Panowanie Augusta III/O królu w Warszawie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł Pamiętniki do panowania Augusta III. i Stanisława Augusta
Wydawca Antoni Woykowski
Data wyd. 1840
Druk W. Decker i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


O królu w Warszawie.

Król przybył do Warszawy po czasie sejmowi należącym. Uniwersały na sejmiki podług zwyczaju wydane były z Drezna pod datą warszawską (jaką dawano wszelkim instrumentom królewskim, z Saxonii wychodzącym), a to poniekąd bez fałszu, ponieważ pieczęci do nich i podpisy pieczętarzów dawano w Polsce, a do metryk wciągano w Warszawie; tym sposobem prawdziwe było datum Varsoviae, — datą, przed zaczęciem wojny niespodziewaną. Gdy się zatém zjechali do Warszawy senatorowie i posłowie na dzień sejmu, a króla niebyło, Komorowski, prymas, zaproszonych do swego pałacu i uczęstowanych podziękowaniem za pilność około dobra publicznego pożegnał i do Skierniewic odjechał. Niemiała rzeczpospolita szkody na tém, że sejmu niebyło; — chociażby był, zerwanoby go, tak, jak inne wszystkie. Od tego czasu mieszkał król ciągle w Warszawie, aż do skończenia wojny i uwolnienia od wojsk pruskich Saxonii.
Urzędy i starostwa dotąd darmo dawane, zaczęły być przedawane więcéj dającemu. Graf Bryl, minister, i zięć jego Mniszech, wymagali od konkurentów znacznych summ, udając, że król potrzebny, jakoż takim był w saméj rzeczy, niemając żadnych dochodów z Saxonii, od króla pruskiego opanowanéj, a z dóbr stołowych polskich nie więcej nad sześć milionów złotych polskich, ledwo na kuchnią wystarczające. Lecz pewniejsza jest, że pieniądze, od przywilejów zdzierane, spływały do szkatuły grafa Bryla, o czém król niewiedział; — bo na cóż tak wielkie miliony długów, jakie się po jego śmierci pokazały i obciążały następców elektorów, jeżeli pieniądze panów polskich szły do skarbu królewskiego, i czemu Bryl, wraz z królem z intrat złupionych w Saxonii, przy rozrzutności swojéj, żadnych długów na swojéj substancyi niezostawił? — Szemrano o to zdzierstwo na Bryla i Mniszcha, nieposądzając króla, którego umysłu wspaniałość całemu narodowi dobrze znajoma była.
Tegoż roku w Grudniu pojmano w Warszawie człowieka, o którym mówiono, że był przysłany na podpalenie magazynów rossyjskich i zgładzenie króla i grafa Bryla, co fałszem być musiało, ponieważ w tym roku żadnych magazynów rossyjskich niebyło w Polsce i Litwie, ani wojska rossyjskiego. Było jednak coś podobnego do drugiego punktu, ponieważ król po uchwyceniu tego człowieka przeniósł się z pałacu swego do zamku, jako miejsca bezpieczniejszego; warty zaciągały na straż królewską z ostremi ładunkami i armaty tak około zamku, jak około pałacu pozataczano; — taka ostrożność trwała kilka niedziel, po któréj król powrócił do pałacu i rzeczy wróciły się do pierwszéj spokojności. Jeżeli był jaki zamach, to najpewniéj na porwanie grafa Bryla i uwiezienie go z Warszawy, którego rząd pruski żądał dostać w ręce swoje, dowiedziawszy się z archivum drezdeńskiego, że ten minister wciągnął pana swego w allians z Maryą Teresą, cesarzową, przeciw królowi pruskiemu, na wydarcie mu Szląska, a który zamach monarcha, na wszystkie strony obrotny, uprzedził zajechaniem Saxonii i wpadnieniem do Czech. Minister tedy bojaźliwy, żeby kogo z Polaków niewzięła pokusa, porwaniem jego przysłużyć się rządowi pruskiemu, udał przed nimi, iż wraz z nim jest gaz na życie królewskie; — dowiedziawszy się zaś lepiéj, iż żądanie króla pruskiego niebyło takie, uwolnił od bojaźni i króla i siebie. Co do owego człowieka złapanego, tego nikt niewiedział, czy był, czy niebył; rzecz została w ciemności przed okiem publiczném.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.