Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/014

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 14. Wychowanie szkolne. — Emulacya, akademie, dyalogi, teatr. — Kongregacya maryańska. — Bezpłatność nauczania.

Kształcenie rozumu, to dopiero jedna część wychowania. Ratio wielkie staranie loży na kształcenie woli, uformowanie serca młodzieży. Wbrew dzisiejszemu systemowi, aby uczniowi ułatwiać i wiecznie ułatwiać naukową pracę, a wykłady szkolne aby były takie, iżby uczeń lekcyi zadanej ze słuchania w szkole mógł się nauczyć, Ratio zmusza młody umysł odrazu do rzetelnej i wytrwałej pracy, a więc do pamięciowego wyuczenia się prawideł gramatyki, poezyi, wymowy, ustępów celniejszych z klasyków, i do codziennej pisemnej pracy, do codziennych egzaminów, do koncertacyj i dysput w klasie, do powtarzań tygodniowych, miesięcznych i półrocznych. Nauka przychodziła chłopcu z pracą, z trudem, z przezwyciężeniem siebie t. j. wrodzonej młodemu wiekowi ruchliwości i niestałości a więc umoralniała go. Karność też szkolna, surowsza nierównie jak w dzisiejszym systemie, rozciągała się i po za mury szkolne.
Czuwał nad nią prefekt szkół, prawa ręka rektora. Jeżeli szkoły były liczne, po 600 i więcej uczniów, jak n. p. w Poznaniu, Wilnie, Lwowie, to było dwóch prefektów, jeden dla szkół niższych, drugi dla wyższych. Już św. Ignacy polecił, ażeby „stosowie do rozmaitości miejsc i osób, dla każdego kolegium ułożono wchodzący we wszystkie szczegóły regulamin szkolny;[1] od 1599 r. główne, wspólne wszystkim szkołom przepisy regulaminowe podaje Ratio studiorum w 15 paragrafach.
Młodzież szkolna ma z góry wiedzieć, że na to uczęszcza do szkół, aby razem z nauką nabywała pobożności i cnót wszelakich. Dlatego co dnia ma bywać na mszy św., co tygodnia na egzhorcie lub kazaniu, co miesiąca przystępować do sakramentów św. Strzedz się powinna przysiąg, lekkomyślnych przezwisk, przekleństw, kłamstwa i obmów, gier i lokalów zakazanych; unikać towarzystwa osób podejrzanych; nie bywać na publicznych widowiskach i przy egzekucyach wyroków śmierci. Przykładając się pilnie, sumiennie do nauk, z całą szczerością, starać się ma o czystość serca i wykonanie przykazań bożych, o nabożeństwo gorące, dziecięce do Najśw. Maryi Panny i Aniołów Stróżów. Cechą jej i znamieniem ma być skromne i przyzwoite ułożenie.
Do szkoły nie wolno wchodzić z jakąkolwiek bronią, wszczynać zwady i bitki, biegać po korytarzach i placach, krzyki wyrabiać, walać, psuć, krajać nożem ławki, stoły, tablice i sale szkolne. Niesfornych, gdy upomnienia nie pomogą, czeka kara chłosty, którą wymierza osobny na to świecki corrector i zawsze wobec prefekta szkól i kilku świadków. Najwyższą karą wydalenie ze szkół[2].
Kara chłosty była w zwyczaju na wszystkich uniwersytetach i akademiach XVI. i XVII. wieku, tembardziej więc w gimnazyach. Przecież samego św. Ignacego, gdy 33 lat mając, zapisał się na akademię w Barcelonie, skazano na rózgi, jako rozsiewacza błędnych doktryn i już się chłopięta, koledzy jego z gramatyki, z pękiem rózg zebrały na egzekucyą, gdy wdanie się kilku rozsądniejszych profesorów wykazało niewinność jego i wyrok na plagi cofnięto. Statuta bursistów akademii krakowskiej wspominają szczegółowo, za jakie przestępstwa plagi wymierzone być mają dorosłym nawet uczniom filozofii. Ratio studiorum tę karę sprowadza do bardzo umiarkowanych rozmiarów, zazwyczaj tylko za burdy i zwady uliczne, za swywolę obyczajową, za nałogowe lenistwo i zuchwalstwo.
Nad ładem i porządkiem w klasach czuwali ustanowieni z lepszych uczniów, przez profesora klasy dziesiętnicy decuriones. Ci egzaminowali swoją dziesiątkę przed godziną szkolną, czuwali nad ich kontrolą, sprawowaniem się w klasie. Dekurionów pytał lekcyi starszy dziesiętnik a tego znów sam profesor. Korytarzową wartę trzymał sam prefekt szkół, albo wyręczał się którym z młodszych magistrów. Tym sposobem zapobiegano schadzkom pokątnym i niepotrzebnym wybieganiom z klas i z gmachu szkolnego.
Dla nadzoru uczniów po za szkołą, nie wolno było uczniom „stać gospodą“ u tych osób, które od prefekta szkół do tego nie były upoważnione. Jeżeli kilku uczniów mieszkało razem, jeden z nich, poważniejszy wiekiem i obyczajami, miał nadzór nad nimi, był ich „pedagogiem“ i odpowiadał przed władzą szkolną za ich pilność i zachowanie się. Od czasu do czasu prefekt szkół wizytował studentów gospody; jeżeli znalazł co niestosownego, a upomnienie nie pomogło, odbierał gospodarzowi prawo „trzymania“ studentów, tym zaś kazał się przenieść na inną gospodę.
W dni wolne od szkół, zazwyczaj wtorki po południu, studenci szli gromadnie, klasami, na przechadzki i zabawę, ale gospodarz klasy z nimi. Wolno było i w dni szkolne wyjść na przechadzkę, ale pod okiem „pedagogów“ domowych, gospodarza, lub rodziców. Tych ostatnich, jeżeli nie dosyć czuwali nad pilnością i dobrą konduitą synów w domu, wzywał prefekt szkół do siebie, upominał, dawał potrzebne instrukcye. O jakimkolwiek tajemnym nadzorze w szkole lub po za nią, lub o obowiązku albo zachęcie donoszenia na kolegów słowa jednego w Ratio studiorum nie było i niema. Ustawy szkolne publikowano co roku, nadzór wykonywano ścisły, ale jawny, w ustawach zapowiedziany. Tym sposobem dom, rodzina przychodziła w pomoc szkole z rzetelną korzyścią edukacyi.
Bardziej niż rygorem i karami poleca Ratio umoralniać uczniów pochwałą, nagrodą i szlachetnem współzawodnictwem. Pełne są o tem reguły rektora, prefekta szkół, profesorów klas. Porządna, karna młodzież wesołą była a uczyła się chętnie. Wiedziała, i to w nią wpajano, że to jej obowiązek, ale wiedziała i o tem, że to spełnienie obowiązku znajdzie uznanie u profesorów i kolegów, pochwałę i nagrodę.
Nietylko akademie, ale i szkoły niższe czyli gimnazya zakonu cieszyły się, na mocy przywilejów papieskich a częścią i na prawie zwyczajowem szkół innych, wielkiemi prerogatywami korporacyjnemi. Studenci jezuiccy, wyjęci z pod jurisdykcyi grodzkiej i miejskiej, podlegali tylko władzy rektora akademii lub szkoły. Nawet na wypadek zbrodni lub cięższego przewinienia pierwej sąd rektorski badał winę, ogłaszał winowajcę jako wydalonego ze szkoły i oddawał go w ręce władz publicznych. Ta „eksemcya“ wbijała młodzież szkolną w pewną ambicyą korporacyjną, charakter studenta miał dla niej urok, cieszył ją, w stosunkach towarzyskich naznaczał jej poczesne miejsce. Z drugiej znów strony, pilny, porządny uczeń, odznaczany bywał dobrą notą, publiczną pochwałą w klasie, podarunkiem obrazka, relikwiarza lub książeczki pożytecznej, godnością dekuriona, który miał przywilej „intercesyi“ wstawiania się za kolegą skazanym na karę lub złą notę, albo wpisaniem do albumu Sodalisów Maryi, o których powiem niżej.
Rok szkolny kończył się rozdaniem nagród z okazałością i pompą. Był to dzień uroczysty dla miasta, dla okolicy całej. W wielkiej auli, gustownie ozdobionej, biskup lub inny dygnitarz, lub rektor, prezydował zebraniu zacnych gości, rodziców i przyjaciół młodzieży, która strojno i gromadnie zapełniała salę. Akt rozpoczynał się oracyą albo dyalogiem, albo scenicznem przedstawieniem. Poczem herold albo prefekt szkół, wziąwszy „złotą księgę“ nagród do ręki, donośnym głosem czytał: Quod felix faustumque sit rei litterariae omnibusque nostri gimnasii alumnis Praemia consecuti sunt — Primum praemium solutae orationis Rhetor N. N. Ten wychodził z studenckiego tłumu, złożywszy ukłon, zbliżył się do rozdawcy nagród a prezydenta zebrania, odbierał nagrodę i wśród burzy oklasków, huku bębnów, i wrzasku kapeli, wracał na swe miejsce. W ten sposób głoszą nazwiska dalszych „premiantów“. Z każdego przedmiotu osobno bywały nagrody, osobno znów z pilności i zachowania się. Bywało, że jeden i ten sam uczeń cztery i pięć nagród otrzymywał. Były to książki, ozdobne relikwiarze, muzyczne instrumenta, atlasy, globusy i t. p. Następnie herold ogłaszał Accessit praemio i tu wymieniał nazwiska pilnych, zacnych, ale nie celujących uczniów — tym dawano mniejsze nagrody. Po dziśdzień w liceach i szkołach francuskich odbywa się zamknięcie roku i rozdanie nagród w sposób podobny.
Walną dźwignią wychowania w myśl Ratio było szlachetne współzawodnictwo. Już św. Ignacy w IV. części swych konstytucyj zalecał „święte“ współzawodnictwo między umysłowo równymi uczniami, Ratio czyni to samo, honestam aemulationem każe wprowadzić do szkół niższych, gimnazyalnych wszystkim profesorom.[3] W praktyce działo się to tak.
Na początku roku profesor dzielił uczniów na ślepy traf na dwa oddziały; zadał potem ćwiczenie szkolne, pensum. Dwaj, którzy to pensum najlepiej wypracowali, otrzymywali dowództwo consules, imperatores, ci którzy zaraz po nich najmniej błędnie zrobili, dodani im jako podkomendni quaestores, tribuni. Konsulowie z kwestorami, ustawiali całą klasę w pary po dwóch równych w postępie naukowym, i ci nazywali się aemuli współzawodnicy. Z tych dwóch emulów wybierał sobie każdy konsul jednego. Tym sposobem klasa podzieliła się na dwa, o równych prawie siłach naukowych obozy, które dla nadania sobie poloru erudycyi, przybierały nazwy Rzymian i Samnitów lub Kartaginczyków, Greków i Macedonów itp. Kiedy więc profesor zapytał ucznia z obozu np. Rzymian, natychmiast wstawał jego emul z obozu przeciwnego; jeżeli tamten nie umiał dać odpowiedzi, to ten dawał za niego. Gdy zaś i ten pytania rozwiązać nie umiał, profesor pytał drugiego, wołając: sequens — zaraz wstawał jego aemulus. Odpowiadający otrzymał dobrą lub złą notę w katalogu profesora, ale równocześnie quaestor czyli podskarbi zapisywał dobrą lub złą notę dla całego obozu. Dobre więc noty jednostek stanowiły skarb, złe, dług publiczny całego oddziału. Z końcem tygodnia lub miesiąca obliczano plus i minus, po której stronie przeważało plus dobrych not, po tej stronie victoria zwycięstwo. Zwycięzcy otrzymywali honorowe miejsca w ławkach, odznaki i nagrody.
Bywało, że obydwa obozy stawały do walki concertatio. Konsulowie i kwestorzy zasiadali na krzesłach kurulnych, jako examinatores z pewnej „partyi“ gramatyki lub prawideł poezyi czy wymowy, objaśnionych już w klasie, zadając kolegom pytania. W odpowiedzi na nie wstawał wywołany uczeń, ale zaraz i jego aemulus. Bywało i to, że taką concertationem walkę naukową staczały klasy wyższe z niższemi, w których te same, tylko mniej lub więcej obszernie wykładano przedmioty. Wtenczas przeciwne obozy jednej klasy podawały sobie dłoń bratnią i wspólnie uderzały na wroga.
W ten sposób pojęte i wykonywane współzawodnictwo, żmudną skądinąd naukę szkolną czyniło zajmującą, utrzymywało młodzieńczą uwagę w ciągłem natężeniu, budziło poczucie własnej godności i solidarności korporacyjnej, przyzwyczajało do pewnego samorządu, do występowania publicznie z godnością i śmiało a było jednym bodźcem więcej do postępu w naukach.
Był jeszcze inny sposób tej „szlachetnej“ emulacyi; akademie i kongregacye maryańskie. Tylko pilni zdolni i przykładni uczniowie mogli należeć do tych instytucyi, tylko najcelniejsi, najzacniejsi obierani bywali na prezesów i dygnitarzy tychże. Akademicy i sodalisi mir mieli i poważanie u kolegów, zaufanie wielkie i szacunek u profesorów. Wykreślenie z listy członków akademii lub z albumu kongregacyi, upokarzającą było karą, równało się hańbie wypędzenia od chorągwi rycerskiej.
Akademie, to zebrania najcelniejszych uczniów w celach naukowych. Odbywały się w dnie świąteczne i wolne od szkoły pod kierunkiem którego z profesorów, praefecti academiae scholasticae. Członkowie akademii sekretnemi wotami wybierają z pośród siebie rektora, dwóch lub więcej doradców consiliarii i sekretarza. Na walnych zebraniach, które przynajmniej dwa razy do roku dla wyboru rektora i konsyliarzy się odbywają, każdy z członków ma prawo wnieść swe życzenia i zażalenia i stawić wnioski, które przyjęte lub odrzucone bywają większością głosów. Temat do sesyj akademickich wyznacza rektor i senat akademii w porozumieniu z ks. prefektem, z zakresu szkolnych przedmiotów. Były więc dla trzech najniższych klas akademie gramatykalne, były dla 4 i 5tej akademie humanistów i retorów, dla szkół wyższych akademie filozofów i teologów. Objaśnić, rozwidnić, rozszerzyć a nadewszystko uprzyjemnić naukę, zaprzątnąć użytecznie umysł w godzinach wolnych, oto cel tych akademii. Niekrępowani rutyną szkolną akademicy, mieli sposobność rozwijania samodzielnie swych talentów.
Gramatycy, uprzedzając wykład szkolny, rozbierali albo analizowali bajki Fedra albo innych łatwiejszych autorów. Humaniści i retorzy czytali własne utwory wierszem i prozą, bajki, elegie, ody, hymny i mowy na tekst przez rektora akademii podany, objaśniali wybrany dowolnie ustęp z klasyków, to znów uczniowie wyższych szkół obrabiali ulubioną jaką tezę filozoficzną, albo teologiczną, nad którą wywiązywała się dyskusya poważna, dysputa zaostrzona pociskami opugnantów. Powtarzanie wyłożonych w szkole kwestyi i wynajdywanie trudności i zarzutów przeciw tezom, wchodziło także w zakres akademii filozoficzno-teologicznej. Dla kultury języków greckiego i hebrajskiego odbywano akademie raz w miesiąc przynajmniej. Kilka razy do roku, w większe święta, akademicy zapraszali na swe zebrania znamienitszych gości, zwało się to consessus acaclemicus. Deklamacye, dialogi, dysputy, czytanie lub oratorskie wygłaszanie własnych utworów, czasem nawet odegranie krótkiej komedyi lub dramatu, wchodziło w ramy tego aktu.[4]
Sceniczne przedstawienia (theatra) Ratio studiorum toleruje tylko. Dawane być mogą bardzo rzadko, i to za pozwoleniem prowincyała, w języku łacińskim, a tylko w międzyaktach użyty być może język ojczysty. Treść ich ma być budującą, kobiece postacie w nich występować nie mogą, chyba wyjątkowo i w roli poważnej. Grywała młodzież tragedye, dramaty, komedye wesołe ale nie trywialne, dyalogi, misteria Bożego Narodzenia, Męki pańskiej i Najśw. Sakramentu, te ostatnie w kościołach lub na rynku i placach publicznych. Dla uczczenia Najśw. Maryi Panny i Świętych pańskich, mianowicie świeżo beatyfikowanych lub kanonizowanych, urządzano w różnych językach sceniczne dialogi w świątyniach, zwyczajnym zaś lokalem teatralnym była wielka aula, lub dziedziniec szkolny.
„Dramatem jezuickim“ nazywano sceniczne przedstawienie, dawane na zakończenie roku szkolnego. Procesye Bożego Ciała kończyły się często alegorycznem, z pisma św. starego zakonu czerpanem przedstawieniem na rynku, Chrystusa Pana w Najśw. Sakramencie utajonego.
Autorami i reżyserami scenicznych przedstawień byli Jezuici, zazwyczaj profesorowie retoryki; niektórzy jak O. Balde zjednali sobie europejską sławę, czasem też i który z retorów lub humanistów ułożył dramacik lub komedyjkę. Grywano także komedye starego Plauta i Terencyusza, ale oczyszczone z moralnego brudu. Pielęgnowanie poezyi klasycznej, uczciwa rozrywka dla młodzieży, zbudowanie religijno-moralne widzów; oto były cele „szkolnego teatru“. Z tem wszystkiem częste są upomnienia i obostrzenia jenerałów, prowincyałów i kongregacyi, świadczące, że wbrew przepisom, teatr grano częściej, jak raz, najwyżej trzy razy do roku, że sztuki teatralne treścią i formą nie dosyć były budujące, wyradzały się w trywialne farsy, a niedawno temu (1878), włoski Jezuita, O. Franco w dziele swem „Praktyczne rady chrześcijańskiego wychowania“, oświadczył się stanowczo przeciw „szkolnemu teatrowi“, jako przynoszącemu mało rzetelnej korzyści, a wiele niebezpieczeństw moralnych[5].
Jeżeli „teatr“ w jezuickich szkołach tolerowano tylko, to za to kongregacya maryańska sodalitas mariana uważaną była za główną zachętę do nauki i cnoty, a dźwignię pobożności. Ratio studiorum z 1599 i 1616 r. nic o niej nie wspomina, zaleca tylko zaszczepienie w serca młodzieży szczególniejszego nabożeństwa do Najśw. Maryi Panny,[6] ale już wcześnie, bo 1558—63 zawiązała się w kolegium rzymskiem, za inicyatywą magistrów gramatyki Sebastyana Cabarassi i Jana Leona z Leodium, pierwsza kongregacya maryańska z celujących uczniów szkół kolegium rzymskiego Congregatio Anuntiationis B. V. Mariae, która w ciągu lat 20, w miarę, jak zakon coraz to nowe kolegia i szkoły w Europie otwierał, rozkrzewiła się tak, że r. 1584 liczyła 30.000 sodalisów studentów. Na prośby więc jenerała Akwawiwy, papież Grzegorz XIII. bullą z dnia 5 grudnia 1584 Omnipotentis Dei, podniósł studencką kongregacyę rzymską do archi-kongregacyi prima primaria Congregatio, zatwierdził jej samorząd i ustawy, nadał zupełnemi odpustami w dzień przyjęcia i siedm razy do roku w główne święta Najświętszej Maryi Panny i wielu częściowemi odpustami; jenerała zaś Jezuitów, lub jego zastępcę, upoważnił do erygowania kongregacyi we wszystkich szkołach zakonu i agregowania do rzymskiej. Papieże, Sykst V. brevem Superna dispositione z d. 5. stycznia 1586, Klemens VIII. brevem z 30 sierpnia 1602 r., rozciągnęli przywilej Grzegorza XIII. na wszystkie rezydencye zakonu, oraz pozwolili, aby nietylko studenci, ale „inni także wierni Chrystusowi“ do albumu sodalisów Maryi wpisani być mogli, i aby przy jednem kolegium lub rezydencyi, jeżeli wielka liczba sodalisów tego wymaga, kilka kongregacyi założonych było. Uczynił to samo Grzegorz XV. r. 1621, a wreszcie wielki czciciel Maryi i zakonu protektor „uczony“ Benedykt XIV. dnia 27. września 1748 r. bullą, Gloriosae Dominae, zatwierdził wszystkie nadania i przywileje poprzedników swoich, niektóre nawet rozszerzył, i pozwolił, aby każde święto Matki Boskiej mogło być tytularnem, głównem świętem sodalisów[7].
Istniały więc i w Polsce, jak indziej, najprzód od roku 1574 kongregacye studenckie nobilium et littratorum, od roku 1616. kupieckie marcatonim i mieszczańskie civium et civissarum. Nie były to zwyczajne bractwa kościelne, ale instytucye religijne zarazem i społeczne, uorganizowane mądrze, ze swym statutem, samorządem i jasno określonemi powinnościami. Uczczenie Matki Bożej, „obrona honoru Maryi“, przywileju Niepokalanego jej poczęcia, udoskonalenie moralne własne i rozciągnięcie jego na jak najszersze koła, oto ich cel i zadanie.
W szczególności zaś studencka kongregacya miała być wyborem wzorowych, najpilniejszych uczniów, nagrodą zarazem i zachętą do nauk i cnoty. Na czele jej stał wydział złożony z prefekta, dwóch asystentów, czterech doradców, sekretarza i skarbnika, wybierany większością głosów na walnem zebraniu. Do niego należało przyjmowanie nowych członków, przygotowanie wniosków pod uchwało walnego zebrania i administracya w najszerszym zakresie. Do boku wydziału dodany był, jako mądra rada i opieka, moderator congregationis, jeden z ojców Jezuitów. Kongregacya miała osobny fundusz i kasę, własne oratorium, albo kaplicę, własną, chorągiew, przybory i naczynia kościelne, własnego kapelana, był nim zwykle moderator, i zakrystyana sodalisa. W dzień przyjęcia otrzymywał każdy sodalis dyplom, podpisany przez moderatora, prefekta i sekretarza i medal srebrny Matki Boskiej, który noszono na wstędze lub łańcuszku na piersi, jako „order Maryi“.
Pobożne „schadzki“ odbywały się co niedzieli i święta Matki Boskiej. Rozpoczynały się od wspólnego odmówienia officium de Beata, albo części różańca, kończyły się „ślubowaniem“ czyli aktem poświęcenia się Matce Bożej i błogosławieństwem Najśw. Sakramentu, poczem odbywała się sesya wydziału, a kilka razy w roku walne zebranie. Częste przystępowanie do św. Sakramentów, gromadny udział w uroczystych nabożeństwach, obchodach i procesyach, oto praktyki religijne. Odwiedzać więźniów, chorych, studentów zwłaszcza i ubogich po domach i szpitalach, uczyć katechizmu i przygotowywać do spowiedzi i komunii św. prostaczków i zaniedbaną religijnie młodzież uboższą, a nadewszystko celować w szkole i w domu pilnością i obyczajami, oto powinności i dobre czyny sodalisów studentów. Nie rzadko, przy publicznych uroczystościach, gdzie występowała wszystka młodzież szkolna, występowali sodalisi pod swą chorągwią, jako korporacya studencka. Zazwyczaj przy szkołach istniały dwie kongregacye, minor, dla klas niższych, major dla wyższych; w wielkich kolegiach, jak w Wilnie, trzy, minor dla gramatyków, media dla humanistów i retorów, major albo maxima dla filozofów i teologów. Od 1634 r., w którym król Władysław IV. powziął myśl ustanowienia orderu Niepokalanego Poczęcia N. M. P., ale jej dla oporu szlachty trwożliwej o swą równość szlachecką nie wykonał, ulubionem, głównem świętem sodalisów była ta uroczystość. Koleżeństwo sodalitium marianum nie kończyło się z opuszczeniem szkół, trwało do końca życia, i każdy sodalis marianus, z któregoby nie był kraju, prowincyi, lub miasta, miał prawo wstępu do schadzek, zebrań i nabożeństw kongregacyi studenckiej, jeżeli nie istniała w tem miejscu inna kongregacya stanowa, kupiecka, mieszczańska lub szlachecka[8].
W połowie XVIII. wieku zakon nauczał w Polsce w 60 kilku szkołach i zakładach naukowych, cyfra kongregacyi studenckich przechodziła setkę, a cyfra sodalisów w przybliżeniu da się oznaczyć na 10.000; piękny to zaiste zastęp celujących uczniów — czcicieli Maryi.
Wielką zaletą jezuickiego wychowania, która mu też najwięcej wzięcia zjednała, że było tanie, bo bezpłatne, a więc przystępne nawet najbiedniejszym. Ratio studiorum nie zna żadnych opłat wstępu do szkoły, żadnych „didaktrów“, taks, czesnych, wkładek lub składek, słowem nic, co się nazywa zapłatą. Przeciwnie, dla ubogich uczniów — bez różnicy pochodzenia — poleca zakładać bursy, w którychby wikt, odzież, mieszkanie, opiekę i pomoc naukową bezpłatnie mieli, a które przy każdem kolegium istniały i od 10—80 alumnów liczyły. Niechaj to nikogo nie dziwi. W myśl konstytucyi św. Ignacego nietylko nauka, ale każda jakakolwiek czynność i praca zakonna ma być bezpłatną, tak, że nawet tytułem kosztów lub jałmużny nagrodzoną być nie może, a to dlatego, „ażeby z większą swobodą i zbudowaniem, wiernym w służbie Bożej pomocnym się być mogło[9]. Na utrzymanie profesorów i szkoły ma wystarczyć fundacya kolegium, dlatego, jak już wspomniałem, instytut i kongregacye polecają usilnie jenerałom, aby nie przyjmowali kolegiów i szkół przy nich nie otwierali, które nie są dostatecznie uposażone[10].
Rozumiano zaś przez utrzymanie sustentatio, nie pensyą, lub honorarium pieniężne, ale jedynie to, co do skromnego odzienia, wiktu i mieszkania, co do dźwignięcia i zachowania w dobrym stanie budynków i opatrzenia biblioteki i innych przyborów szkolnych potrzebne. W Polsce, stosownie do wartości 1-go złotego, która obniżała się prawie z każdym lat dziesiątkiem, liczono na osobę rocznie 100, 200, 300, 500 złp. (w przybliżeniu 125 złr. ausłr. monety). Stosownie więc do dochodów rocznych z fundacyi, kolegia liczyły 10—80 i więcej osób zakonnych, z których część tylko zajęta była nauczaniem w szkole; dla gimnazyów wystarczał prefekt, 4—6 profesorów; dla szkół wyższych, 2—4 dla filozofii, 4—8 dla teologii. Inni zajęci byli zarządem kolegium, jak rektor, minister, prokurator; inni znów pracą kapłańską w konfesyonale, na ambonie i na missyach; inni jeszcze, klerycy zakonni, poświęcali się studyom retoryki, filozofii, teologii; inni nareszcie „bracia“ byli ku posłudze domowej i pracy ręcznej.
Wszyscy oni za swe trudy, zajęcia i prace osobistej zapłaty czy nagrody, nawet tytułem jałmużny, przyjmować nie mogli; całe ich zupełne utrzymanie dawało kollegium z swej fundacyi, ono też opatrywało wszystkie potrzeby szkoły, tak, że uczeń za swą naukę szeląga nie płacił.
Ta bezpłatność nauki nadawała pewną wyższość profesorom, jako nieinteresowanym i niezależnym od uczniów i ich rodziców, ale z drugiej strony była główną przyczyną nienawiści uniwersytetów i akademii do zakonu, iż się wszelkiemi sposobami opierały zakładaniu szkół jezuickich, mianowicie w miastach, gdzie te „główne szkoły“ lub ich filie istniały. Troska o chleb codzienny, albo o lepsze dochody, auri sacra fames panów akademików, którzy zwyczajem średniowiocznym skromnie uposażeni, główne swe dochody z czesnego, taksy egzaminowej, opłat i podarków przy nadawaniu stopni akademickich ciągnęli, pozorowana troskliwością o dawne przywileje, o świetność zakładu, o dobro nauki, oto właściwa przyczyna głośnych sporów akademii z Jezuitami w Polsce i innych krajach. Nie zrażał się tem zakon i nawet przy nadawaniu stopni akademickich, tytułem pokrycia kosztów z tem połączonych, nie przyjmował żadnych, najmniejszych taks, czy opłat od uczniów.









  1. Const. p. IV. c. 7.
  2. Regulae externorum auditorum Societatis.
  3. Reg. Prof. cl. inf. 34. 35. Reg. Prof. rhet, 12. Prof. hum. 7. gramat. 7.
  4. Reg. academiae — Reg. Praef. acad. — Reg. acad. gram — hum. et rhet. phil. et theolog.
  5. Dur S. J. Die Studienordnung der Gesellschaft Jesu, str. 136—148.
  6. Reg. com. Prof. clas. inf. 5.
  7. Leon XIII. nadał d. 13. czerwca 1885 jenerałowi zakonu władzę zakładania za przyzwoleniem biskupów i agregowania wszelkich kongregacyi maryańskich. (Inst S. J. I. 430).
  8. O Sodalisach Maryi, przez ks. St. Załęskiego, Kraków, 1886.
  9. Summarium Constitutionum. Reg 27. Examen I. 3.
  10. Const. p. IV. proem. Congr. I. decr. 73. Congr. II. decr. 8. Congr. V. decr. 69. Congr. XXII decr. 19. każe zamknąć niedosyć uposażone mniejsze kolegia. Zważywszy jednak obecne stosunki państwowo-religijne i społeczne, gdy dawne fundacye kolegiów prawie wszędzie skonfiskowane zostały na rzecz państwa, nowe zaś fundacye są niesłychanie rzadkie, pozwoliła kongregacya jen. XXIV dekretem 18. „przez wzgląd na niegodziwość czasów“, która z każdym dniem staje się niegodziwszą, przyjmować pewną zapłatę od externistów na utrzymanie naszych (profesorów i t. d) potrzebną, dodaje wszelako: „skoro okoliczności czasów pozwalają, niechaj jenerał kolegia nasze do dawnej formy, zgodniejszej z instytutem przywróci“. Z tego samego braku stałych fundacyj kolegiów w XIX wieku, pozwolili papieże Leon XII. 1824, Grzegorz XVI. 1833, Pius IX. 1859 Leon XIII. niektórym prowincyom, jak n. p polskiej (galicyjskiej) przyjmować jałmużny na mszę św. stipendia missalia, i pobożne ofiary na missye.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.