domyślasz, jaki mógł być