Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Trzecia/Rozdział XI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Augustyn z Hippony
Tytuł Wyznania
Część Księga Trzecia
Rozdział Rozdział XI.
Wydawca Piotr Franciszek Pękalski
Data wyd. 1847
Druk Drukarnia Uniwersytecka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Piotr Franciszek Pękalski
Tytuł orygin. Confessiones
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga Trzecia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

ROZDZIAŁ XI.
O modlitwach i łzach jego matki; i o jego nwaróceniu we śnie objawioném.

Panie, tyś wyciągnął z wysokości niebios twoję potężną rękę, i wyrwałeś z głębi ciemności duszę moję, gdy matka moja wierna twoja służebnica rzewniéj mnie przed obliczem twojém płakała, niżeli matki płaczą na pogrzebie swych dzieci. Widziała ona bowiem śmierć méj duszy ogołoconéj z téj wiary i z tego ducha pobożności, które z ciebie miała; aleś wysłuchał ją Panie. Wysłuchałeś jéj łkania; i nie pogardziłeś jéj łzami, których strumieniem w czasie modlitwy ziemię pod swemi oczyma wszędzie zlewała, wysłuchałeś ją litościwie. Albowiem od kogóż innego pochodził ów sen proroczy, który ją tak wielką pociechą i upewnieniem napełnił, iż potém razem z nią w domu przy jednym stole życie prowadziłem, od którego nie dawno odłączyła mnie, ze wstrętu i obrzydzenia sobie moich bluźnierstw kacerskich? Widziała we śnie, że stoi na drewnianéj linii, i że światłem rozjaśniony młodzieniec wesoło uśmiéchający zbliżał się ku niéj w bolesnym smutku głęboko pogrążonéj. Pytał ją tonem raczéj nauczającym, jak dowiadującym się, o przyczynę tak ciężkiéj żałości, i codziennego ronienia tylu łez; a na jéj odpowiédź: że méj zaguby płacze: kazał jéj być spokojną i upomniał ją, aby uważała i spojrzała, że, gdzie ona jest, tam i ja jestem; spojrzawszy widziała mnie przy sobie na téjże saméj linii stojącego. O zapewne! tyś nastawił twego ucha na westchnienie jéj serca, nieskończenie dobry i potężny Boże, który o każdym z nas jakby o jednym tylko, a o wszystkich razem, jakby o każdym oddzielnie masz twoje staranie! Ale tu jest i drugi twéj łaski dowód: gdy opowiadała mi swoje widzenie, usiłowałem przyciągnąć ją do nadziei, że ona raczéj tém kiedyś będzie czém ja byłem; natychmiast i bez wachania się odpowiedziała: nie, nie powiedziano, gdzie on jest, tam i ty będziesz, ale tam on będzie, gdzie ty jesteś. Wyznaję przed tobą Panie moje przypomnienie, ile sobie to odświéżam w méj pamięci; przypomnienie często powtarzane, że bardziéj wtedy uderzyła mnie twoja odpowiédź przez matkę mojr wyrzeczona; która twoje słowa pilnie chowając, nie dozwoliła się mojém kłamstwem, acz podobném do wytłumaczenia, zatrwożyć, ale od razu widziała to, co widzieć miała, czegom zapewne nie widział przed jéj odpowiedzią; bardziéj mnie uderzyła, niźli samo widzenie, które przeznaczeniem było przyszłych jéj, chociaż tak przewłocznych radości, i rozweseleniem ciężkiéj w ów czas jej troski.
Albowiem dziewięć jeszcze lat upłynęło, w których przewłoce, w owym błędzie skażenia i ciemnosciach fałszu mordując się, często powstać usiłowałem, lecz srożéj jeszcze rzucony głębiéj coraz w przepaść się toczyłem. Ta jednak wdowa czysta, trzeźwa i pobożna, jakie ty kochasz, aczkolwiek mocną nadzieją już rozweselona, ale niemniéj w płaczu i westchnieniach ustawiczna, nie przestawała w każdéj godzinie swych modlitw, wznosić za mną jęki i westchnienia do ciebie. Modlitwy jéj, dochodziły przed twoje oblicze, tyś atoli dozwalał, abym dłużéj się toczył i w owych ciemnościach zanurzał.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Augustyn z Hippony i tłumacza: Piotr Franciszek Pękalski.