Podróż na Jowisza/Księga I/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor John Jacob Astor
Tytuł Podróż na Jowisza
Podtytuł Powieść fantastyczno-naukowa
Wydawca Nakład Redakcyi "Niwy"
Data wyd. 1896
Druk Druk Rubieszewskiego i Wrotnowskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Milkuszyc
Tytuł orygin. A Journey in Other Worlds
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VII.
Przy pracy.

Ayrault powrócił niebawem, niosąc z sobą papier, ołówki i kompas.
— Przedewszystkiem wypada nam obliczyć, wiele czasu podróż nasza trwać może. Ponieważ kamień, spadający z wysokości, przebywa 16,09 stóp w pierwszej sekundzie, w drugiej +64, łatwo jest obliczyć, jak szybkim będzie nasz lot, skoro siła odepchnięcia nada podwójną szybkość ruchowi statku. Sądzę jednak, że i to byłoby zbyt powolne i że lepiej będzie podwoić lub potroić siłę apergetyczną, co zrobić można z łatwością; a w takim razie statek nasz wyrzuconym będzie do góry daleko prędzej, niż kula armatnia o najsilniejszym locie. W miarę jak odpychanie ziemi zmniejszać się zacznie, prądy przyciągające Marsa i Jowisza się zwiększą, a nie znajdując żadnych przeszkód, lot nasz ciągle stawać się będzie szybszym aż do chwili, gdy okaże się potrzeba wstrzymania działającej siły z obawy, by statek nie roztrzaskał się w kawałki, lub też nie został zmiażdżony przez tarcie, skoro przyjdzie chwila przebijania się przez atmosferę Jowisza. Unikniecie wszelkiego niebezpieczeństwa, zwalniając stopniowo szybkość lotu. Naturalnie, że przedewszystkiem musicie unikać spotkania z meteorami i innemi drobnemi ciałami niebieskiemi; ale przy rozumnem i ostrożnem sterowaniu zamiast być przeszkodą, mogą wam być one bardzo pożyteczne, ponieważ przez przyciąganie lub odtrącanie będziecie mogli uprościć sobie lub zmienić drogę według potrzeby.
Księżyce Jowisza grać będą rolę lin i dozwolą wam obrać sobie część powierzchni planety, którą uznacie za najdogodniejszą do wylądowania. Teraz chodzi jeszcze o to, aby wiedzieć dokładnie, czy przy użyciu Apergii prawo ciążenia jest odwrócone, czyli też ciężar staje się nieważkim, ale zresztą choćby ta kwestya pozostała niewyjaśnioną, nic to nie przeszkadza do posługiwania się ową siłą. Wszak prawdę mówiąc, niewiele więcej wiemy obecnie o elektryczności, niż temu lat sto, a jednak wytwarzamy ją obficie i posługujemy się nią wszędzie. Kiedy Jowisz leży po przeciwnej stronie, jest wtedy oddalony od nas o 380,000,000 mil, a światło, przebywające 190,000 mil na sekundę, potrzebuje 34 minuty czasu, aby dosięgnąć ziemi od Jowisza. Jeżeli przypuścimy, że średnia szybkość lotu waszego statku będzie o jedną piątą przyspieszona, będziecie potrzebowali jedynastu dni, dziewiętnastu godzin i dwudziestu minut na podróż waszą. Będziecie mieli prześliczny widok Marsa i gromady gwiazd, a kiedy od Jowisza dzielić was tylko będzie przestrzeń 1,169,000 mil, wtedy traficie na brzeg rotacyjny Kalisto, piątego, czyli najodleglejszego księżyca, satelity Jowisza, tej olbrzymiej planety. W tym punkcie najłatwiej wam będzie się zoryentować.
— W tej chwili przychodzi mi myśl — rzekł Ayrault — nazwać statek nasz imieniem tego księżyca, ponieważ to będzie pierwsze ciało niebieskie systemu Jowisza, jakie spotkać mamy na naszej drodze. Wskaże nam ono, jaki kierunek nadać statkowi naszemu. Wszak go pan zechcesz ochrzcić tem imieniem, gdy już będzie gotów do drogi.
— Nie, nie — rzekł Deepwaters, — znajdziemy mu lepiej chrzestną matkę, a będzie nią miss Preston; sądzę, że nie będziesz miał nic przeciwko temu, młody przyjacielu. Ale istotnie trzeba będzie urządzić ceremonię chrztu i spróbować okrętu, czy nie pije wody.
— To mi daje myśl, że godziłoby się zaproponować wam, abyście odwilżyli gardła — rzekł Bearwarden, podsuwając Stillmanowi karafkę z winem czerwonem; — panie Deepwaters, tam za tobą, na półce, stoi butelka whisky i karafka wody, zechciej sobie nalać kieliszek, a za chwilę będziemy tu mieli lekką zakąskę i szampana.
Równocześnie dotknął dzwonka i pokręcił gałkę, oznaczoną literą S. Nie minęło trzech minut, dał się słyszeć lekki szmer i ukazała się taca, a na niej ośm puharów, pełnych jeszcze pieniącego się wina, na talerzu zaś stały zakąski.
— Proszę, pijcie panowie — rzekł Bearwarden, — ten szampan mrożony ochłodzi nas; tak długa, poważna rozmowa wymaga pewnego podtrzymania sił.
Goście bez ceremonii zaczęli jeść i pić, nie przerywając rozmowy.
— Budowa statku i jego wyekwipowanie będą kosztowały drogo — rzekł Deepwaters do Ayrault'a, — szczególniej, jeżeli Kalisto ma być odrobiony całkowicie z glicynium. Zapewne ten metal idealnie nadaje się do tego użytku, ale jest on najdroższym ze wszystkich innych. Zdaje mi się, że powinienbyś przedstawić swój projekt na kongresie, a ponieważ tu chodzi o postęp wiedzy i nowe na jej polu odkrycia, sądzę, iż jednogłośnie zatwierdzonoby kapitał na pokrycie kosztów budowy statku.
— Z tego korzystać sobie wcale nie życzę; pragnę, aby nietylko pomysł, ale i wykonanie było moją wyłączną własnością; jeżeli wycieczka nasza uwieńczona będzie powodzeniem, rad będę podzielić się moją zdobyczą z mymi współobywatelami; od rządu jednak nie przyjąłbym nic, prócz dobrych rad.
Stillman, wysłuchawszy mowy Ayrault’a, odezwał się:
— Niezwłocznie roześlę listy do wszystkich naszych ambasadorów i konsulów, aby szybko nadsyłali do ministeryum wszelkie rady, wiadomości i spostrzeżenia, mogące przynieść pomoc w tem dziele, co do osadzenia i naładowania stosów, oraz kierowania mechanizmem; cokolwiek doniosą mi w tym względzie, odeślę ci natychmiast, wybierając tylko najpożyteczniejsze wiadomości; gdybym chciał je przysyłać wszystkie, przysporzyłbym ci pracy bez potrzeby.
— Co do mnie — rzekł Deepwaters, — prześlę rozkaz do wszystkich kapitanów okrętów, aby w chwili odjazdu uczcili cię wielką salwą z armat, a przytem zajęli się wyratowaniem, jeżelibyś z twoim statkiem wpadł w wodę. Gdy wrócisz z twej wycieczki i dowiedziesz nam praktycznie, jak świetne są rezultaty użytej w podróży powietrznej Apergii; przywieziesz nam wiadomości, że Jowisz i Saturn mogą być przez nas zamieszkiwane, a przy swojej rozległości, księżycach, obręczach, przedstawiają pobyt przyjemny, przewyższający wszystko, czego nam nasza mała kula dostarczyć może, — wtedy pomyślimy może o sposobach zaprowadzenia potrzebnej zmiany w sposobie krążenia naszej planety i spróbujemy, czy nie uda nam się bujać w przestrzeni, cokolwiek bliżej naszych nowo odkrytych światów. Wtedy utworzymy nowe Towarzystwo żeglugi między-światowej, zbudujemy mnóstwo statków na wzór waszego Kalisto, a zręczni sternicy przewozić będą z wszelką swobodą podróżnych z jednej planety na drugą i tak powstaną z czasem drogi międzyplanetarne, równie uczęszczane, jak dzisiejsze linie kolei elektrycznych.
— Ponieważ każda miejscowość na ziemi została zaludnioną przez przybyszów, kto wie, czy nasza epoka nie będzie stanowiła przewrotu w historyi świata i czy od niej nie zacznie się kolonizacya systemu planetarnego; jak dotąd, nie przewiduję, abyśmy byli w stanie przekroczyć jego granice.
— Co to będzie za wspaniałe przedsięwzięcie ta zmiana obrotu ziemi! — zawołał Deepwaters, — póki to nie nastąpi, będziemy mieli czas uszlachetnić wszystkie niższe rasy rodu ludzkiego, a gdy zapanuje jeden tylko język, wtedy już ustaną nieszczęsne skutki wieży Babel.
— Ho, ho! Deepwaters już wpadł na swą ulubioną treść wojny międzynarodowej, niedługo zechce mieć dla samego siebie na własność całą planetę.
— Co do mnie, nie widzę nawet potrzeby podejmowania pracy, aby zmienić kierunek obrotu ziemi — rzekł Bearwarden, — jeżeli się uda nasza wycieczka, rzecz naturalna, że znajdziemy wielu naśladowców; wtedy zaś, jak we wszystkiem, tak i w tych sposobach odbywania podróży do planet, przyjdą, niezawodnie ulepszenia, które ułatwią amatorom możność obejrzenia nieznanych światów.
— A teraz — rzekł, powstając z miejsca, Deepwaters, — pożegnajmy się z gościnnym gospodarzem, panie Stillman, i jedźmy, bo niewiele zostało nam się czasu; w Waszyngtonie musimy być na godzinę pierwszą, a teraz jest już dwadzieścia minut po dwunastej. Mam nadzieję — rzekł, zwracając się do Ayrault’a, — że zawiadomisz nas o postępach twojego projektu, a gdy będzie gotów Kalisto, zaprosisz nas na uroczystość poświęcenia.
— Wszelkich starań dołożę, aby to jak najprędzej nastąpić mogło.
Ayrault przedewszystkiem porobił ogłoszenia, że potrzebuje cylindra z glicynium, któryby miał dwadzieścia pięć stóp średnicy, piętnaście stóp wysokości po bokach i dach w kształcie wypukłym, co stanowić będzie razem wysokość dwadzieścia i jedna stóp; w około otaczać ma dach rynna, którąby mógł spływać deszcz, gdziekolwiek napotkany wśród podróży. Boki, ściany i podłoga powinny być wykonane z podwójnej blachy grubości cala, pomiędzy dwoma blachami ma być pozostawiona przestrzeń pusta na sześć cali, ta zostanie wypełnioną wełną mineralną celem zabezpieczenia podróżnych od zimna, panującego w przestrzeni. U spodu mieścić się będą podpory i belki, na których spocznie cały ciężar statku. Szerokie okna ze szkła hartowanego mają się mieścić w dachu i po bokach, mniejsze zaś w podłodze, wszystkie będą zaopatrzone w story i firanki. Prócz tego statek zostanie przedzielony na dwa piętra, każde wysokości sześć i pół stopy, w samym szczycie dachu naznaczono miejsce na strażnicę, czyli obserwatoryum; podłoga drugiego piętra w szerokie ażurowe kraty, nie krępująca wzroku, chyba wtedy, gdy na niej dywan rozścielą. Spód statku, płaski i szeroki a środek ciężkości, znajdujący się u spodu, powinny zabezpieczać statek od silnych prądów wiatru, panujących w okolicach Jowisza.
Po tem ogłoszeniu wielu mechaników ofiarowało swoje usługi Ayrault’owi; powierzywszy budowę statku najzdolniejszemu, młody człowiek wsiadł do wytwornego faetonu elektrycznego i podążył do uniwersytetu w Vassar dawnym pocztowym traktem, którego dziś nie poznaliby nawet zapewne ci, co go kiedyś uważali za doskonałość w swoim rodzaju. Gładka i równa asfaltowa warstwa pokrywała całą przestrzeń, cieniste aleje chroniły gościniec od promieni słonecznych, najlżejszy pyłek nie unosił się w górę z pod szybko pędzących gumowych kół faetoniku.
Zatrzymał się tylko chwilę, aby kupić świeży bukiecik fijołków i stanął za godzin dwie w Poughkeepsie.
Sylwia Preston była prześliczną dziewczyną, miała lat dwadzieścia, oczy niebieskie, włosy kasztanowate, cerę świeżą i białą, figurę bez zarzutu. Ucieszyła się bardzo z przyjazdu narzeczonego, przywitała go serdecznie, a wysłuchawszy opowiadania jego o budowie statku i projektach podróży, jako też prośby, aby zechciała zostać chrzestną matką Kalisto, rzekła:
— Wszystko, co tylko może być tobie przyjemnem, najchętniej uczynię, ale zasmuca mnie głęboko myśl, że mam cię utracić na tak długo; co przecież zwiększać będzie jeszcze moją tęsknotę i niepokój, to brak wiadomości od ciebie; niepodobna będzie nam z sobą korespondować.
— Gdybyś chciała przystać na to, abyśmy się zaraz połączyli; pomyśl, Sylwio, co za rozkoszną zrobilibyśmy podróż poślubną!... a jeśli na Jowiszu jest klimat taki, jak się spodziewamy, nie stałoby nam nic na przeszkodzie, aby tam miodowe przebyć miesiące.
— Niepodobna, mój kochany! Kto wie, czy po upływie lat kilku nie żałowałbyś sam, gdybyś mi dziś przeszkodził zdobyć dyplom, a zresztą masz już tylu zaproszonych towarzyszów podróży, że dla mnie nie znalazłoby się miejsca na twoim statku.
— Powiedz, że jedziesz ze mną, a natychmiast zmienię moje zamiary i urządzę wszystko według twej woli.
— O tem mowy być nie może. Ale sądzę, że pójdziesz dziś z nami na obiad do Delmonika, poczem pójdziemy razem do teatru. Ojciec wziął lożę na dzisiejsze przedstawienie.
— Z największą przyjemnością. A jaką będziesz miała suknię?
— Na ten upał można tylko bardzo lekko się ubrać.
— Jadę natychmiast, aby się nie spóźnić — rzekł, zwracając się ku drzwiom.
Lokaj w liberyi czekał przy faetonie. Ayrault wskoczył, zakręcił korbą, służący zajął miejsce na tylnym koźle.
Dostawszy się na gościniec, miał już puścić się prędkim biegiem, gdy zobaczył Sylwię, trzymającą w ręku kapelusz i rękawiczki, przebiegła przez park i stanęła, dając znak narzeczonemu, aby się zatrzymał.
— Tak mi było przykro, gdy zobaczyłam, że odjeżdżasz sam, iż zapragnęłam być z tobą; czy mnie zabierzesz?
— Zabawne pytanie! wiesz przecie, że chciałbym nie opuszczać ciebie nigdy.
Ayrault wyskoczył z powozu, podał rękę narzeczonej i usiadł obok niej.
— Jaka ty jesteś dobra i piękna, Sylwio! czuję, że z każdym dniem kocham cię więcej... Tak wiele miałbym ci do powiedzenia, ale obecność tego człowieka za nami paraliżuje mi mowę. Wprawdzie jest to słowianin i ani słowa nie rozumie po angielsku; dosyć jednak, że wiem, iż się znajduje obok nas.
— Będziesz musiał napisać to wszystko, coś mi chciał powiedzieć.
— Nie, obawiałbym się, abyś nie rzuciła gdzie mego pisma; mogłoby wpaść w ręce twoich koleżanek i zostać przedmiotem żartów.
— Bądź spokojny, listu twego nie pokazałabym nikomu...
Faeton pędził lotem ptaka po gładkiej drodze. Gdy przyjechali do New-Yorku, Ayrault odwiózł Sylwię do domu, pojechał potem do ogrodnika, gdzie zamówił dla niej bukiet z róż i konwalij, wstąpił do resursy, przebrał się i pojechał na obiad.
Restauracya Delmonika zachowała swą nazwę historyczną, oddawna bowiem nietylko właściciel jej, noszący to nazwisko, ale nawet cała jego rodzina wymarła; Ayrault wszedł cokolwiek przed naznaczoną godziną, zajął stół, przeznaczony dla rodziny jego narzeczonej i oczekiwał jej przybycia; weszła, trzymając w ręku bukiet z kwiatów, przysłany przez niego, sama również świeża i piękna; towarzyszyli jej matka, ojciec i Bearwarden, będący przyjacielem domu. Po zamienionem powitaniu wszyscy zajęli miejsce przy stole.
— Jakże tam idą egzamina, panno Sylwio? — zagadnął Bearwarden.
— Nie źle — odrzekła z uśmiechem. — Wczoraj był egzamin z literatury angielskiej, a przedwczoraj z historyi naturalnej. Na przyszły tydzień będzie chemia i filozofia.
— Czego uczycie się z historyi naturalnej? — zapytał.
— Głównie geografii fizycznej, geologii i meteorologii; zachwyca mnie ta nauka.
— Wielka to jest pociecha, kiedy pani widzi, że jej najładniejszy kapelusz ulega zniszczeniu, umieć sobie i drugim objaśnić tego przyczynę, nieprawdaż, panno Sylwio? — rzekł Ayrault; poczem dodał: — O ile pamiętam, w zeszłym kwartale miała pani średni stopień 90; pewny jestem, że się pani przy nim utrzyma do końca roku.
— Nie można za to ręczyć; przez pewien czas opuściłam się bardzo w naukach i musiałam wziąć korepetytora, żeby dopędzić kursu.
Po obiedzie całe towarzystwo udało się do teatru, gdzie przedstawiano tego wieczoru „Towarzystwo przy końcu XX wieku“. Sylwia i Ayrault, bardzo zadowoleni z przedstawienia, które było ogromnie zabawne, wrócili do domu.
W kilka dni później, podczas gdy zebrani razem przyszli towarzysze podróży rozprawiali o swoich projektach i poglądach, lokaj oznajmił przybycie wezwanego doktora medycyny Tyburcyusza Germiny.
Ayrault, jako gospodarz domu, powstał, aby przywitać wchodzącego, poczem, zwracając się do swoich gości, rzekł:
— Pułkownik Bearwarden, nasz prezes, pan Cortlandt, doktór, ale nie medyk.
— Miałem już kiedyś przyjemność poznać tych panów — rzekł doktór, podając kolejno rękę obydwom.
— Zapewne wiadomo panu, że teraz wszyscy trzej gotujemy się do podróży cokolwiek oryginalnej; mamy zamiar zrobić wycieczkę na Jowisza, a jeśli czas pozwoli, zwiedzimy także Saturna. Zwracamy się z prośbą do pana, abyś zechciał nam dać wskazówki, co do mogących być potrzebnemi środków medycznych, które nam zabrać z sobą należy; wiemy o tem, że nikt lepiej od pana nie zna wszelkiego rodzaju laseczników.
— W istocie — odrzekł doktór, — dokładna znajomość bakteryologii jest podstawą terapeutyki. Jest już rzeczą dowiedzioną, że każda choroba, z wyjątkiem ran wypadkowych, jest wynikiem specyalnego zarodka; nawet przy wypadkach i prostych złamaniach, jakąkolwiek jest natura skaleczenia, natychmiast pewien mikro-organizm wytwarza symptomaty cierpienia, tak, iż śmiało powiedzieć można, że nie będąc czasami twórcami, nie przestają one być nigdy stałymi towarzyszami każdej choroby. Dowiedziono to tak jasno, że wątpliwość wszelka stała się zupełnem niepodobieństwem; chcąc skutecznie działać przeciw chorobie, wywołanej przez skaleczenie, trzeba starać się zabić mikroba, sprawiającego gorączkę i zaognienie, a wtedy rana zagoi się już łatwo. Uznawszy tedy raz, że mikroby rozsiane w powietrzu grożą życiu ludzkiemu, należy przedewszystkiem zbadać gatunek ich, budowę, upodobanie, konstytucyę, aby podać skuteczny środek na ich wygubienie; godzi się usuwać wszystko, co służyć może do rozpleniania tych zgubnych żyjątek, dostarczać im zaś wszystkiego, czego natura ich nie znosi. Gdyby u którego z was okazały się tuberkuły, wymagające dla ich rozpędzenia żywszego działania krwi, jak to łatwo może mieć miejsce wśród kręgowców i ptaków na Jowiszu i Saturnie, radzę użyć w takim razie nastrzykiwania podskórnego z jadu grzechotnika; równie jak kwasu cyanku wodnego, albo śliny tarantuli, jako niezawodnie skutecznych w tych razach środków. Najzjadliwsze trucizny, które dotąd wyniszczały ród ludzki, przy postępie nauki stały się najskuteczniejszemi lekarstwami.
— A zatem, szanowny doktorze — rzekł Ayrault — mam nadzieję, że zechcesz dostarczyć nam wszystkiego, co wypada zabrać do podróżnej apteczki, wraz z wynotowaniem okoliczności stosownych do użycia każdego środka.
— Najchętniej; będziecie to mieli przygotowane na jutro.
Tak załatwiwszy kwestyę ratowania zdrowia w razie potrzeby, podróżni pomyśleli o innych przedmiotach, które im zabrać z sobą wypadło: sześć fuzyj, z których trzy dwururki 12 kalibru, a trzy 10 kalibru z kartaczami, trzy rewolwery, trzy noże myśliwskie, mnóstwo amunicyi, kule zwyczajne i wybuchowe, przyrządy do rybołówstwa, bussola, konserwy wszelkiego rodzaju w pudełkach na dni czterdzieści, przyrządy do zmieniania powietrza, buty kauczukowe, przyrząd apergetyczny, druty ochronne, barometr i kodaks.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: John Jacob Astor i tłumacza: Maria Milkuszyc.