<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Król Maciuś Pierwszy
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1923
Druk Drukarnia Naukowa w Warszawie
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Czyta Małgorzata Wojciechowska

Kiedy miało się odbyć ostatnie posiedzenie, na którem podpisane już zaproszenia będą włożone do kopert i zapieczętowane królewską pieczęcią, — Maciuś niecierpliwie czekał na sekretarza stanu, żeby widzieć, jak on będzie kładł do kopert sfałszowane wypowiedzenie wojny, zamiast zaproszenia do stolicy Maciusia na otwarcie parlamentów. Ździwiło go bardzo, że sekretarz nie przyszedł, tylko jego pomocnik.
— Więc domy będą gotowe? — zapytał się Maciuś.
— Z pewnością będą gotowe.
— Doskonale.
Więc zrobi się tak. Uroczystości trwać będą tydzień. Pierwszego dnia — nabożeństwo, przegląd wojsk, obiad galowy i wielkie przedstawienie w teatrze.
Drugiego dnia — otwarcie sejmu dorosłych. Trzeciego dnia otwarcie sejmu dla dzieci. Czwartego dnia — otwarcie ogrodu zoologicznego. Piątego dnia wielki pochód dzieci, które wyjeżdżają na wieś na całe lato do domów, które dla nich w lasach swoich zbudował Maciuś.
Szóstego dnia — wielki bal pożegnalny dla zagranicznych królów. A siódmego dnia wyjazd wszystkich gości.
Maciuś dodał jeszcze do programu czwartego dnia odsłonięcie pomnika dzielnego pilota, który zginął w ostatniej jego podróży — i wielką zabawę dla czarnych królów.
Na wszystkich zabawach będą obecni posłowie obu sejmów, i Felek–minister siedzieć będzie po lewej stronie Maciusia, a prezes ministrów po prawej. To znaczy, że minister dorosłych i minister dzieci są zupełnie równi wobec króla; i do Felka wszyscy tak samo zwracać się będą:
— Panie ministrze.
Kiedy już wszystko uradzono, Maciuś podpisał zaproszenia do zagranicznych królów: do białych na białym papierze, do żółtych — na żółtym, i do czarnych — na czarnym papierze. Do białych królów zaproszenia napisane były czarnym atramentem, do żółtych — czerwonym, a do czarnych królów zaproszenia napisane były złotym atramentem. Zaproszenia do czarnych królów miał zawieźć Bum–Drum, do żółtych królów zaproszenia miały być posłane przez ich przyjaciela — białego króla. Ale z góry umówione było, że biały król zatrzyma te zaproszenia u siebie i nie pośle. Wtedy żółci królowie obrażą się na Maciusia i będą się przyjaźnili z tamtym.
Mistrz ceremonji przyniósł skrzynkę z królewską pieczęcią. Zaproszenia po kolei wkładano do kopert, i pomocnik sekretarza stanu pieczętował je czerwonym i zielonym lakiem.
Maciuś patrzał uważnie. Dawniej śmieszyła go ta cała ceremonja pieczętowania listów, uważał ją za niepotrzebną i złościł się, że trwa tak długo. A teraz już rozumiał, że to jest ważne.
Już były zapieczętowane wszystkie listy, oprócz ostatnich trzech. Ministrom znudziła się też ta ceremonja, zapalili cygara i rozmawiali sobie po cichu, chociaż regulamin zabraniał rozmawiać podczas pieczętowania listów królewską pieczęcią. Oni nie wiedzieli, co będzie. Wiedział wszystko tylko Maciuś, prezes ministrów i minister sprawiedliwości. Potem nawet bardzo się obraził minister spraw zagranicznych, że jemu nic nie powiedzieli.
Pomocnik sekretarza stanu zbladł, ale ręce mu ani trochę nie drżały. I kiedy miał włożyć zaproszenie do białych królów, nagle zaczął kasłać. Niby że nie może znaleźć chustki do nosa, zaczął szukać w kieszeniach. I tak zręcznie wyjął z kieszeni razem z chustką takie same arkusze, a tamte schował, że zauważyć mogli tylko ci, którzy o wszystkiem wiedzieli.
— Przepraszam waszą królewską mość — powiedział pokornie, ale w moim gabinecie jest wybita szyba, i tak się zaziębiłem.
— O, nie szkodzi — powiedział Maciuś, nawet to moja wina, bo tę szybę ja wybiłem, kiedy bawiliśmy się kulami śniegowemi.
Ale on taki kontent, że mu się dobrze udało. A tu nagle minister sprawiedliwości mówi:
— Panowie ministrowie, proszę o uwagę. Odłóżcie panowie cygara.
Zaraz się domyślili, że coś się stało. A minister sprawiedliwości włożył na nos okulary i zwraca się do pomocnika sekretarza stanu.
— Aresztuję pana w imieniu prawa, jako szpiega i zdrajcę. Zgodnie z paragrafem 174 będzie pan powieszony.
A temu oczy wyszły na wierzch, jak gały, zaczął wycierać pot z czoła, ale udaje jeszcze spokojnego.
— Panie ministrze, ja nic nie wiem, ja nic nie rozumiem. Jestem chory, mam kaszel. Bo szybę wybili w moim gabinecie. Muszę iść do domu, położyć się do łóżka.
— Nie bratku, nie uciekniesz mi. Już ciebie w więzieniu wyleczą.
Wchodzi pięciu więziennych stróżów i zakładają mu łańcuchy na ręce i nogi.
— Co się stało? — pytają zdumieni ministrowie.
— Zaraz panowie zobaczycie. Proszę, niech wasza królewska mość złamie pieczęcie tych listów.
Maciuś otworzył koperty i pokazał papiery fałszowane.
Tam było napisane:
„Teraz, kiedy wszyscy dzicy królowie są moimi przyjaciółmi, nie dbam o was wcale. Pobiłem was raz, pobiję drugi raz. I wtedy będziecie się mnie słuchali. Wypowiadam wam wojnę“.
A piąty stróż więzienny wyjmuje z kieszeni pomocnika sekretarza zgniecione razem z chustką do nosa zaproszenia do białych królów.
Okutemu w kajdany kazano podpisać protokuł, że to wszystko prawda. Wezwano telefonicznie sekretarza stanu, który przestraszony zaraz przyjechał.
— Ach to łajdak — krzyczał. Ja chciałem przyjść sam, a on tak mnie prosił, że chce mnie zastąpić; kupił mi bilet do cyrku, że w cyrku tak ładnie przedstawiają. I ja głupi mu wierzyłem.
Zaraz przyjechało pięciu generałów na sąd.
— Niech oskarżony mówi prawdę, to może mu pomóc. A jak będzie kręcił, wszystko przepadło.
— Będę mówił prawdę.
— Od jak dawna oskarżony był szpiegiem?
— Od trzech miesięcy.
— Dlaczego oskarżony został szpiegiem?
— Bo przegrałem dużo pieniędzy w karty i nie miałem zapłacić. A długi karciane trzeba płacić w ciągu dwudziestu czterech godzin. Więc wziąłem rządowe pieniądze.
— Ukradł pan.
— Ja myślałem, że będę mógł oddać, że się odegram.
— No i co?
— Znów grałem w karty, żeby się odegrać, i jeszcze więcej przegrałem.
— Kiedy to było?
— Jakieś pół roku temu.
— I co było potem?
— Potem ciągle się bałem, że będzie rewizja, i wsadzą mnie do więzienia. Więc pojechałem do zagranicznego króla i zostałem jego szpiegiem.
— Ile on panu płacił?
— Rozmaicie: za ważne wiadomości dostawałem dużo, a za małe, mało. A za to miałem dostać bardzo dużo pieniędzy.
— Panowie generałowie–sędziowie — powiedział minister sprawiedliwości. Człowiek ten odpowiada za trzy zbrodnie: jego pierwsza zbrodnia, że ukradł rządowe pieniądze. Druga, że jest szpiegiem. A trzecia, że chciał, żeby była wojna, w której znów zginęłoby tylu niewinnych. Żądam dla niego kary śmierci zgodnie z paragrafem 174. Oskarżony nie jest wojskowy, więc niema potrzeby go rozstrzelać, a wystarczy zwyczajnie powiesić. Co się tyczy sekretarza stanu, on też odpowiada za swojego pomocnika. Ja sam lubię chodzić do cyrku, ale na takie ważne posiedzenie powinien był sam przyjść, a nie przysyłać szpiega. To jest duże zaniedbanie, i za to należy mu się pół roku więzienia.
Sędziowie poszli na naradę, a Maciuś doszedł do prezesa ministrów i szeptem zapytał:
— Dlaczego nasz szpieg mówił, że to ma zrobić sekretarz, a nie jego pomocnik.
— Ach, wiadomości szpiegów nie mogą być zupełnie pewne. Szpieg nie może się zanadto pytać, bo to zwróciłoby uwagę: dlaczego on tak wszystko chce wiedzieć? Oni muszą być bardzo ostrożni.
— A jak on mądrze poradził, żeby się nie spieszyć z aresztowaniem, tylko czekać, aż będzie posiedzenie, dziwił się Maciuś. Mnie cały czas korciło, żeby go aresztować.
— O nie, nie można tak robić. Najlepiej udawać, że się nic nie wie, i przyłapać na gorącym uczynku. Żeby już się nie mógł w żaden sposób wykręcić.
Mistrz ceremonji trzy razy uderzył srebrną laską o stół, i generałowie weszli na salę:
„Wyrok jest taki: sekretarz stanu skazany na miesiąc aresztu, a jego pomocnik ma być powieszony“.
Skazany zaczął tak głośno płakać i błagać o ratunek, że Maciusiowi żal go się zrobiło.
Zresztą przypomniał sobie Maciuś, jak sam był pod sądem wojennym, i żyje dlatego tylko, że się pokłócili sędziowie, czy go mają rozstrzelać czy powiesić.
— Waszej królewskiej mości przysługuje prawo łaski. Karę śmierci może wasza królewska mość zamienić na dożywotnie więzienie.
Maciuś napisał na wyroku:
„Zamieniam na dożywotnie więzienie“.
I zgadnijcie o której poszedł spać Maciuś?
O godzinie trzeciej w nocy.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.