Panowanie Augusta III/O sejmie walnym 1746

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł Pamiętniki do panowania Augusta III. i Stanisława Augusta
Wydawca Antoni Woykowski
Data wyd. 1840
Druk W. Decker i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


O sejmie walnym 1746.

Partya familii zawsze niszczyła sejmy. Obiedwie partye na przemianę rządziły trybunałami, utrzymując je, albo zrywając podług okoliczności swoich interesów.
Po wielu sejmach, od początku panowania Augusta III. zerwanych, odprawiony w Warszawie roku 1746. w ordynaryjnéj kadencyi, czynił nadzieję dobremu królowi i wszystkim kochającym ojczyznę, że dojdzie szczęśliwie. Laskę marszałkowską piastował na nim Lubomirski, starosta kazimierski. Szedł ten sejm pomyślnie do ostatniego momentu, to jest niedziel sześć. Uchwalono na nim aukcyą wojska do sześciudziesiąt tysięcy, płacę dla niego oobmyślono, i gdy już wszystko ukończono i napisano, tak, iż niezostawało nic więcéj, tylko przeczytać cały akt sejmowy i podpisać, zaczęli się posłowie róźni pojedyńczo przymawiać do konstytucyi, jeden chcąc przydać coś do niéj, drugi ująć z niéj, albo poprawić; toż znowu inni wprowadzali panykularne materye, rozwodząc się z temi perorami tak długo, że już dobrze zmierzchło i czytać bez świecy niemożna było. Trzeba było koniecznie światła, które gdy kazał przynieść marszałek sejmowy, krzyk po wielu ławkach dał się słyszeć: „niemasz zgody na światło! sejm sie powinien odprawiać w dzień!“ Kto krzyczał, rozeznać po ciemku niemożna było, ani głosu poznać z kilku ust razem brzmiącego, żeby marszałek, wielce od wszystkich poważany, mógł sprzeciwiających się do lepszych sentymentów zobligować. Po kilka razy ukazujące się świece we drzwiach izby czapkami i chustkami zgaszono. Prosił marszałek na miłość ojczyzny, kiedy się niezdało kończyć przy świecach, aby do jutra akt podpisu mógł być odłożony, który niebędzie nowym czynem, ale dokończeniem dzisiejszego. Przywodził na przykład wiele publicznych aktów i sejmików, które się zapisują pod jednym aktem, choć przez więcéj niż jeden dzień ciągnione; lecz i na to huk: „Niemasz zgody. Sejm dziś skończony być powinien!“ Widząc marszałek, ze się darmo sadzi na racye, że już jest stryczek założony na uduszenie sejmu, w boleści serca i w gorzkości słów, pożegnał izbę temi ostatniemi słowy: „Kto temu okazyą, stet diabolus a dextris ejus.“ Król z senatem do dziesiątéj godziny w noc, która była przy pożegnaniu, siedział w senatorskiéj izbie, wyglądając momentu szczęśliwego owéj sprzeczki o świecę załatwienia, niedoczekawszy się go, pojechał smutny do pałacu swego; i tak ten sejm, ani zerwany, ani skończony, zgasł na świecy. Mówiono zaraz, iż to była robota Czartoryskich, którzy skrycie starali się o to, aby żaden sejm niedoszedł pod panowaniem Sasa, zachowując tę pociechę dla przyszłego, na którym się omylili, „swego Adasia, wojewodzica ruskiego.“


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.