<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł W ruinach Messyny
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 13.1.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


W Messynie

Szybki jacht sunął po spokojnych wodach wąskiego kanału messyńskiego. W pobliżu ukazała się wioska, położona malowniczo i zamieszkała przez rybacką ludność.
Było to Pace.
Nad wioską wznosiła się dzwonnica kościoła Madonny della Grotta. W tym właśnie miejscu hrabianka wyznaczyła spotkanie swemu narzeczonemu, markizowi Finori.
„Meteor“ zarzucił kotwicę w pobliżu Scala di Marmo, naprzeciw wspaniałego pałacu w doryckim stylu. Ponieważ pora była już późna Lister postanowił odłożyć wszelkie dochodzenia na jutro. Udał się do mera, podczas gdy marynarze przenieśli jego walizy do hotelu Vittoria, najlepszego w całej Messynie. Mer przyjął uprzejmie sławnego krezusa amerykańskiego. Na temat jednak zniknięcia swego ziomka, Finori, nie potrafił mu dać żadnych innych wyjaśnień prócz tych, które Amerykanin posiadał już oddawna.
Lord rozstał się z merem w dość przykrym humorze. Wolał nie wkładać przyrządu pneumatycznego, pogrubiającego jego brzuch. Ponieważ nie był jeszcze zreperowany. Wobec tego ucharakteryzował się na miljardera, wkładając perukę i sztuczną brodę. Ponieważ jednak zachował swą młodzieńczą i smukłą sylwetkę, łatwo można było odgadnąć jego właściwy wiek. Można go było nawet wziąć za młodego Finoriego, do którego był bardzo podobny.
Szedł właśnie do hotelu Vittoria, gdy nagle na via Garibaldi jakiś szczupły człowieczek o przenikliwych oczach położył rękę na jego ramieniu.
— Czego pan sobie życzy?, — zapytał Lister.
— Tu nie będę z panem rozmawiał. Czy mieszka pan w hotelu Vittoria?
— Skąd pan wie?
— Proszę na mnie zaczekać w hotelu. Przyjdę tam wkrótce po pana.
Wręczył lordowi swą kartę i zniknął.
— Świetnie się składa — zawołał lord.
Na karcie widniały słowa:

Carlo Sarpi
Inspektor policji
Messyna

∗             ∗

Zaledwie znalazł się w swym pokoju, gdy wpadł do niego zdyszany Giannettino:
— Niech się pan ma na baczności przed policją, signore — szepnął mu do ucha.
Szczupły człowieczek z uśmiechem na ustach wślizgnął się po cichu do numeru.
— Pozdrawiam cię w twej ojczyźnie, gdzie oczekują cię z niecierpliwością, signor Marchese — rzekł do Listera.
— Myli się pan, signor Sarpi, nie jestem markizem Finori. Jestem Shaw z Chicago. Przybyłem tu mym jachtem godzinę temu.
Mały człowieczek skrzywił się.
— Opowie to pan komu innemu, markizie Luigi.
Jest pan rzeczywiście dość zręcznie przebrany. Nie powinien pan jednak kryć się przed swym przyjacielem, który zna pana od lat dziecinnych.
— Bardzo panu dziękuję za komplement, signor Sarpi... Powtarzam raz jeszcze, że nie jestem Finori. Pomiędzy mną a markizem, którego poznałem w Londynie, istnieje wielkie podobieństwo, które myli ludzi.
— Doskonale — rzekł detektyw cicho. Głos rzeczywiście ma pan zupełnie inny. Gdzież miałem uszy?
Podniósł się, chcąc wyjść.
— Pańska wizyta jest mi bardzo na rękę — rzekł Lister — Jestem przyjacielem Luiga! Chcę wyjaśnić tajemnicę morderstwa.
— Niesłychanie niebezpieczne przedsięwzięcie!
— Wiem o tym — odparł Lister chłodno. — Jestem przekonany, że za tym wszystkim kryje się Maffia.
Detektyw spojrzał na młodego człowieka ze zdumieniem.
— Czy wie pan, że to słowo może przyprawić pana o utratę życia?
— Oczywista! Ponieważ brano mnie za markiza, dwa razy znalazłem się o krok od śmierci. Znam imię szefa tej organizacji...
— W jaki sposób jest to możliwe, jeśli my, którzy jesteśmy tu na miejscu, nadaremnie staramy się rozwiązać tę zagadkę?
Lister w krótkich słowach opowiedział swe przygody w Londynie i Neapolu.
Sarpi chwycił jego dłoń.
— Powiedz mi pan, proszę, nazwisko tego człowieka, który czyha na pańskie życie?
— Znam tylko jego imię. Nazywa się Cezare i jest synem kabalarki.
— O Dio mio! Mgła opada z mych oczu! — zawołał detektyw — Jest pan na właściwej drodze! Niestety będę musiał obserwować pańską pracę z daleka, ponieważ każdy mój gest jest obserwowany. Poczynię przygotowania, aby w odpowiednim momencie przyjść panu z pomocą.
— Dziękuję panu. Wolę jednak działać sam.
— Co zamierza pan uczynić? Obawiam się o pana.
— Może pan być zupełnie spokojny. Rano zamierzam zwiedzić pałac Finorich, później zaś udam się do Pace. Mam tam oddać pewien list. Mam zamiar następnie wślizgnąć się do bandy, aby na miejscu przeniknąć jej sekrety.
— Odradzam panu stanowczo.
— Muszę dowiedzieć się koniecznie, co się stało ze starym markizem. A teraz musimy się rozejść, każdy w swoją stronę. Decydujące uderzenie zadamy razem.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.