Anafielas (Kraszewski)/Pieśń trzecia i ostatnia. Witoldowe boje/XXXIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Anafielas
Podtytuł Pieśni z podań Litwy
Tom Pieśń trzecia i ostatnia

Witoldowe boje

Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1843
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cała pieśń trzecia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XXXIII.

Cóż tak huczno, wesoło,
Na Malborskim dziś dworze?
Wszystkie okna się świecą,
Wszystkie dymią kominy,
Służba biega zziajana,
A za stołem biesiada,
I w podworcu gromada,
Za stołem z Mistrzem Panem
Witold usiadł za dzbanem,
A dokoła drużyna,
Cichą, żywą rozmową
Bujną wrzawę godową
Tajnym szmerem przecina.

Co tak huczno, wesoło,
Na Malborskim dziś dworze?

Wszystkie okna się świecą,
Wszystkie dymią kominy,
Na podworcu tłum, wrzawa,
A w komnatach zabawa,
Krzyżaków izby pełne,
Żmudzi pełen podworzec,
Żmudź z Witoldem na boje
Zebrała się iść razem,
Za Kiejstuta się pomścić,
Na Jagiełłę uderzyć.

W świetlicy po za stołem
Siedzi on; Krzyżak siedzi;
Kniaź Olszański i żona,
Co z Krewa wypuszczona,
Za mężem się pognała;
I Zofja Witoldówna,
Kwiat ogródka różany,
W polu biała lilija.
Przyjaciele Kiejstuta,
Witolda przyjaciele,
Na Litwę się sposobią.

— Słuchaj — Mistrz, ciągnąc na ustroń Witolda —
Słuchaj mnie — rzecze — ja ci pomoc daję,
Zamek Malborski mieszkaniem wyznaczam,
Wojsko pod twoje zgromadzę rozkazy,
Ale pomnijcie, że piérwszy warunek,

Abyście chrztem się z pogaństwa obmyli. —
— Przyjmę chrzest — Witold odrzucił po chwili —
Przyjmę chrzest. —
— Zawrzesz z Zakonem przymierze?
— Zawrę, jak chcecie. —
— I stali w swéj wierze,
Trzymajcie z nami. Niech was Jagiełłowe
Nie wstrzęsą słowa pokoju i zgody. —
— Zawrę umowę, dotrzymam umowę. —
— Z nami, wy panem; Litewskie narody
Sciśniecie w ręku, zgarniecie pod siebie.
My wam staniemy do boku w potrzebie.
Pomnijcie, Mindows kiedy nas porzucił,
Zginął. —
— O Mistrzu! nie bójcie się o mnie.
Co wam przyrzekę, dotrzymani niezłomnie.
Na kiedy Mistrzu, na Litwę wyprawa? —
— Wojska gotowe. Dzisiaj przybył goniec.
Czas nam wyruszyć. Jagiełło nie w domu,
Trok waszych, Xiążę, niéma bronić komu:
On na Podlasiu u Janusza gości,
Suraż, Drohiczyn i Mielnik oblega.
Stare to także Kiejstutowe włości. —
Witold radośnie do Mistrza przybiega.
— Więc poco czekać? Jutro w pochód idziem! —
— Jutro? —
— Nie daléj. Gdy Jagiełło wróci,
Ciężéj nam będzie na Litwie plądrować. —

Czolner rzekł słowo w ucho Komturowi.
— Więc jutro, Xiążę, szczęśliwéj wyprawy. —
Dłoń zatarł Witold — O, długo czekałem
Bezbronny więzień, wygnaniec, bezczynny!
Jutro!! — I Xiążę Olszańskie porywa:
— Ty, Algimundzie, idź do naszéj Żmudzi,
Na jutro półki przysposób. O świcie
My występujem, i wy wystąpicie.
Bądźcie gotowi. We mnie krew inaczéj
Płynie po żyłach; drga ręka, drży serce!
O! gdyby ująć ojcowskie morderce,
Gdyby szeroką, czérwoną krwi strugą,
Pomścić się razem nad panem i sługą! —

Niéma nocy na grodzie,
I dnia wszyscy czekają,
By wyruszyć o wschodzie.
Żmudzini potrząsają
Smolne oszczepy swoje,
Łuki z rogów wygięte,
Proce z skóry wycięte,
Rzadkie rdzawe szablice.
Krzyżacy zbroje jasne
Sposobią, i pancerze
I hełmy podwiązują,
Włócznióm końce ze stali
Kują. Nim dzień zaświta,
Trzeba w pole wyruszyć.

Kniaź Algimund się gania
Z gromady do gromady,
Dzieli ufce, rozdaje,
I dowódzców stanowi,
I chorągwie podziela.

Z świtem Malborga bramy
Otwarły się széroko.
Czoło — ufiec Krzyżacki,
Ciało — Żmudzcy żołnierze,
Tył Mistrz z swemi im bierze.
Tak Litewska się siła,
Opasana dokoła,
Do Krzyżackiéj wcieliła;
Z wielkim krzykiem puściła
Ojczyste niszczyć sioła;
A na czele proporzec
Krzyżem czarnym powiewa,
I chorągiew za niemi
Lśni znaki Krzyżackiemi.

Dniem, nocą bez oddechu
Ciągną wojska pod Troki.
Mistrz nagli do pośpiechu,
Witold wielkiemi kroki
Z bijącém sercem leci
Ku rodzinnéj dzielnicy.


Ot już widać jezioro;
Na kępie, na jeziorze,
Czarne zamczysko słoi,
Wieże wysoko wznosi;
Po nad brzegiem jeziora
Drobne chaty czernieją;
Za chatami, wzgórzami,
Las z ciemnemi sosnami
Objął miasto dokoła.

Nim załoga postrzegła,
Zanim na mur wybiegła,
Już Krzyżacy schwycili
Prom i łodzie na brzegu,
Już na ostrow przybili,
Do bram walą, szturmują.
Obudzona załoga
W koszulach na mur bieży.
W zamku popłoch i trwoga,
A na czele dowódzcą
Stary Hanul Wileński;
On szykuje, on wrota
Kazał ziemią podsypać,
Kazał wodą oblewać,
Z murów kamieńmi miota,
Po basztach stawi straże,
Wściekle bronić się każe,
Ani myśli poddawać.

Trzykroć Mistrz doń posyła,
By się poddał z załogą.
On posłańca nie słucha,
W wojsko swe natchnął ducha,
Sam na wieży rozkazy
Daje, bieży, i w chwili
Już Krzyżaków trzy razy
Oblężeni odbili.

A wtém łodzie sprzężone
Niosą ciężkie tarany;
Podstawiają pod ściany.
Napróżno na obronę
Wojsko, ogień, kamienie,
Wrzątek leje i kłody
Zrzuca. Wkrótce zabrakło
I kamieni i wody.
Taran w bramy kołacze,
Wrota trzeszczą ugięte,
I żelazne okowy
Pospadały odcięte.
Strach załodze zamkowéj!

Ale noc czarna zrywa
Bój krwawy i szturm ciężki.
Mistrz do jutra odkłada.
Witold do wrót przybywa,
Po litewsku odzywa.
Próżno! — z murów zniknęli,

Słuchać nawet nie chcieli.
Noc oblężeni całą
W trwodze bez snu spędzili;
A zaledwie zadniało,
Krzyżacy uderzyli,
Tłuką w wrota tarany,
Tłuką belki o ściany.
Wali się mur. Wyłomem
Wpada Witold z pogromem;
Za nim Krzyżacka rzesza,
Ogień niosąc, pośpiesza.
Zewsząd się zamek pali,
Zewsząd Krzyżacy stoją;
Kogo mieczem oszczędzą,
Tego w płomień zapędzą.
I z Trockiego zamczyska
Już kupa rumowiska,
Z któréj dymy się wleką
Po dolinie daleko.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.