Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/034

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 34. Legat w obozie polskim pod Pskowem.

Dnia 5. paźdz. legat stanął w obozie polskim pod Pskowem. Zapoznajmy się z tą twierdzą i z tym obozem Plan twierdzy skopiował wiernie Possevino dla kardynała di Como[1].
Psków od IX wieku druga stolica księstwa Nowogrodzkiego, od XII w. hanzeatyckie miasto i stolica rzeczypospolitej pskowskiej, zdobyty został podstępem przez Iwana III, przez niego i następcę jego Wasyla III 1510 r. z swobód i wolności odarty, i przez namiestnika carskiego rządzony. W chwili, o której piszemy, jako miasto nie różnił się Psków w niczem od innych miast carskich, upadł politycznie i handlowo, ale jako twierdza nadgraniczna uważany był za niezdobyty. Położony nad ujściem rzeki Pskowy do Wielkiej (Wełykaja), od zachodu obronny grubem wysokim murem, najeżonym armatami i trzystu basztami; od wschodu nad brzegiem rzeki Wielkiej wspinał się dwupiątrowy zamek, opasany drugim murem z działami i basztami. O kilka wiorst dalej rozlewa się wielkie jeziozo pskowskie, łącząc sie szerokim strumieniem z jeziorem czudzkiem (Pejpus). Całość przedstawiała się tak imponująco, że ksiądz Jan Piotrowski, autor „Dyaryusza oblężenia Pskowa“ ujrzawszy pierwszy raz twitrdzę zawołał: „Na Boga, to straszne, Psków to chyba drugi Paryż“[2].
Broniła twierdzy 20 tysięczna załoga pod wodzą książąt Iwana i Wasyla Szujskich[3]. Oni i ich podkomendni Choroszczyn, Pleszejew, Kossecki z całą załogą, zobowiązali się carowi przysięgą przed obrazem Bogarodzicy złożoną, że umrą a twierdzy nie poddadzą. I nie poddali. Węgrzy, Niemcy, Polacy cudów odwagi dokazywali i już zrobiwszy wyłom, część murów opanowali, sztandary polskie na nich zasadzili; odparła ich Moskwa, wprawdzie że z ostatniem wysileniem, ze stratą wielką żołnierza i kilku wojewodów, ale odparła, i naszych, nie bez strat znacznych, z wszystkich zdobytych stanowisk wyrzuciła[4].
Nazajutrz po szturmie rada wojenna w namiocie króla stwierdzić musiała dwie smutne prawdy: wielki i już oddawna czuć się dający brak prochu i niedostateczność sił, zwłaszcza piechoty do walnych szturmów; postanowiono więc podkopami zbliżać się do miasta i rozpocząć formalne oblężenie, a tymczasem czekać na proch i kule, po które „posłano do księcia kurlandzkiego, do Rygi i innych miejsc“ i ściągać jak można zaciężną piechotę. Jedno i drugie nie było rzeczą łatwą. Składy bowiem prochu w Suszy, przez nieostrożność żołnierzy wyleciały w powietrze, nowych zapasów nie sprowadzono w lecie, a teraz pod jesień dla popsutych deszczami dróg, stawało się to rzeczą prawie niepodobną. I na nowe zaciągi piesze pora już spóźniona. Niedostawało też pieniędzy. Król już w czerwcu pożyczyć musiał u księcia na Anspachu 50.000 talarów na zaciągi. Prawda, że 1200 piechoty przywiedli Renczajski, Bielawski, Korf i Plater, ale ta już była zwerbowana dawniej. Wszystkie siły królewskie nie dochodziły 50,000 i tych główna forsa była w konnicy, do oblężenia mało przydatnej. A bez dostatecznego wojska, bez amunicyi zdobywać trzeba było niezdobytą prawie fortecę, i spieszyć z zdobyciem przed zimą, która w owych stronach już 4. października śniegami i mrozem groźna wystąpiła[5].
Oto położenie króla Batorego pod Pskowem dnia 9. września. „Mnie się zda, pisze sekretarz królewski, ks. Piotrowski, że się z motyką na słońce puszczamy. Nie tak się nam było na Psków nagotować“[6]. Nic więc dziwnego, że na onej radzie odzywały się głosy: „odstąpić od oblężenia“, że nawet hetman Zamojski przechylał się do tego zdania i radził królowi, aby już teraz zaraz, póki jeszcze zapasy żywności nie wyczerpane, rozpuścił zniechęconych trudami ochotników; dla zaciężnych wojsk aby pobudował w strategicznych punktach zameczki i kryjąc się w nich przed mrozami, cernował fortecę, i albo głodem zmusił ją do poddania się, albo doczekawszy się wiosny, podjął z lepszem przygotowaniem jej zdobycia. Inni radzili odstąpić od Pskowa, a pójść pod Nowogród, w ich mniemaniu nie tak silnie wzmocniony. Inni jeszcze radzili poprzestać na zdobyciu zameczków Porchów i Udów, aby przeciąć wszelki dowóz żywności obydwom fortecom. „Król jednak za nic w świecie przystać na to nie chciał, gotowy na wszystko, aby tylko od oblężenia nie odstępować, najwięcej dla tego, że czekał wiadomości od Possevina, w jakiem usposobieniu znalazł Iwana i przekonany, że gdyby ustąpił, car rozzuchwalony nadzieją obrony Pskowa, gotów już może do oddania Inflant, teraz zmieniłby to postanowienie“.
Tak myślał król i wyczekiwał — a wojsko? „Tymczasem wojsko nasze dużo cierpiało od zimy, niedostatku i oblężniczych trudów. Ochotnicy zaczęli się domagać uwolnienia od służby, rozeszły się różne o pokoju pogłoski i wielu tego było zdania, że lepiej ustąpić co carowi w Inflantach, niż przeciągać oblężenie z tylu przykrościami połączone... Chodziły wieści po obozie, że król miał Inflanty, gdyby mu się całe dostały, rozdzielić między swych bratanków i Węgrów. Zaciężni żołnierze upadli przez te gadaniny na duchu. Zaczęli też i starzy żołnierze, co to pod Gdańskiem jeszcze służyli, schadzki robić, radzić i o zaległym żołdzie rozprawiać“[7]. A mieli czas potemu: „nic nie robimy, czekamy na prochy z Rygi“[8]. A więc wojsko demoralizowało się na dobre, a z każdym dniem, w miarę jak potężniały mrozy, rosło zniechęcenie i tylko żelazna hetmana ręka wstrzymywała od gromadnej dezercyi. To też cała nienawiść wojska zwróciła się przeciw niemu: „Rozrzucono różne wiersze na niego, w których wyśmiewano jego życie szkolne. Swawola tak daleko się posunęła, że jemu i innym przez otwarte okna paszkwile takie wrzucano“. I uchodziło to bezkarnie, bo hetman mniemał, „że gniewem i karą tylkoby więcej siły zarzutom dodali“[9].
W takim składzie rzeczy łatwo uwierzyć, co pisze rosyjski historyk Kojałowicz, a za nim profesor Zakrzewski, że Possevino zjawił się pożądany, niemal jako zbawca witany radośnie przez całą armią polską[10]. Było tak istotnie: bez tego pośrednictwa legata odstąpienie od Pskowa stawało się twardą koniecznością, okrywającą i króla i wojsko niesławą. Rozumiał to król, więc wezwawszy coprędzej legata „który 5 października na południe do obozu przyjechał i zarazem zsiadł do pana hetmana“, pytał niecierpliwie, jakie warunki pokoju od cara przywozi? Były te same, co przywieźli carscy posłowie królowi do Połocka: car oddawał Inflanty, oprócz nadbrzeżnych miast i zamków, żądał oddania zdobytych w swym kraju zamków, krom Połocka, „sądzi bowiem, że zima nadchodzi ostra bardzo w tych tam stronach, że wojsko pierwszych nawet mrozów nie wytrzyma i król będzie musiał na zimowe leże je rozpuścić, że jak lat poprzednich, tak i teraz do Polski na sejm wróci i od oblężenia odstąpi. On zaś wynajdzie łatwo środki do dalszej wojny i wstrzymania króla w jego zapędach“. Rachuby cara nie były bezpodstawne. „Król jednak stanowczo oświadczył, że nie odstąpi od Pskowa, dopóki go nie zdobędzie lub całych Inflant car nie odda“[11].
Były to już pierwsze dnie października i pierwsze mrozy, udaremniające wszelkie ziemne roboty koło podkopów, dokuczające wojsku w namiotach i demoralizujące je do reszty; zdobycie Pskowa przy braku prochu i piechoty było wprost niemożliwe. Inflant całych car nie odda, Inflant całych domaga się król polski, jeden z nich musi ustąpić — i tu rozpoczyna się właściwa mediacyjna rola legata. Afektem i czcią lgnął on do króla, który już tyle dał dowodów przywiązania swego do Stolicy św. i sprawy katolickiej. O carze wyrażał się oględnie, bronił nawet wobec Polaków przed zarzutami srogości i barbarzyństwa, czem tylko popadł u wielu w podejrzenie stronniczości[12], ale w duszy szanować go nie mógł; dwulicowość i obłudę jego przejrzał nawskróś, donosił o tem w swych listach i odebrał w Rzymie, jeżeli jaką miano, wszelką, nadzieję przystąpienia jego do unii, postanowił więc zmusić bądź co bądź cara do oddania Inflant. W tym celu prosił króla, aby przecie „choć jaką taką nadzieję pokoju zostawił i pozwolił na oznaczenie miejsca, gdzie się z obustron posłowie zjadą i warunki ułożą“, on już dołoży starań, aby król był ukontentowany.
Niczego bardziej nie pragnął król, jak honorowego pokoju, więc coprędzej wyprawił legat gońca, Jędrzeja Połońskiego, z listem do cara, datowanym d. 9 października. Zredagował go po kilku długich z królem i hetmanem naradach. Treść jego, równie jak trzech następnych listów (22 paźdz., 16 listop., 7 grud.), obraca się głównie i nacisk kładzie na to: król polski trwa przy swojem ultimatum odebrania całych Inflant, przygotowany jest do oblężenia Pskowa choćby przez zimę całą, z wiosną wyruszy w głąb carstwa na stolicę Moskwę. Amunicyi ma podostatkiem, sprowadzonej z Rygi, nadeszły i nowe posiłki, zapał żołnierza do wojny choćby przez zimę całą wielki. Już król i przedniejsi pobudować dla siebie kazali baraki, żołnierz kopie głębokie rowy na schronisko nocne przed zimnem, bo przez dzień zagrzewa się wojną. Zamki jedne są już w rękach króla, drugie i sam Nowogród cernowane silnie, tak, że odsiecz dla Pskowa znikąd przyjść nie może. Próbował przybyć z nią Chwastow, ale rozbity i wzięty w niewolę, drugi wódz Mściwołów ledwo sam z życiem uszedł, oddział jego rozbity, połowa wzięta do niewoli. Zagony wojsk polskich i litewskich Tatarów rozbiegły się szeroko i daleko po kraju (o 4 mile pod Starycę, chwilową rezydencyą cara i o mało jego samego nie zabrały jeńcem), szerząc dokoła mord i pożogę. Niech car ulituje się swych poddanych, którzy wśród srogiej zimy po lasach i puszczach już się ukryć nie mogą, pod miecz polski pójść muszą; niech nie rozlewa marnie krwi tysięcy swych żołnierzy, bo Pskowa nie uratuje, król go zdobędzie zimą czy wiosną, ale od oblężenia nie odstąpi. Zdawszy komendę na hetmana, sam pospieszy do Litwy po nowe zaciągi, aby pochodnię wojny w serce Moskwy zanieść. Król szwedzki w sojuszu z polskim zdobywa w Inflantach zamki jeden po drugim, rugując z nich carskie załogi. To wszystko bacząc, senatorowie nastaja na króla, aby wojował bez wytchnienia. Jakoż codziennie ostrzeliwają miasto trapione głodem i chorobami, a niebawem gotuje się nowy szturm walny. Król wszelako, jedynie przez cześć dla papieża, gotów skłonić się do pokoju i wyznaczyć swych wielkich posłów. Niech car uczyni to samo i na pograniczu obierze miejscowość do wspólnych układów. Niech się jednak spieszy, bo każdy dzień zwłoki pogorszą jego dolę, a tysiące śmierci jego poddanym, setki mil zniszczenia jego krainom przynosi, i dlatego niech swych posłów w dokładną instrukcyę i pełnomocnictwa opatrzy. On, legat papieski, zjawi się tam jako rozjemca, a dokonawszy zgody, z posłami jego do Moskwy powróci, tymczasem pieniądzmi, wstawieniem się u hetmana, osładza dolę jeńców moskiewskich, których co dnia przybywa mnogo[13].
Dopiero jednak 13 grudnia rozpoczęły się pod rozjemstwem legata układy posłów królewskich z carskimi w Jamie Zapolskim; dwa długie miesiące czasu potrzeba było na wyprawienie gońców, umocowanie, opatrzenie w instrukcyę i przybycie posłów obustronnych. Legat tymczasem nie próżnował w obozie polskim. Miewał łacińskie kazania do króla i starszyzny wojskowej[14], niósł przez tłumacza pomoc duchowną żołnierzom, między którymi wielu było heretyków, nawiedzał, cieszył, opatrywał jałmużną jeńców moskiewskich. „Pana gniezneńskiego, Jana Zborowskiego, heretyka, cały dzień nawracał... mówi już o papieżnikach inaczej, a już nie tak Lutrowi oddany“[15]. Równocześnie dawał rady nuncyuszowi Cagliari w Warszawie w sprawie obsadzenia kilku biskupstw, pisał częste listy do rektorów seminariów papieskich w Pradze i indziej. Niemało czasu zabierały mu częste narady z królem, hetmanem i starszyzną.
Batory zawarł był przymierze z Janem III., królem Szwecyi, przeciw Moskwie, popierał, jak widzieliśmy, legacyą szwedzką Possevina, ale król Jan, zamiast zrobić skuteczną diwersyą od strony Białego morza, wyprawił Pontusa de la Gardę na zdobycie Narwy i kilku innych zamków estońskich dla siebie. Rozgoryczyło to króla Stefana, bo nie dla Szwedów zdobywał on na Moskwie Inflanty, więc chciał w układach z carem o pokój pominąć króla Jana. Possevino w dwóch długich konferencyach 17 paźdz. i 16 listop. z wielką przenikliwością przedstawił mu niestosowność, a nawet niebezpieczeństwo tego pominięcia i dokazał tyle, że wyprawiono posła do Szwecyi z uwiadomieniem o kongresie w Jamie Zapolskim, król nawet wyznaczył Krzysztofa Warszewickiego do traktowania tamże spraw szwedzkich. Jan III nie skorzystał z tej uprzejmości króla, posła swego nie wyprawił wcześnie, car zaś nie chciał pozwolić na traktowanie spraw szwedzkich przez polskiego posła i wykluczył Szwecyą z kongresu.
W innych rozmowach z królem Possevino ostrożnie nakłaniał go do więcej pokojowych usposobień wobec Moskwy, przedstawiając w żywych barwach obszary pogańskiej Azyi, które dla wiary Chrystusowej zdobyć byłoby chwalebniej, jak wojować chrześcijan. Słysząc to król, począł podejrzywać legata o oszczędzanie Moskwy, nie przez sympatye, ale przez egzaltacya, której podzielać nie mógł. Owszem przekonywał legata, że car nigdy oręża przeciw Turkom nie podniesie, że mimo traktaków i sojuszów, raczej na polskie kraje napadnie, gdy króla zatrudnionego wschodnią wojną zobaczy, że więc zgnębić go pierw i bezsilnym uczynić należy, zanim się o Turku pomyśli, który dotychczas szanuje traktaty i przestrzega przyjazne stosunki ściśle i właśnie teraz aż pod Psków przysłał czausza, zapraszając króla na festyn obrzezania sułtańskiego syna[16]. Nie należy więc drażnić go i zrywać z nim, zanim się na ciężką z nim wojnę ze wszystkich stron nie jest zabezpieczonym. I dla tego pomimo bezskuteczności ostrzeliwania murów Pskowa, pomimo braku prochu, postanowił przypuścić drugi walny szturm i wniesie to na radę wojenną 20 paźdz.
Ale, jako rzekło się wyżej, demoralizacya w wojsku brała górę. Litwini zwłaszcza „naradziwszy się między sobą, podali królowi pismo, że już przez 2 lata stali na zimowych a bardzo przykrych leżach i dlatego proszą, żeby ich na ziemi carskiej (po wsiach i domach) postawiono. Wyznaczyli nawet królowi dzień, w którym, gdyby pokój zawarty nie został, obóz z pewnością opuszczą. Nieprzyjaciel dowiedział się o tem przez ciurów jeńców i jakiegoś Sawę, „który z egzemplarzem onego pisma do cara przeszedł“. Na głuchą wieść o projektowanym walnym szturmie „wielu było tego zdania, że lepiej ustąpić co z Inflant. carowi. Żeby zaś zdanie to więcej miało powagi u króla, namawiali Possevina, aby w imieniu papieża z królem o tem pomówił. Dla lepszego skutku postanowiono wezwać Possevina na posiedzenie senatu (przy królu było zawsze kilku senatorów, bo tak domagała się konstytucya sejmowa), a w jego obecności o warunkach pokoju się naradzać“. Oparł się temu Zamojski wrzekomo, że „sprzeciwiało się to obyczajom polskim“, w gruncie zaś, że „się obawiał, aby zręcznemi namowami legata, inni postanowieniem i chęcią pokoju nakłonieni, nie przystali czasem na ustąpienie części Inflant carowi“[17].
Na radzie więc senatu nie był obecny legat, nie był i na radzie wojennej 20 paźdz., na której nie pochwalano projektu walnego szturmu; król jednak trwał przy nim upornie. Więc znów do legata w prośby, aby króla od tego zamysłu odwiódł. On się ociągał, ale rozmówiwszy się pierw z hetmanem, dnia 21 paźdz. udał się do króla, przemówił do niego najprzód jako kapłan. Tylu w wojsku heretyków i schizmatyków, tylu w grzechach ciężkich będących, przy tym walnym szturmie tracąc życie, tracą i nadzieję zbawienia. Szturm ten wobec nawiązanych rokowań o pokój poczytany być może przez cara za akt zdrady i przerwie układy. Narażać się na to wobac braku amunicyi, pieniędzy i żywności, wobec groźnej zimy i wkradającej się demoralizacyi wojska, to rzecz nieroztropna. Wszak przecie najwięksi wojownicy zmieniali swe plany według okoliczności: Karol V odstąpił od oblężenia Metzu, bo chciał walczyć z Francuzami, a nie z srogością zimy. Sulejman nie dał bitwy nad Dunajem Karolowi V, aby rzucić się nagle na Węgry. Niech więc król zaniecha szturmu, a poprzestanie na oblężeniu. Nie ubliży tem honorowi armii, ani nie ulegnie carowi, który natychmiastowego odstąpienia od Pskowa domaga się, a ułatwi przez to drogę do dojścia układów.
Król słuchał tych wywodów, ale nie ustępował odrazu, bo zdania na radzie wojennej podzielone, bo oblężenie byłoby drogą wyjścia, gdyby sprawa nie toczyła się z carem, który szczerze pokoju nie pragnie, zwłoki tylko szuka, licząc snać na mrozy i śniegi grudniowe. Ale się pono przeliczy, bo wojsko w nienajgorszym jeszcze stanie: Polacy i Węgrzy nawykli do zimna, jedynie 400 Niemców ucierpi coś od niego. Znaczne zapasy prochu i żywności już w drodze; skoro nadejdą, szturm walny należy przypuścić i zdobyć twierdzę. Zresztą rozważy się to na radzie wojennej, tymczasem niech legat wyprawi gońca z drugim listem do cara, naglącym do pospiechu w układach.
Wysłał go legat 22 paźdz. Nie był on już potrzebny. W tym samym bowiem dniu na zamku w Słobodzie Car Iwan, przygnębiony zabójstwem własnego syna[18], otrzymawszy przez gońca Połońskiego pismo legata z d. 9 paźdz., zwołał dumną rade i oświadczył jej, że pilno mu już zakończyć wojnę, że odda swe zdobycze w Inflantach Polakom, byle mu oni Wielkie Łuki i inne zamki moskiewskie zwrócili. Posłowie jego pójdą do nadgranicznej wsi Jam Zapolski, dokąd wyprawi swoich Batory, a legat dopilnuje, aby pokój zawarty został jak najprędzej, z wykluczeniem Jana, króla szwedzkiego. Wobec Polaków wszelako zachować należy ścisłą tajemnicę i utrzymywać dawne warunki, w Starycy ułożone. Jakoż już nazajutrz list cara do legata był gotowy[19].
Przywieziono go do obozu pod Psków 9. listopada, dokąd też i goniec carski Zachariasz Bortin razem z Połońskim 14. listopada przybyli.
Radość w obozie była stąd wielka. Pomimo, że nadeszły prochy i żywność z Rygi, król na radzie wojennej 7. list. idąc snać za perswasyą legata, porzucił myśl walnego szturmu, na oblężeniu poprzestając, które zbiedzonemu żołnierzowi stawało się nieznośnem mrozami i trudami.
Mimo to zadanie legata było nad wyraz trudne. Wiedzieć przedewszystkiem musiał, jakie są najdalsze granice ustępstw Batorego. Ku swemu przerażeniu dowiedział się od hetmana, że król stosownie do swej przysięgi i woli sejmu całych Inflant domaga się i od tego nie odstąpi za żadną cenę. Więc rozpocznie z królem targi, ażali w ostatniej konieczności choć kilka zameczków przy Moskwie zostawić nie pozwoli, zwłaszcza, gdyby car przyrzekł wojować z Turcyą i zostawił przy Polsce Wielkie Łuki. W przeciwnym bowiem razie odważyć się trzeba na dalszą wojnę z Moskwą, która łatwo znajdzie sprzymierzeńców w Szwecyi, Danii a może i u cesarza. Pytał powtóre, jaką rolę w kongresie odegrać ma kroi szwedzki. Czy nie byłoby lepiej i bezpieczniej mieć go przyjacielem, w razie dalszej wojny sojusznikiem i straszyć nim Iwana, jak odepchnąwszy go, narazić na pokusę przejścia na stronę wrogów?
Król powtórzył to co przedtem powiedział legatowi hetman: Inflanty całe powrócić muszą do Polski, pretensyi do nich cesarza się nie obawia; Duńczycy gotowi sprzedać swe forty na wyspie Oesel; wzięcie Narwy przez Szwedów ułatwia raczej układy; co do tych ostatnich można wyjednać rok zawieszenia broni z zastrzeżeniem praw polskich do Inflant całych. Zresztą legat ma pełną swobodę być rozjemcą w układach[20]. Nierad z tej odpowiedzi legat udał się jeszcze raz 16. listop. do króla. Świeża a znaczna porażka Farensbacha pod Monasterem, Peszczerą i kilkakrotne częściowe szturmy Węgrów, zawsze zwycięsko odparte, a przedewszystkiem gwałtowne domagania się zaległego oddawna żołdu przez zbiedzone trudami wojennemi i przemarznięte wojsko, przez swych rotmistrzów grożące powszechną dezercyą[21] — usposobiło króla mniej wojowniczo. »Gdy Bóg przemawia, należy go słuchać, rzekł do legata. Skoro zwycięstwo opuszcza chorągwie polskie, to pora zawrzeć pokój honorowy, zwłaszcza, że szwedzkie zdobycze w Inflantach mogą się stać powodem nowych zawikłań, a sprawy wewnętrzne rzpltj wymagają całej mej uwagi i troski. Bóg mi świadkiem, powtórzył to dwa razy, że jedynym moim celem tej wojny z Moskwą było odciąć jej drogę do Litwy, bo ta służyćby jej mogła za podstawę operacyjną w zdobyciu Prus i Niemiec“[22].
Więc ostatnie jasne, wyraźne słowo króla polskiego: pokój. Zanim go legat zawrze, prosi króla, aby na swych posłów wyznaczył samych Katolików, bo Pana Boga i jego pomoc należy mieć po swej stronie, a Bóg brzydzi się heretykami. Więc nie bez pewnej trudności w wyborze wyznaczył król Janusza kcia Zbaraskiego, wdę bracławskiego, typ rycerza polskiego, i Albrechta Radziwiłła, marszałka w. l. obadwaj szczerze pobożni katolicy i zakonu dobrodzieje. Na sekretarza dodał im Michała Haraburdę, Litwina, świadomego dobrze Moskwy i Krymu; dla spraw szwedzkich wybrał Krzysztofa Warszewickiego, brata Jezuity, bawiącego w roli kapłana na dworze sztokholmskim. Nie mieli oni wszelako pełnej władzy, do układów, tę powierzył król kanclerzowi Zamojskiemu, do którego się też w wątpliwych razach odnosić mieli[23]. Temu też Zamojskiemu oddał naczelne dowództwo nad wojskiem zaciężnem, bo ochotników i Litwinów odesłał do domu; sam zaś w pierwszych dniach grudnia 1581 pospieszył na sejm walny warszawski.
Na kilka dni przedtem 29. listopada, legat z jedynym tłumaczem Wasylem Zamaskim, pobożnym młodzieńcem konwertytem — Połoński bowiem wskutek strapacyi podróży obłożnie chory, pozostać musiał w obozie i wnet umarł — puścił się w drogę do Jamu Zapolskiego, o 20 mil od Pskowa, gdzie już carscy posłowie: kniaź Dymitr Jelecki, Roman Olfirjew z sekretarzem Mikołajem Bassorką i tłumaczem Zachariaszem Świażewem nań czekali. Pójdźmy więc za nim.





  1. Archiv. Vatic. Polonia, tom XVIII. fol. 302.
  2. Samo miasto dzieli się na trzy części, murami jedna od drugiej oddalone. Jedna z nich na zachód nazywa się „spaską“. Między trzecią, a środkową znajduje się zamek, także na trzy części podzielony, krzemnową, dowmuntową i średnią, która raczej do miasta należy. Strona północna (północno zachodnia) miasta najdłuższa bo 8.000 kroków, i murem na całej tej długości umocniona. Za tym murem nowy „okop“, który po wzięciu Połocka i Wielkich Łuk na rozkaz cara usypano. Do koła miasta wznoszą się gęste, kamienne baszty, wzmocnione drewnianemi, mniejszemi i wielkiemi basztami. „Położenie miasta zewsząd rozkoszne: dwie rzeki, otwarte pola, pagórki gdzieniegdzie, pokryte gęstemi krzakami jałowcu“. (Heidenstein II. 64).
  3. Jazdy w mieście było do 7000, piechoty zaś, licząc w to milicyą miejską zaciężną, rachowano do 50.000. Ludu miejskiego pod bronią tyleż. Byli tam i Kozacy pod wodzą Mikołaja z Czerkas. (Tamże II. 63) Ks. Piotrowski podaje niższe cyfry: „Jest tam 3500 strzelców kniaziowych, jazdy 4000, a ludu miejskiego i bojar co w tym powiecie mieszkają 12.000 do obrony. Mury też są, ale powiadają, że stare. My 20 dział burzących prowadzim, a niedaleko 14.000 piechoty. Będzie pewnie biesiada“. (str. 43, 44).
  4. Ze strony Moskwy zginął między innymi ataman kozacki Mikołaj Czerkaski. Po stronie polskiej zginął dzielny wojownik, przyjaciel dawny króla Gabryel Bekesz, 40 szlachty i koło 500 żołnierzy. Gdy Moskwa ujrzała polskie szlandary na murach, popadła w rozpacz, ale władyka zebrawszy siarce i kobiety, w pokutnej procesyi przy odgłosie dzwonów 44 cerkwi, obnosił cudowne obrazy po rynku i placach, a komendant Wasyl Szujski dosiadłszy konia, objeżdżał z narażeniem życia miejsca, gdzie najzaciętsza walka, zegnać kazał wszystkich mężczyzn do obrony murów, zaklinał na Boga i cara do wytrwania, doprowadzał posiłki, był wszędzie i wszystkiem, duszą obrony. (Heidenstein II. 73. Dziennik Piotrowskiego 78—82).
  5. „Śnieg spadł w nocy (4 na 5 paźdz.) i mróz uderzył czysty, rządny“. (Dziennik ks. Piotrowskiego 108).
  6. Dziennik 86.
  7. HeidensteinII. 73, 79, 81.
  8. Dziennik Piotrowskiego 97.
  9. Tamże str. 81. Dziennik Piotrowskiego 114, 116.
    „Klecha hetmani, Panie Boże racz być z nami.
    — A klecha kto? Pan kanclerz. A czemu? Wszak rektorem był w Padwie“. (Dziennik 139).
  10. Stosunki Stolicy apost. z Janem Groźnym 145.
    Na walnej radzie senatorów i rotmistrzów u króla 23. paźdz. „wotowali panowie Litwa generaliter (ogółem) wszyscy, że to nie podobna, aby tu mogli wytrwać... Nasi polscy senatorowie nie prefigowali (oznaczali) czasu, tylko, że „mieszkać będziem, póki będziem mogli“. Tylko król i hetman: „trzeba nam, prawi, w nadziei i cierpliwości wytrwać... czekać nam na tego Possewinowego sługę“ i na listy, które wiezie. Król zwoławszy wszystkich rotmistrzów do swego namiotu, w iście żołnierskiej mowie animował ich do wytrwania, a do zmuszania „kijem“ swoich podkomendnych, gdyby rozchodzić się chcieli. Dnia 2 listopada „uchwalono zaniechać oblężenia“ do „nocy dzisiejszej (7 listop.) już z szańców od miasta piesi nasi odeszli wszyscy do obozu. Moskwa zaraz w trąby, bębny, strzelbę na znak radości “. (Dziennik, 146, 148, 164, 175).
  11. Heidenstein II, 78.
  12. „Possevino u drugich w podejrzeniu, że nie szczerze działa. Moskiewskiego cara pod nieba wynosi. Nie widziałem w nim, prawi, barbarzyństwa takiego, jako ludzie mówią. Kto sprawy jego ze sprawami wojska tego (polskiego) porównuje, daleko tam większą bojaźń bożą znajdzie. Stąd mu się podoba kniaź, że co słowo, to się przeżegna, a obrazków koło niego pełno. Wie zły duch jako już i Jezuitom ufać. Mówią drudzy, że potem nic nie było słać go do Moskwy“. (Dziennik Piotrowskiego 186). „Legat popełnił istotnie błąd wielki. Po swym powrocie ze Staryey, czy dla podniesienia emulacyi, czy też dla wzbudzenia zaufania, z szczególną lubością zaczął wychwalać Iwana, jego szczerość, jego uprzejmość, jakby chciał wymówkę robić, że mu cztery dni kazano czekać w Borze na konwój polski. Jedyny skutek tej taktyki był ten, że odtąd miano go za moskalofila, podejrzanego o stronniczość; głębokie zawiści narodowosłowiańskie uszły snać uwagi Włocha“. (Pierling II. 114).
    Łagodniej sądzi ten błąd Possevina Zakrzewski (Stosunki 146) „Dziwną w istocie kierował się taktyką... nie łudził się nadziejami co do cara, a jednak nie wiedzieć dla czego wobec Polaków udawał, iż mu się go uda nawrócić, wychwalał go i t. d. Poczęto go podejrzywać, że ma jakieś ukryte cele... poczęto nawet ganić, iż wogóle do Moskwy go puszczono. Tę podejrzliwość podzielał przed innymi Zamojski“.
  13. Moscovia Possevini: Epistolae de Moscoviticis rebus Vilnae. 1583 Istotnie nadesłano z Rygi znaczny zapas prochu i kul.
  14. Dnia 15. paźdz. „Possevmus kazanie uczynił u p. hetmana. Oddajcie cesarzowi co cesarskiego, Bogu co boskiego z podziwem wszystkich, w obecności rotmistrzów i dworu wszystkiego. Napomnienia do żołnierzów bardzo wymowne uczynił do kajania się wzywając. Próżnoć, ale osobliwy chłop“. (Dziennik Piotrowskiego 131).
  15. Tamże, str. 133.
  16. Pierling. Bathory et Possevino 126.
  17. Heidenstein 19, 81.
  18. Dwudziesto-letniego Iwana. Zabił go ojciec z tej okazyi. Trzecia żona carewicza będąc w błogosławionym stanie, nie ubierała się w potrójne suknie, jak każe etykieta dworska, jeno w szlafroczek. W takim stroju zastał ją car, gdy wszedł do jej komnaty w odwiedziny. Rozgniewany tym negliżem synowej, wyciął jej policzek, a potem swą żelazną laską, którą katował swe ofiary, uderzył tak silnie, że następnej nocy poroniła. Na krzyk niebogi przybiegł carewicz i pocznie wymawiać ojcu, dlaczego mu żonę bije? On zaś w odpowiedzi, uderzy go między skronie swą lagą i rani śmiertelnie. W pięć dni carewicz, pomimo opieki przywołanych z Moskwy dwóch lekarzy, zakończył życie. Car był niepocieszony. Płakał, po nocach zrywał się i tłukł głową o mury ścian, słał jałmużny do monasterów i spokorniał bardzo, grzechom swoim tę śmierć przypisując. Żałobą okrył się cały dwór i Moskwa cała. „Była w tem dziwna opatrzność boża, i miłość sprawiedliwości“ dodaje Possevino. (Moscovia, str. 14).
  19. Car oznajmia legatowi, że na kongres się zgadza, posłów swych z pełną instrukcyą wyprawia do Jamu Zapolskiego. Żądał przybycia tamże polskich posłów z legatem, a tymczasem zawieszenia broni i odstąpienia od Pskowa. (Moscovia 1586. Epistolae de reb. mosc. 204).
  20. Pierling II. 110, 111.
  21. Dziennik Piotrowskiego 175—187.
  22. Pierling II. 113. Archiv Vat. Germania t. XCIII. 330, 338.
  23. Dziwić się doprawdy trzeba, że legat zgodził się na ten sekretny nadzór Zamojskiego nad posłami, którym królewski instrument najzupełniejszą plenipotencyę dawał. Był to wyraz dosyć zrozumiały pewnej nieufności króla do legata, ograniczał jego rozjemstwo, narażał przebieg układów na częste przerwy, gdy posłowie co chwila Zamojskiego o zdanie i decyzyą pytali. Niby on to zastępował króla oddalonego o mil 80, ale mimo to Zamojski odnosił się w ważnych punktach do króla, więc w gruncie rzeczy kontrolował tylko posłów, ale także i legata, któremu istotnie niedowierzał, a to niedowierzanie wzmogło się w ciągu kongresu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.