Nasi okupanci/Sprawa karna autora Cyankali

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Nasi okupanci
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1932
Druk Drukarnia T-wa Polskiej Macierzy Szkolnej
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Sprawa karna autora »Cyankali«

WYPADEK, który zaprząta opinję publiczną w Niemczech, dotyczy wprawdzie sprawy przedewszystkiem życiowej, ale ociera się o literaturę. Chodzi o uwięzienie dr. Friedricha Wolfa, autora granej i u nas sztuki Cyankali; uwięziony zaś został pod zarzutem dokonywania niedozwolonych operacyj, czyli za obronę czynem zasad, których bronił słowem ze sceny.
Sztuka Cyankali, utwór bez większej wartości artystycznej, ale przeniknięty szczerym humanitaryzmem, ma cele przedewszystkiem propagandowe. Dosadnie przedstawił głupotę i okrucieństwo osławionego par. 218 niemieckiego kodeksu karnego, który nietylko okłada srogiemi karami zabieg przerywania ciąży, nietylko zabrania lekarzowi udzielenia pomocy nieszczęściu, ale czyni z lekarza znienawidzonego denuncjanta, konfidenta policji. I widzimy tam na scenie kontrast, który codzień powtarza się w życiu: bezrobotna proletarjuszka, nie mogąc znaleźć fachowej pomocy, ginie w rękach partaczy, gdy ten sam lekarz, który z morałem na ustach odmawia pomocy biedaczce, skwapliwie idzie na rękę, w analogicznej sytuacji, zamożnej klijentce. Sztuka dr. Wolfa maluje całą gehennę proletarjatu, trzymanego w tej mierze w rozmyślnej ciemnocie, podczas gdy moralizatorzy zachowują dla siebie wszystkie przywileje bezkarności. Oświetla jaskrawem światłem paragraf, bezsilny i morderczy zarazem, który nie zapobiega niczemu a tylko pogłębia zło; który demoralizuje obywateli, ucząc ich lekceważyć i obchodzić prawo; który sprzyja denuncjacji i szantażowi; który wreszcie czyni zbrodniarzami trzecią część ludności. Bo statystyka oblicza, że trzecia część niemieckich kobiet dopuszcza się występku przerywania ciąży.
Ale nie będę się wdawał w samą kwestję, którą omówiłem dostatecznie w książce Piekło kobiet. Jedno chciałem tylko zauważyć; mianowicie, śledząc dyskusje w Niemczech a u nas, widzę, że głupota i perfidja i tu i tam posługuje się temi samemi chwytami. Robi się mianowicie przeciwników paragrafu »zwolennikami« przerywania ciąży; podczas gdy takich zwolenników niema; są tylko ludzie, którzy twierdzą, że drakoński paragraf nic tu nie pomaga a wiele szkodzi, i że na innej drodze trzeba szukać lekarstwa.
Natomiast, o ile ślepota reakcji jest ta sama w Niemczech co u nas, o tyle trzeba przyznać, że tam społeczeństwo inaczej umie walczyć o swoją słuszność. Walka z par. 218 w Niemczech jest imponująca. Setki zgromadzeń, mów, broszur, książek, cała literatura agitacyjna i uświadamiająca przeciwstawia się obecnemu stanowi rzeczy i żąda jego zmiany. Publiczność urządza owacje lekarzom na sali sądowej. Był wypadek, gdzie lekarza, który, odsiedziawszy dwa lata więzienia, wracał do domu, obsypano na stacji kolejowej kwiatami, iluminowano miasto i wydano bankiet na jego cześć.
Ale nigdy jeszcze nie doszło do takiego roznamiętnienia co w sprawie dr. Wolfa. Sztuka teatralna, film, przygotowały grunt. Cała prasa jest tem przepełniona. Uwięzienie dr. Wolfa, wraz z innemi osobami wmieszanemi w ten proces, wywołało nieoczekiwaną reakcję: tysiące kobiet składają na siebie doniesienie do sądów, żądając aby je aresztowano: w liczbie tych kobiet znajduje się żona pastora, dziekana wydziału teologicznego. Wielu lekarzy czyni to samo. Gdyby sądy brały rzecz ściśle, całe Niemcy zmieniłaby się w jedno wielkie więzienie. Asystentka dr. Wolfa zastosowała w więzieniu głodówkę. Wszędzie dyskutuje się proces dr. Wolfa, komentując go w sensie nieprzychylnym dla znienawidzonego paragrafu. Sam incydent uważa zresztą opinja za nader korzystny, uważając że par. 218 musi na nim kark skręcić.
Charakterystyczne jest, że pisma nasze, zamieściwszy bezmyślne gazeciarskie notatki o aresztowaniu dr. Wolfa, o dalszym przebiegu sprawy zachowują głębokie milczenie. Jak gdyby kwestja ta tysiącami trupów nie dokumentowała u nas swej »żywotności«!
W związku z paragrafem naszego nowego kodeksu karnego, którego humanitarne zamiary są przedmiotem cichej ale zaciętej kontrakcji zjednoczonych ciemnych sił, przytoczę tutaj wymowne zestawienie, jakie ogłosił świeżo w Zentralblatt für Gynäkologie dr. Rodecurt z Hamburga. Ginekolog ten zadał sobie trud, aby skontrolować losy pewnej ilości kobiet, które zgłosiły się do niego z prośbą o przerwanie ciąży, a którym on, zgodnie z obowiązujacem prawem, pomocy lekarskiej odmówił. Wynik brzmi przerażająco. Oto, na 35 oddalonych przez lekarza kobiet, nie donosiła dziecka ani jedna; wszystkie natomiast pozbyły się płodu własnym przemysłem. Trzy kobiety przypłaciły to śmiercią, co wynosi niemal 10% ogólnej cyfry. W sześciu wypadkach przyszło do ciężkich operacyj (laparotomji), spowodowanych pokątnemi zabiegami.
Straszliwa ta statystyka powinna dać do myślenia tym naszym mądralom, którym się wydaje, że rygorami kodeksu karnego można robić »politykę populacyjną«. Ani jednego urodzonego dziecka, śmierć lub ciężka choroba niemal trzeciej części matek, nie licząc innych schorzeń, taki jest ostateczny bilans tej polityki. I oto widzimy, że dziś, kiedy nasi prawodawcy, idąc za nakazem rozumu i sumienia, zdecydowali się wreszcie położyć kres tej mordowni matek, rozpoczyna się u nas demagogiczna agitacja przeciw najbardziej humanitarnym postanowieniom nowego projektu naszego kodeksu karnego. Niechże każdy sobie wbije w pamięć statystykę hamburskiego lekarza, i niech ci, którzy odważyliby się udaremnić to dzieło ludzkości, wiedzą ile trupów biorą na swoje sumienie, nie osiągając wzamian nic na korzyść mrzonki, która ich zaślepia.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.