Tajemnice życia i śmierci/Rozdział V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Tajemnice życia i śmierci
Wydawca Wydawnictwo Księgarni F. Korna
Data wyd. 1924
Druk Drukarnia „Gloria“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ V.
Inwokacye duchów. Schrepfer. Rewelacye co do inwokacyi duchów. Fryderyk Wielki i profesor z Halli.

Co się tyczy samej inwokacyi duchów, to pojawił się w wieku XVIII w Niemczech niejaki Schrepfer, który wywoływał zjawy zmarłych. Schrepfer jest wysoce tajemniczą osobistością a jego inwokacye po dziś dzień pozostały zagadką.
Johann Georg Schrepfer, (1730–1774) nie urodził się odrazu władcą demonów, z zawodu był on kelnerem, utrzymywał jakiś czas szynkownię, następnie, jak wszyscy wtajemniczeni, dostał się do loży masońskiej — i odtąd wypłynął na szerokie horyzonty.
Karjera Schrepfera zatem podobną jest, jak widzimy, do karjery Cagliostra, wielkość jego zaczyna się od chwili przyjęcia go do loż masońskich. Również jak Cagliostro zmienia on nazwisko. Przestaje się zwać Schrepferem, a występuje odtąd jako baron von Steinbach.
Za teren działalności obiera sobie Schrepfer Lipsk i Drezno. Inwokacye duchów dokonywane przez niego, robią tak przepotężne wrażenie, iż zdobywa on całe zastępy zwolenników. I co jest najdziwniejsze — wszyscy wiedzą kim jest Schrepfer istotnie, wiedzą, że tytuł jego jest fikcyjny, że z zawodu jest on knajpiarzem — nie zmniejsza to bynajmniej jego znaczenia. Więcej jeszcze, Książę Karol Kurlandzki, ten sam, który kazał za jakąś sprawkę osmagać ongi batami Schrepfera, staje się obecnie najgorętszym jego zwolennikiem, oddaje swój pałac do jego dyspozycyi i w pałacu tym odbywa się wywoływanie zmarłych.
Ponieważ zamieszkiwał tam kiedyś Maurycy Saski — duch jego zostaje zawezwany. Stawia się on, lecz obsypuje zebranych takim potokiem wymysłów, iż ci w przerażeniu uciekają.
Seanse odbywały się w lokalu zlekka oświetlonym. Uczestnicy siedzieli w półkole, którego w żadnym razie nie wolno było opuścić pod groźbą najfatalniejszych skutków, ani też badać specyalne przyrządy, któremi się posługiwał Schrepfer. —
Ówczesne inwokacye duchów silnie różniły się od obecnych spirytystycznych seansów. Obecnie seanse odbywają się przeważnie w kompletnie ciemnym pokoju i konieczną jest obecność medyum. Bez medyum niema zjaw. Zjawy ukazują się w postaci bardzo mglistej i bardzo nieokreślonej, są widzialne zaledwie jednej osobie, rzadko kiedy następuje t. zw. kompletna materyalizacya, by zjawa mogła być widoczną wszystkim jednocześnie.[1]
Inwokacye duchów XVIII wieku, miały inny charakter. Medyum nie było. Duch przybywał na skutek zaklęć wtajemniczonego. Ukazywał się nie przygodny duch, lecz duch tego, którego obecni żądali; ponieważ w pokoju panował półmrok był on widzialny dla wszystkich, poruszał się, i ze wszystkiemi rozmawiał. Był nawet wypadek na seansie Schrepfera, że przybyła zjawa konno, i zebrani zaledwie zdołali się uratować ucieczką od piekielnego jeźdźca i szatańskich kopyt jego rumaka.
Takiemi były seanse Schrepfera.
Na rozkaz jego zjawiały się duchy, przeważnie demony i widma straszliwe. Wrażenia z tych eksperymentów były tak silne, że obecni wychodzili na pół przytomni, Szambelan von Heinitz o mało nie dostał pomięszania zmysłów.
Koło Schrepfera zbierała się coraz większa ilość zwolenników, oddanych mu duszą i ciałem. Specyalnie pasyonowali się, minister v. Wurb i szambelan Bischofswerder.[2] Seanse stawały się coraz straszliwsze, zagadka jego potęgi coraz bardziej fascynującą, gdy w tem pewnego dnia podczas seansu Schrepfer wystrzałem z pistoletu odebrał sobie życie.
Uczynić to miał w przystępie szalonego zdenerwowania, pod wpływem przeraźliwych zjaw. Tak chce legenda. — Nudna, wstrętna rzeczywistość powiada inaczej. Twierdzi ona, że Schrepfer prowadził zbyt wystawne życie — a środki po temu miał czerpać z oszustw i szantaży. To też, gdy poczuł że jest ze wszech stron przyparty do muru, nie widząc wyjścia, wolał wystrzałem z pistoletu przeciąć pasmo swych dni.
Faktem jednak, że pozostał Schrepfer, oraz jego inwokacye duchów nierozwiązaną zagadką i dotychczas nie zdołano odsłonić nawet rąbka tajemnicy.
Może nieco światła rzucą w tej sprawie materyały zaczerpnięte ze wspomnień barona von Gleichen a pochodzące z tajnych akt pruskiego królewskiego Archiwum.
Baron von Gleichen pisze w swych pamiętnikach, iż w tym właśnie czasie co i Schrepfer żył profesor uniwersytetu w Halli znany z tego, iż podobnie do Schrepfera posiadł zaklęcia inwokacyi duchów. Fryderyk II Wielki, któremu oficerowie znani z wypróbowanej odwagi, opowiedzieli, iż byli na tych seansach i trzęśli się jak małe dzieci, zawezwał pomienionego profesora do Berlina, a gdy ten przybył, zaproponował mu urządzenie, doświadczenia.
Profesor odmówił kategorycznie, a gdy król nalegał, zwrócił się temi słowy do monarchy:
„Najjaśniejszy Panie, nie wiem czy moja tajemnica nie wywiera zgubnego wpływu na mózg, wobec tego nie ośmielę się jej nigdy demonstrować W. król. Mości, natomiast uczynię więcej — wyświetlę ją. Polega ona na paleniu różnych substancyi odurzających, które mają za zadanie 1) pogrążyć obecnego w rodzaj snu na tyle lekkiego, by rozumiał wszystko co się do niego mówi, a wystarczająco głębokiego by przeszkodzić mu w konsekwentnem myśleniu, 2) podniecić do tego stopnia jego fantazję, aby w tym stanie, słowa wymawiane wytwarzały w mózgu obrazy, które uchodziłyby za istotną rzeczywistość t. j. pogrążyć obecnego w stan, który można określić, jako sen na jawie. —
Przed seansem dopytuję się — wyjaśniał dalej profesor — uczestnika o wygląd i szczegóły ubrania osoby zmarłej, która ma się ukazać oraz o szczegóły z jej życia. Następnie każę mu wejść do ciemnego pokoju, a gdy jestem przekonany, że kadzidło-narkotyk rozpoczęło swe działanie, udaję się w ślad za nim, przyczem zabezpieczam się od właściwości narkotyku, tem, że trzymam przy twarzy gąbkę, zmoczoną specyalnym płynem. Potem mówię: widzi pan takiego a takiego, wygląda on tak a tak — a w podnieconej wyobraźni mego klienta ukazuje się natychmiast odpowiedni obraz. Następnie głuchym głosem zapytuję „czego pragniesz?“ — wówczas ma wrażenie, że istotnie duch do niego przemawia. Jeśli ma odwagę, rozpoczyna rozmowę, ja mu odpowiadam. Rozmowa ta kończy się zawsze omdleniem.
Jest to właśnie ostatnie stadyum działania Kadzidła-Narkotyku, które pokrywa zasłoną to wszystko co działo się na seansie, i nie dopuszcza do wątpliwości i podejrzeń, które mógłby powziąść uczestnik — przeciwnie po dojściu do przytomności będzie on się zaklinał i przysięgał, iż wszystko miało miejsce istotnie.“
Na rozkaz Fryderyka II pomieniony eksperyment odbył się i miał opisany przebieg — poczem receptę narkotyku złożono do tajnego królewskiego archiwum, gdzie przechowywano ją w specyalnym zabezpieczeniu, — von Gleichen przypuszcza, iż została ona z tamtąd wykradzioną przez wspomnianego Bischofswedera, który za jej pomocą wywoływał duchy i ogłupiał Fryderyka Wilhelma II, wielce skłonnego do mistycyzmu. Nie wykluczonem jest, że profesor z Halli nie był jedynym posiadaczem tajemnicy, — a rzeczą bardzo prawdopodobną, że słynne inwokacye Schrepfera mogły mieć przebieg wyżej opisany.
W każdym razie są to niezwykle ciekawe rewelacye, wyświetlające i dające klucz do wielu pozornie nierozwiązalnych zagadek.
Wogóle należy zauważyć, że wywoływanie zmarłych, znane było od najdawniejszych czasów pod nazwą „nekromancyi” i uchodziło za jeden z najstraszliwszych atrybutów czarnej magii.

Nekromancya surowo zabroniona żydom przez Mojżesza, również kategorycznie zakazywana była przez kościół Katolicki i stale poczytywano nekromancyę jako „sztukę dyabelską“, twierdząc, iż na zawołanie, może się pojawić jedynie demon lub szatan. Według rytuału wyższej magii (Eliphas Levi) mag, wywołujący ducha, winien odbyć parotygodniowy post, następnie musi do „wywoływania“ mieć specyalnie urządzoną komnatę. Pośrodku tej komnaty kreśli t. zw. koło magiczne, którego duch nie jest w możności przekroczyć. Sam jednak Eliphas Levi, który wywołał w Londynie ducha, wspomnianego przezemnie Apoloniusa z Tyany, przyznaje, że mag częstokroć nie wie, czy nie uległ złudzeniu zmysłów, gdyż podczas ceremonji palone są aromatyczne, odurzające kadzidła. Były jednak wypadki, jak np. ze słynnym satanistą marszałkiem Gilles de Retz, który na ofiarę szatanowi złożył w przeciągu paru lat około 600 zamordowanych przez siebie dzieci; że został on, będąc w swym pustym pokoju straszliwie podczas ceremonji wywoływania przez siły niewidzialne pobity.








  1. Jak widzimy, jest to właśnie różnica pomiędzy okultyzmem a spirytyzmem. Okultysta twierdzi, że może on wywołać ducha za pomocą zaklęć, lecz że, będąc obdarzony władzą tajemniczą, nad duchem tym panuje. Na spirytystycznych seansach, odwrotnie, medyum jest igraszką nieświadomą w ręku zaświata, gdyż przybywa dowolny duch i posługuje się medyum, jak by swoim aparatem. Tak twierdzi między innemi, Eliphas Levi.
  2. Johann Rudolf Bischofswerder († 1803 r.) generał, minister i poseł pruski w Paryżu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.