Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom IX/XXII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom IX
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IX
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXII.

O tym samym czasie, inna kolumna, przy której znajdował się sam Kutuzow, powinnaby była zaatakować nieprzyjaciela. Kutuzow wiedział z góry, że ostatecznym wynikiem tej całej bijatyki, rozpoczętej wbrew jego woli, będzie zamieszanie najokropniejsze i galimatjas nie do rozwikłania. Wstrzymywał też wojsko ile mógł, aby umniejszyć strat i nie pozwalał pomniejszym oddziałom opuszczać stanowiska. Siedząc na mierzynku szpakowatym, odpowiadał leniwo, półgębkiem na rozmaite propozycje napadania to tu to tam na Francuzów.
— Rozprawiacie wiecznie o atakowaniu, a jednak powinnibyście zrozumieć w końcu, żeśmy nie dorośli do obrotów tak trudnych i skomplikowanych — rzekł kwaśno Miłoradowiczowi, gdy przyszedł prosić go o pozwolenie posunięcia się naprzód. — Nie potrafiliście nawet wziąć Murat’a w niewolę, który sam lazł wam w ręce dziś do dnia! — odburknął komuś drugiemu — Spóźniliście się wtedy... a teraz już po niewczasie... przepadło wszystko!...
Gdy mu dano znać, że dwa pułki polskie wysłano Francuzom na pomoc, spojrzał z pod oka na Jermołowa, do którego nie był jeszcze przemówił od owego dnia fatalnego, kiedy o mało nie dostał starzec udaru na mózg z jego łaski.
— Tak, tak — mruknął gniewliwie. — Chcą gwałtem iść do ataku, nie dają mi z tem spokoju, przedstawiają mi plany najrozmaitsze; gdy zaś nadejdzie chwila stanowcza, nikt nie jest gotów z niczem... Nieprzyjaciel zaś tymczasem dość wcześnie powiadomiony, ma się na baczności i sztuczka się nie udaje!
Jermołow uśmiechnął się nieznacznie na ten przytyk. Zrozumiał, że burza szczęśliwie przeminęła a Kutuzow ogranicza się na prostej aluzji jedynie:
— Do mnie stary pije! — szepnął Jermołow, trącając nieznacznie kolanem stojącego obok Rajewskiego.
Trochę później przystąpił do Kutuzowa, z ukłonem niskim i pełnym czci głębokiej:
— Nic jeszcze nie jest stracone, wasza książęca mość... nieprzyjaciel przed nami!... Czy nie rozkaże wasza książęca mość ataku na całej linji?... Inaczej wojsko nawet gotowo prochu nie powąchać.
Kutuzow milczał zrazu. Dopiero gdy mu doniesiono o cofnięciu się Murata, rozkazał iść naprzód. Co sto kroków jednak wstrzymywał wojsko na całe półgodziny. Bitwa skończyła się zatem na szarży wykonanej przez Orłowa, i na stracie zupełnie zbytecznej kilkuset ludzi. W rezultacie Kutuzow dostał za to nową gwiazdę brylantową, Bennigsen sto tysięcy rubli, prócz brylantów, inni sztabowcy rozmaite nader hojne nagrody, w linji zaś posypały się mnogie awanse z niższych stopni na wyższe, co dało powód do wielkich zmian w armji regularnej.
— To tak zawsze, wszystko robi się do góry nogami — utrzymywali po bitwie pod Tarutynem jenerałowie rosyjscy, jak niektórzy jeszcze i dziś utrzymują. Dawali oni nie dwuznacznie do zrozumienia, że tu i owdzie znalazł się jakiś idjota, popełniający głupstwa kolosalne, których oni nie byliby się nigdy dopuścili. Ludzie atoli, co w ten sposób rozprawiali i rozprawiają, nie mają najlżejszego wyobrażenia o sprawie, którą krytykują lub oszukują sami siebie. Żadna bitwa bowiem, tak pod Tarutynem, Borodynem lub Austerlitz, nie odbędzie się nigdy według obliczeń z góry i przewidywań tych, którzy nibyto nią kierują.
Mnóstwo sił nieobliczonych i niezawisłych (bo nigdy człowiek nie jest bardziej niezawisłym niż w chwili gdy rozchodzi się o jego życie lub śmierć,) oddziaływa na przebieg każdej bitwy, ten zaś wpływ uboczny nie da się naprzód obliczyć i nie będzie nigdy stosował się do kierunku jaki stara się nadać bitwie siła woli jednego człowieka. Gdy historycy, Francuzi szczególniej, twierdzą apodyktycznie, że ich wojny i bitwy odbywają się według planu naprzód ułożonego; jedyny wniosek, jaki można z tego wyciągnąć jest ten: że opisy ich nie są dokładne.
Jest udowodnionem, że bitwa pod Tarutynem nie miała tych następstw i tej doniosłości jakiej oczekiwał i spodziewał się po niej hrabia Toll; ani rezultatów, które radby był osiągnąć hrabia Orłow, mianowicie: Wziąć ni mniej ni więcej tylko Murata w niewolę! Nie udało się również Bennigsen’owi znieść do szczętu Francuzów, czego pragnął gorąco. Może również nie jeden z oficerów nie otrzymał tak wielkiego awansu o jakim marzył, a ten lub ów kozak nie dostał łupu tak bogatego jakiego się spodziewał... i tak dalej i dalej... Jeżeli byśmy jednak zważyli, że głównym celem wtedy wszystkich Rosjan było wypędzenie Francuzów z kraju i zadanie ciosu śmiertelnego ich armji, wtedy przekonamy się najoczywiściej, że bitwa pod Tarutynem była pod tym względem niezbędną i najpożyteczniejszą w owem stadjum kampanji, ponieważ celu dopięła. Trudno, nawet niepodobna wyobrazić sobie wyniku bardziej pomyślnego, niż ten, który nastąpił po bitwie. Pomimo najokropniejszego nieładu i zamieszania, armja rosyjska utrzymała olbrzymie korzyści, bardzo małym stosunkowo wysiłkiem i prawie nieznacznemi stratami. Francuzi dowiedli niesłychanej słabości, a armja nieprzyjacielska otrzymała tam cios tak stanowczy, że w warunkach w jakich się wtedy znajdowała, widziała się zmuszoną do natychmiastowej rejterady.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.