Tętniące serce/Część III/XIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Selma Lagerlöf
Tytuł Tętniące serce
Podtytuł Powieść
Rozdział Przeszkoda
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1922
Druk Poznańska Drukarnia i Zakład Nakładowy T.A.
Miejsce wyd. Lwów — Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Tytuł orygin. Kejsarn av Portugallien
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZESZKODA.

Dziwnem się wydawało ludziom, bardzo dziwnem. zjawiskiem, że Klara Gulla dzień w dzień czekała teraz, w borskiej przystani na kogoś, kto nie zjawiał się wcale.
Czekała tam nie w pogodne, letnie dni, ale czasu jesiennych burz w listopadzie i przez cały mroźny grudzień. Nie snuła tu baśniowych rojeń o kimś, co przybyć ma z dalekich stron w chwale przepychu i dostojeństwa. Oczy jej śledziły bez przestanku czółno, kręcące się wokół pomostu i ludzi szukających w głębinie topielca. Zrazu mniemała, że ten, którego wyczekiwała, odnaleziony zostanie zaraz gdy tylko zapuszczone zostaną liny z hakami sunącymi po dnie, ale omyliła się. Dzień po dniu pracowali dwaj wytrawni rybacy nie szczędzili lin ni trudu, ale nie znaleźli niczego.
Tuż pod przystanią borską znajdowało się w dnie jeziora kilka głębokich zapadlin, a wszyscy przypuszczali, że Jan wpadł w jedne z nich. Niektórzy zwracali uwagę na silny prąd dolny i sądzili, że ciało zostało uniesione ku zatoce. Klara Gulla poleciła, przydłużyć liny, by sięgły aż na dno zapadlin, także kazała przeszukać hakami cały Löven i zatokę metr po metrze, ale nie udało jej się odnaleźć ciała ojca.
Zaraz pierwszego dnia po katastrofie kazała zrobić trumnę i gdy była gotowa, postawić ją na pomoście przystani, tak by można w nią było włożyć zwłoki zaraz po wydobyciu. Odtąd trumna stała ciągle w przystani, a Klara nie poleciła jej nawet wstawić do magazynu. Magazyn zamykano na całe godziny, trumna zaś gotowa być musiała na przyjęcie zwłok, tak by Jan nie potrzebował czekać.
Zmarły cesarz otaczany był nieraz w przystani licznem gronem przyjaciół, którzy mu skracali czas oczekiwania, ale Klara Gulla była zawsze osamotniona. Nie odzywała się do nikogo, a ludzie nie zaczepiali jej, bo miała w sobie coś strasznego owa córka, będąca przyczyną śmierci ojca.
W grudniu ustał nawet ruch statkami towarowemi na całem jeziorze, a Klara Gulla została sama jedna w przystani. Nikt jej nie przeszkadzał w rozmyślaniach. Rybacy chcieli również przerwać poszukiwania za ciałem. Ale Klara broniła się przeciw temu rozpacznie. Zwłoki musiały być znalezione, w tem złożyła całą nadzieję ratunku swego. Zanim jezioro nie pokryje się lodem, nie można zaprzestać szukania. Rybacy otrzymali polecenie zbadania pobrzeży przylądka pod Nygardem i Storwikiem, Löven miał być też przesondowany w całej szerokości.
Im dłużej trwała niepewność tem niespokojniejsza stawała się Klara Gulla i tem goręcej pragnęła odnaleźć ojca. Wynajęła sobie stancyjkę u pewnego wyrobnika w Borgu i zpoczątku przemogła się na tyle, by bodaj kilka godzin dnia spędzać pod dachem. Ale potem ogarnął ją taki niepokój, że ledwo mogła spać i jeść. Wystawała teraz po całych dniach na pomoście przystani i to nietylko póki było widno, ale aż do późnego wieczora, do chwili, kiedy trzeba się było kłaść.
Przez pierwsze dwa dni po śmierci Jana, Katarzyna stała obok Klary i czekała na męża. Potem wróciła do Skrołyki.
Porzuciła przystań nie przez obojętność, ale dlatego, że nie mogła wytrzymać ciągłej obecności córki i jej nieustannego rozmawiania o ojcu. Klara Gulla nie udawała wcale i Katarzyna wiedziała dobrze o co jej idzie. Nie czyniła wcale poszukiwań przez miłość dziecięcą, czy skutkiem wyrzutów sumienia. Wysilała się z takim uporem, by znaleźć ciało i pogrześć je, gdyż doznawała przeraźnego strachu, który skończyć się mógł jeno w chwili, gdy ojciec, którego o śmierć przyprawiła, spocznie w poświęconej ziemi. Póki leżał na dnie jeziora, był dla niej groźnym, gdy legnie na cmentarzu, wszystko się skończy. Strach ją ogarniał coraz to większy i przed nim samym i przed karą, jaka na nią spaść mogła.
Klara Gulla stała na pomoście borskiej przystani i spoglądała w wodę, ciągle w tem miejscu wzburzoną i szarą. Spojrzenie jej nie mogło przebić powierzchni i sięgnąć w głąb, mimo to wydawało jej się, że dostrzega dno leżące pod nią.
Siedział tam cesarz Portugalji na wielkim głazie obejmując rękami kolana. Oczy jego wpatrzone były w szaro-zieloną przestrzeń, siedział nieporuszony i czekał na nią, pewny, że przybędzie.
Zdjął z siebie cały strój cesarski. Berło i korona pozostały na powierzchni wody i nie zatonęły, zaś papierowe gwiazdy i krzyże rozpłynęły się w wodzie. Siedział tu w swym wytartym, starym kaftanie z pustemi rękami. Ale teraz nie było na nim nic sztucznego, przestał być śmieszny, a stał się wielki i straszny.
Nie bez powodu mianował się władcą. Miał ogromną moc w sobie czasu życia, mógł obalić wroga, którego nienawidził, a mógł też pomagać przyjaciołom swoim.
Dwie tylko istoty ludzkie uczyniły mu krzywdę wielką. Na jednej z nich pomścił się już. Drugą z krzywdzicieli była własna córka jego, która przyprawiła go naprzód o szaleństwo, a potem o śmierć. Na nią czekał tam, w głębi wód.
Miłość dla niej skończyła się. Nie czekał teraz, by ją wielbić i czcić. Chciał ją ściągnąć w ponury kraj śmierci za karę win popełnionych.
Klara Gulla uczuwała pewną pokusę. Chciała zdjąć ciężkie wieko, samą zaś trumnę spuścić niby czołno na fale. Wsiadłaby w ową łódź, odbiła od lądu i wyciągnęła się ostrożnie na podściółce z wiórów.
Nie wiedziała czy zaraz pójdzie w takim razie na dno, czy przez czas jakiś pływać będzie po wodzie, aż przyjdzie fala, przewróci statek, napełni po brzegi i zmiecie w bezdeń!
Przychodziło jej na myśl, że mogłaby wcale nie zatonąć, ale naprzód wypłynąć daleko na jezioro, a potem zostać wyrzuconą na jeden z licznych, zarosłych olszyną przylądków i dostać się na ląd.
Pokusa uczynienia tej próby wielką była w Klarze Gulli. Postanowiła, że przez cały czas będzie leżała cichuteńko, nie uczyni najlżejszego poruszenia, nie użyje rąk, ni nóg, by popędzić trumnę dalej, ale odda się bezwzględnie w moc sędziego. Niechże ją ściągnie ku sobie w głąb, albo pozostawi przy życiu wedle woli swojej i wyroku.
Gdyby się tak poddała jego osądzeniu, może wówczas zbudziłaby się na nowo owa wielka miłość i wyjednała jej przebaczenie. Może ulitowałby się i łaskę jej swoją okazał.
Ale strach przeważył. Nie śmiała polegać na jego miłości. Nie... nie miała odwagi spuszczać trumiennej łodzi na fale...
W tym czasie spotkała się Klara Gulla z jednym ze swych znajomych i przyjaciół z czasów młodości. Przyszedł do niej umyślnie do przystani. Zwał się Där Nol i mieszkał wraz z rodzicami w Prästerudzie.
August był to człowiek rozumny, spokojny i rozmowna z nim dobrze oddziałała na Klarę Gullę. Powiedział, że uczyniłaby lepiej, gdyby wyjechała i podjęła na nowo swe poprzednie zajęcie. Nie może jej to żadną miarą wyjść na dobre, jeśli będzie czekała na zmarłego w samotnej przystani.
Odrzekła, że nie ma odwagi wyjechać zanim ojciec nie spocznie w poświęconej ziemi. Ale August nie chciał tego nawet słuchać.
Pierwsza rozmowa nie dała żadnego pozytywnego wyniku, gdy jednak August przybył poraz drugi, po dłuższej rozwadze obiecała, że usłucha jego rady. Rozstali się z tem, iż August przyjedzie nazajutrz własnym wózkiem i odwiezie ją na stację kolei.
Gdyby August uczynił to co przyrzekł, wszystkoby się może było dobrze skończyło. Ale stanęły mu na przeszkodzie ważne sprawy i przysłał tylko parobka z wózkiem. Mimo to Klara Gulla zabrała rzeczy, wsiadła i odjechała. W drodze wszczęła rozmowę z woźnicą o ojcu swym i wyciągnęła go na opowiadanie. Dowiedziała się różnych rzeczy, świadczących, że był jasnowidzącym, i utwierdziła się w tem co słyszała od matki w fatalny dzień odjazdu. Słuchała przez czas pewien, potem zaś kazała parobkowi zawrócić. Porwał ją taki strach, że nie miała odwagi jechać dalej. Zmarły cesarz Portugalji posiadał moc ogromną. Klara Gulla wiedziała, że umarli, nie spoczywający w poświęconej ziemi, ścigają swych nieprzyjaciół i mszczą się straszliwie. Musiała tedy wydobyć ojca z wody, położyć go do trumny i pochować po chrześcijańsku, inaczej czuła, nie zazna w życiu jednej chwili spokoju.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Selma Lagerlöf i tłumacza: Franciszek Mirandola.