Pocieszne wykwintnisie (1926)/Scena dwunasta

<<< Dane tekstu >>>
Autor Molier
Tytuł Pocieszne wykwintnisie
Pochodzenie Bibljoteka Narodowa Serja II Nr. 43
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1926
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Les Précieuses ridicules
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SCENA DWUNASTA
KASIA, MAGDUSIA, JODELET, MASCARILLE, MARYŚKA, ALMANZOR

MASCARILLE

Ach! wicehrabio!

JODELET ściskając się z nim:[1]
Ach, markizie!
MASCARILLE

Jakżem rad, że cię spotykam!

JODELET

Jakże się cieszę, że cię tu oglądam!

MASCARILLE

Uściskaj mnie jeszcze trochę, proszę cię, kochany.

MAGDUSIA do Kasi:

Najdroższa, zaczynamy być znane w stolicy; wielki świat sam znajduje drogę do naszych progów.

MASCARILLE

Moje panie, pozwólcie, że wam przedstawię tego kawalera: na honor, wart byście go poznały.

JODELET

Słusznem jest oddać paniom co się im należy; wdzięki wasze przywiązują prawem lenna świat cały do waszej osoby.

MAGDUSIA

Uprzejmość pańska wspina się na szczyty pochlebstwa.

KASIA

Ten dzień będzie zapisany jako szczęsny w naszym kalendarzu.

MAGDUSIA

Hej tam, malcze, ciągle ci trzeba przypominać? Nie widzisz, że pożądany jest przybytek jednego fotela?

MASCARILLE

Nie dziwcie się, panie, obliczu wicehrabiego[2]: niedawno podniósł się z ciężkiej choroby, która mu oblekła twarz tą bladością.

JODELET

To ślady uciech dworskich i trudów wojennych.

MASCARILLE

Wiecież, moje panie, że w osobie wicehrabiego oglądacie jednego z najmężniejszych rycerzy[3]? To junak bez trwogi i zmazy.

JODELET

I ty mi w niczem nie ustępujesz, markizie: wiemy, do czegoś zdolny.

MASCARILLE

To prawda, żeśmy się widywali w niejednej potrzebie.

JODELET

I gdzie było djabelnie ciepło.

MASCARILLE, spoglądając na Kasię i Magdusię:

Nie tak ciepło jak tutaj. Hi, hi, hi.

JODELET

Poznaliśmy się w armji; kiedyśmy się spotkali, markiz dowodził pułkiem kawalerji na galerach maltańskich[4].

MASCARILLE

Prawda; lecz ty, wicehrabio, wcześniej wstąpiłeś do służby. Byłem jeszcze młodym oficerkiem, kiedy ty dowodziłeś dwoma tysiącami koni.

JODELET

Wojna, to ładna rzecz; cóż, kiedy, na honor, dwór licho dziś nagradza usługi takich jak my ludzi.

MASCARILLE

To właśnie jest powodem, iż wolę szpadę zawiesić na kołku.

KASIA

Co do mnie, mam szaloną czułość dla ludzi oręża.

MAGDUSIA

I ja cenię ich także; ale lubię, by męstwo trzymało równy krok z dowcipem.

MASCARILLE

Pamiętasz, wicehrabio, oblężenie Arrasu[5]? jak pułki nasze, stojące w półksiężyc...[6]

JODELET

Co za półksiężyc? Cały księżyc, pamiętam jak dziś.

MASCARILLE

Masz słuszność.

JODELET

Jakżebym nie pamiętał? Na honor, toż tam dostałem w nogę kawałkiem granatu, tak że do dziś jeszcze noszę ślady. Niech panie pomacają, proszę; zobaczycie co to była za rana.

KASIA dotknąwszy wskazanego miejsca:
Prawda, że blizna jest duża.
MASCARILLE

Niechże mi pani da rączkę i pomaca, o, tu, w tyle głowy: znalazła pani?

MAGDUSIA

Zdaje mi się, że coś czuję.

MASCARILLE

To postrzał, który dostałem w ostatniej kampanji.

JODELET odsłaniając pierś:

Oto strzał, który przebił mnie na wylot, w szturmie pod Gravelines.

MASCARILLE kładąc rękę na guziku od spodni:

Zaraz wam tu pokażę straszliwą ranę...

MAGDUSIA

Nie trzeba: wierzymy na słowo.

MASCARILLE

Takie znaki chlubę przynoszą: pokazują co człowiek zacz.

KASIA

Nie wątpimy o tem.

MASCARILLE

Wicehrabio, masz tu swą karocę?

JODELET

Dlaczego?

MASCARILLE

Zawieźlibyśmy panie za miasto i zaprosili je na podwieczorek.

MAGDUSIA

Dziś niestety nie możemy.

MASCARILLE
Sprowadźmy zatem skrzypków, potańczymy trochę.
JODELET

Na honor, świetna myśl.

MAGDUSIA

Na to zgadzamy się chętnie; ale trzebaby się postarać o jakiś przybytek towarzystwa.

MASCARILLE

Hola! Champagne, Picard, Bourguignon, Cascaret, Basque, la Verdure, Lorrain, Provençal, La Violette! Niech djabli porwą tych pachołków! W całej Francji niema szlachcica, któryby gorzej był obsłużony. Żaden hultaj ani się nie zatroszczy!

MAGDUSIA

Almanzorze, powiedz ludziom pana markiza, by poszli po grajków. Wstąp też zaprosić panów i panie z sąsiedztwa, aby zaludnić pustkowie naszego zebrania. Almanzor wychodzi.

MASCARILLE

I cóż powiesz, wicehrabio, o tych oczach?

JODELET

A ty co o nich myślisz, markizie?

MASCARILLE

Ja? Mówię, że wolność nasza niełatwo w całych pludrach wymknie się z tego domu. Co do mnie, wyznaję, dziwnie mdło robi mi się na duszy, a serce wisi już na włosku.

MAGDUSIA

Jaki on naturalny we wszystkiem co mówi! Umie każdą rzecz wyrazić najpowabniej w świecie.

KASIA

Prawda, dowcipem szafuje na funty.

MASCARILLE
Aby dowieść paniom, że jestem szczery, ułożę na ten temat maleńką improwizację. Namyśla się.
KASIA

Ach! uczyń to pan, na całe uwielbienie mego serca: tak chciałabym usłyszeć coś skomponowanego umyślnie dla nas.

JODELET

Miałbym ochotę i ja zrobić coś takiego, ale w tej chwili moja żyłka jest nieco wyczerpana z powodu upustów krwi, na jakie mnie w tych dniach skazano.

MASCARILLE

Cóż, u djabła! Pierwszy wiersz przychodzi mi z największą łatwością; ale z następnemi mam zawsze nieco kłopotu. Na honor, to trochę za nagle: kiedyś, wolniejszym czasem, ułożę paniom tę improwizację; będziecie oczarowane.

JODELET

To istny demon dowcipu.

MAGDUSIA

I to jakiego! W najlepszym gatunku.

MASCARILLE

Powiedz, wicehrabio, dawno nie widziałeś hrabiny?

JODELET

Nie oddałem jej wizyty już od trzech tygodni.

MASCARILLE

Czy wiesz, że książę był u mnie dziś rano i chciał mnie zabrać na jelenie[7]?

MAGDUSIA

Otóż i przyjaciółki.






  1. ściskając się z nim... Było wówczas u modnisiów rzeczą dobrego tonu, aby przy każdej okazji rzucać się sobie na szyję z przesadnemi objawami radości. Rys ten wyszydzi Molier w Natrętach, w Mizantropie etc.
  2. Nie dziwcie się panie... Jodelet, stary aktor trupy Moliera, był w tej epoce schorowany i blady: nieraz Molier wciąga w ten sposób do gry właściwości fizyczne swoich aktorów. A może Jodelet występował, jak był wówczas zwyczaj u aktorów komicznych, z umączoną twarzą i stąd ta aluzja do jego bladości?
  3. jednego z najmężniejszych rycerzy... Satyra nie byłaby kompletna, gdyby w osobie Maskaryla nie mieścił się i żołnierz-samochwał. Jesteśmy tu po wojennej epoce Frondy, i niejeden obecny pięknoduch mógł się chełpić wczorajszemi czynami wojennemi (Por. Wstęp do Maksym La Rochefoucaulda).
  4. pułkiem kawalerji na galerach... Koncept o „kawalerji na galerach“ przywodzi na myśl owego „szwajcarskiego admirała“ z operetki. Trzeba w istocie takich gąsek jak Kasia i Magdusia, aby się na nim nie poznały.
  5. oblężenie Arrasu... w r. 1640.
  6. Tallemant des Reaux opowiada o naiwności, którą przypisywano margrabiemu de Nesle; kiedy mu proponowano sprawienie szyku w półksiężyc, odpowiedział. „Panowie, nie róbmy nic w połowie dla służby króla, zróbmy cały księżyc“.
  7. zabrać na jelenie... Aby „markiz“ de Mascarille był kompletny, brakowało mu aby był myśliwym. Porówn. Mizantrop, II, 5

    Wciąż wymienia stosunki swoje niebosiężne,
    Zawsze ma w ustach tylko książęta i księżne;
    Jego rozmowa, jeśli ma być w dobrym tonie,
    Muszą być jej przedmiotem psy albo też konie...






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Molier i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.