[195]I.
Ucisz się ziemio... Niech mi nic nie zmąca
Tego snu duszy. Gdzieś za okrąg słońca
Zszedłem, gdzie światło przejrzyste i senne
Jak szklanną gazę rzuca niebo z góry
I jakieś wielkie obszary przestrzenne
W krąg się rozlały bez końca, bez końca,
A morze, z kwiatów bieli i purpury,
Toczy się w bezmiar falami wielkiemi
I nic, prócz pustki, niema dookoła
I nic, prócz kwiatów, nie widać na ziemi...
Pustynia, głusza, a jednak coś woła,
Coś w mojej duszy odzywa się zcicha,
Coś tak cichego, jak kwiat, gdy oddycha...
Słucham — i słyszę... Jestto jedno Imię...
Leci przez świata roztocze olbrzymie,
W przejrzystem świetle brzmi, przez kwiatów morze
Płynie, w dal płynie, jak łódź po jeziorze.
Widzę, jak na nich kołysze się zwolna,
Jak się te kwiaty chylą, gdy przechodzi:
[196]
One je czują, kiedy po ich toni
Płynie, podobne do rozchwianej łodzi.
Żadna muzyki tej wygrać nie zdolna
Lutnia, ni cytra, jaką owo Imię
Wokoło siebie rozrzuca i dzwoni...
Pustynie od niej zabrzmiały olbrzymie
I gaza światła zabrzmiała po cichu,
Jak rój much złotych w liliowym kielichu.