<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LVII.  Znowu przeszkoda.

Poraz trzeci miał Gerald sznurek na szyi, poraz trzeci groziła mu śmierć. Już zabierano się do wciągnięcia go na gałąź, gdy od strony zarośli rozległ się czyjś gruby tubalny głos:
— Stój!
I z lasu wybiegł z bronią w ręku wysoki o szerokich barach człowiek, wołając:
— Nie ruszać go! Bo kulę wpakuje do żołądka! Rzuć sznurek w tej chwili! Rzuć!
Zjawienie się Zeb Stampa, którego szanowano powszechnie, a którego niektórzy lękali się, wywarło piorunujące wrażenie. Oprawcy mimowoli opuścili ręce.
— Cóż to, chcecie go powiesić? — ryknął Stamp. — Zwariowaliście? I pan, mister Pointdekster i Sam Manly zgadzacie się na podobne bezprawie?
— Nie zna pan wielu faktów, Zeb Stamp. — chciał się usprawiedliwić przewodniczący.
— Do djabła z waszemi faktami! Nawet słuchać nie chcę. Rozstrząsną je wtedy, gdy sprawa dojdzie do prawdziwego sądu, którego wyrok będzie prawomocny!
— Niesłusznie pan staje w jego obronie, — rzekł Calchun. — A zresztą jaki masz pan interes do podsądnego.
— Jaki interes? Jest on po pierwsze moim przyjacielem. A powtóre nie mogę patrzeć spokojnie na waszą warjacką awanturę nawet, gdyby miała się odbywać pod gołem niebem, w prerji!
— Co on mówi? Warjacka awantura! Panowie, nie słuchajmy tego błazna i róbmy swoje. Krew zabitego woła o zemstę! Bierzcie sznurek!
— Tylko mi się waż! — krzyknął Stamp. — Zanim powiesicie Geralda, musicie pierwej mnie zabić. Ale ja swego życia za byle co nie oddam!
Tłum ustąpił. Jedni z bojaźni, inni z powodu, że zaczęli powątpiewać, czy wyrok jest słuszny. Stamp spostrzegł, że szala wygranej przechyla się na jego stronę.
— Przenieście go do kolonji, — zaczął przekonywać — niech go tam sądzą. Ale jestem moralnie przekonany, że Gerald nie zabił młodego Pointdekstera, dla którego miał zawsze wiele szacunku i uznania.
— Pan nie wie, mister Stamp, że Gerald miał awanturę z młodym Henrykiem w nocy przeddzień zabójstwa, — zauważył przewodniczący.
— Kto tak powiedział? — zapytał Stamp.
— Ja — wystąpił naprzód Calchun. — Ale nie jestem skłonny odpowiadać na pańskie pytania. Gentlemani, spodziewam się, że moje zeznanie wystarczyło wam w zupełności. Pocóż więc zatrzymujecie wykonanie wyroku z powodu tego starego durnia?
— Ja stary dureń? — ryknął Stamp, przysuwając się do Calchuna. — Cofnij pan w tej chwili to nierozważnie powiedziane słowo! Daję swoją głowę, że pan to zrobisz! Jeżeli nie, to godzina pańska wybije wkrótce. Pamiętaj pan o tem. A co do awantury Geralda z Henrykiem, to są to tylko plotki. Mówicie o faktach? Ja mam również fakty.
— Proszę, niech pan powie, jakie? — zapytał przewodniczący.
— Przedewszystkiem Gerald ma ciało w ranach. Przypuśćmy że to są ślady pazurów wilczych, Ale dlaczego ma stłuczone i spuchnięte kolana?
— Nic dziwnego. Musiał walczyć z Henrykiem, który ze swej strony nie mógł pozwolić zarznąć się, jak cielak. Pańskie przypuszczenia o wilkach mogą być trafne, ale to co nam tu wygadywał ten Irlandczyk o jaguarze — brednie.
— Pan mówi o Felimie? Gdzie on jest?
— Uciekł i uratował skórę. Ale my go znajdziemy i powiesimy, aby nauczył się mówić prawdę.
— Mogę potwierdzić to wszystko, co mówił Felim o jaguarze. Sam zastrzeliłem tego zwierza i uratowałem Geralda.
— Irlandczyk opowiadał jeszcze o Indjanach.
— I to również prawda. Oto na dowód hiszpańskie karty, porzucone przez nich.
— Indjanie, grający w karty! Jak się to komu podoba?
— Owszem, wiele plemion Indjan posiada białych niewolników i ci zapewne nauczyli ich grać w „monte“, ulubioną grę meksykańczyków.
Wiadomość, że bawili tu Indjanie, wywarła niemiłe wrażenie na zebranych.
W tej chwili rozległ się tętent konia i na wzgórzu ukazała się znajoma postać Isadory.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.