O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ I.
O miłości

Próbuję zdać sobie sprawę z tego uczucia, którego wszystkie szczere objawy mają w sobie jakieś piękno.
Istnieją cztery odmiany miłości:
1. Miłość sercem, miłość namiętna[1], owa miłość Zakonnicy Portugalskiej, Heloizy do Abelarda, miłość kapitana Vesel, żandarma z Cento[2].
2. Miłostka, ta która kwitła w Paryżu około r. 1760, a którą spotykamy w pamiętnikach i powieściach z owej epoki: Crébillon, Lauzun, Duclos, Marmontel, Chamfort, pani d’Epinay etc.
Jestto niby obraz, w którym wszystko, nawet cienie, powinno być różowe; gdzie nie powinno być nic niemiłego, pod żadnym pozorem, pod grozą uchybienia zwyczajom, dobremu tonowi, subtelności etc. Człowiek dystyngowany wie zgóry, jak się ma zachować i co go czeka w kolejnych fazach tej miłości; wolny od namiętności i jej niespodzianek, zwykle rozwija więcej subtelności niż prawdziwego uczucia, jest bowiem zawsze bardzo inteligentny. Jestto ładna i chłodna miniatura w porównaniu z obrazem Carraccich. Gdy namiętność burzy wszystkie nasze interesy, miłostka zawsze umie się do nich dostroić. Prawda iż, jeśli odjąć tej miernej miłości próżność, zastaje z niej bardzo niewiele; pozbawiona próżności, jest niby wątły ozdrowieniec, który ledwie powłóczy nogami.
3. Miłość fizyczna.
Spotkać na polowaniu piękną i hożą wieśniaczkę, która umyka do lasu. Każdy zna miłość, opartą na tego rodzaju przyjemnościach: choćby ktoś miał najbardziej oschły i niewydarzony charakter, zawsze zaczyna się od tego w szesnastym roku.
4. Miłość z próżności.
Olbrzymia większość mężczyzn, zwłaszcza we Francji, pragnie mieć i ma kobietę modną, jak się ma ładnego konia, coś co należy do zbytku młodego panicza. Zapały te rodzą się z mniej lub więcej głaskanej i drażnionej próżności. Niekiedy łączy się z nią miłość fizyczna, i to nie zawsze; często niema tu nawet przyjemności zmysłów. Dla plebejusza księżna nie ma nigdy więcej niż trzydzieści lat, mawiała księżna de Chaulnes; dworzanie zaś owego zacnego człowieka, Ludwika, króla Holandji, wspominają jeszcze z uciechą pewną ładną panią w Hadze, która nie umiała się zdobyć na opór wobec kogoś kto był diukiem lub księciem. Ale, wierna zasadom monarchicznym, skoro przybywał książę krwi, odprawiała księcia: była niby order ciała dyplomatycznego.
Najszczęśliwszą kombinacją tego płaskiego stosunku jest ta, w której przyjemność zmysłów zwiększa się nawykiem. Wspomnienia upodobniają go nieco do miłości; zerwanie powoduje ranę miłości własnej i smutek; pod wpływem romansowych pojęć człowiek myśli że jest zakochany i melancholijny, próżność bowiem rada się stroi w piórka wielkiego uczucia. Tyle jest pewne, że, z jakiegobądź rodzaju miłości płynie rozkosz, z chwilą gdy dusza bierze w niej udział, rozkosz ta staje się żywa, a wspomnienie jej urocze. W namiętności tej, nawspak wielu innym, wspomnienie tego co się utraciło zawsze wydaje się wyższe od tego, czego można się spodziewać.
Niekiedy, w miłości poczętej z próżności, nawyk lub zwątpienie aby się znalazło coś lepszego, wytwarza rodzaj przyjaźni, najmniej sympatyczny ze wszystkich; chełpi się ona swą pewnością etc.[3].
Miłość fizyczną, jako iż jest wrodzona, znają wszyscy; jednakże dla tkliwych i namiętnych dusz posiada ona jedynie podrzędne znaczenie. Jeżeli tacy ludzie bywają śmieszni w salonie, jeśli intrygi świata często ranią ich serce, znają oni wzamian rozkosze na zawsze zamknięte dla tych, co żyją jedynie dla próżności lub dla pieniądza.
Istnieją cnotliwe i tkliwe kobiety, które zaledwie mają pojęcie o rozkoszy fizycznej; rzadko się na nią narażały, jeśli można tak powiedzieć, a nawet wówczas upojenia duszy dały im niemal zapomnieć o rozkoszy ciała.
Zdarzają się ludzie, będący ofiarą i narzędziem piekielnej dumy à la Alfieri. Ci ludzie, którzy może są okrutni dlatego, że, jak Neron, drżą ciągle sądząc innych wedle siebie; ci ludzie, powiadam, nie są zdolni kosztować rozkoszy fizycznej, o ile jej nie towarzyszy najwyższe upojenie pychy, to znaczy o ile nie dopuszczają się okrucieństw na towarzyszce swych rozkoszy. Skąd okropności Justyny[4]. Tańszym kosztem nie umieją mieć uczucia pewności.
Zresztą, zamiast rozróżniać cztery rodzaje miłości, można równie dobrze przyjąć ośm lub dziesięć odcieni. Istnieje może tyleż sposobów czucia, ile jest sposobów widzenia; ale te różnice nomenklatury nie zmieniają nic w dalszych wywodach. Wszelka miłość na ziemi rodzi się, żyje i umiera, lub wzbija się do nieśmiertelności wedle tych samych praw[5].




  1. Dla terminów, których tu używa Stendhal, niełatwo jest znaleźć równie zwięzłe odpowiedniki polskie, któreby je dobrze zastępowały w każdej okoliczności. Terminy francuskie tego podziału brzmią: L’amour-passion, l’amour goût, l’amour physique, l’amour de vanité.
  2. Przyjaciele pana Beyle pytali go nieraz, kto to byli ów kapitan i ów żandarm; odpowiadał, że już zapomniał. (Przypisek wydawcy).
  3. Znany djalog przy kominku między Pont-de-Veyle a panią du Deffant.
  4. Słynna powieść margrabiego de Sade (przp. tłum.).
  5. Księgę tę przetłumaczono swobodnie z włoskiego rękopisu p. Lisio Visconti, bardzo niepospolitego młodzieńca, który zmarł niedawno w Volterre, swej ojczyźnie. W dniu niespodziewanego zgonu, pozwolił tłumaczowi ogłosić swój szkic o Miłości, o ile zdoła mu nadać przyzwoitą formę.
    Castel Fiorentino, 10 czerwca 1819 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.