Potworna matka/Część czwarta/IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Potworna matka
Podtytuł Tragiczne dzieje nieszczęśliwej córki
Wydawca "Prasa Powieściowa"
Data wyd. 1938
Druk "Monolit"
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Bossue
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IX.

Po wstrętnej scenie, którą opisaliśmy, Helena ciężką noc spędziła. O dziewiątej rano podniosła się, napiła nieco ziółek i położyła napowrót do łóżka. Po południu Julia przyszła; Helena nie spała, a na widok matki dreszcz ją przeszedł. — Czego chcesz ode mnie? — rzekła, unosząc się. — Przyszłam zobaczyć, czy nie potrzebujesz czego, jesteś cierpiąca. — Przyzwyczajona jestem do tego, zostaw mnie, matko.
— Nie odpychaj mnie, Heleno... Przebacz mi.
— Przebaczyć ci! — powtórzyła dziewczyna z obrzydzeniem. — Jeżeli tego potrzeba tylko, abyś uwolniła mnie od swej obecności, to przebaczam ci... Odejdź... Spać mi się chce. Pozwól mi umrzeć spokojnie!
— Umrzeć!... — odparła Julia drwiąco. — Gdybyś była chora niebezpiecznie, nie mówiłabyś do mnie w ten sposób, mówiłabyś jak do matki!
Oburzenie Heleny wzrosło do tego stopnia, iż nie była w stanie zapanować nad sobą.
— Jak do matki! — powtórzyła. — Prawda, dałaś mi życie, lecz po to, aby mnie dręczyć! Nie miałaś dla mnie nigdy serca macierzyńskiego... Nigdy, czy słyszysz?
— Heleno!... strzeż się!... — krzyknęła Julia.
— Czy i ty chcesz mnie bić?... a może dobić nareszcie?
Wyskoczyła z łóżka i boso stanęła przed Garbuską, mówiąc:
— Nie mogę dłużej cierpieć w milczeniu!... muszę raz podnieść głowę i niech się wszystko skończy między nami!... Ty moją matką!... Wilczyca ma więcej miłości dla swoich szczeniąt, niż ty dla mnie!... Dzieckiem byłam, a zamiast pieszczot, razy tylko otrzymywałam! Wydaliłaś mnie, dręczyłaś!... Wydarłaś mi moją miłość!... Zabiłaś matkę Lucjana, a jego przyszłość całą zniweczyłaś; na mnie teraz kolej przyszła, mnie teraz zabijesz!...
— Helenko, nie myślisz tego, co mówisz — mruczała Julia z bojaźnią.
Lecz Helena nie słuchała, nie rozumiała słów Julii.
— Zamiast nauczyć mnie przywiązania i szacunku... wlałaś w serce moje nienawiść i pogardę... Zdeptałaś mnie poprostu!... Doświadczyłam afrontów, wymysłów, upokorzeń, których nie oszczędziłaś mi, lecz wszystko ma swoje granice!
Ujęła laskę, którą Prosper zostawił na krześle.
— Czy poznajesz to matko? — ciągnęła jak w obłąkaniu. — Poznajesz, prawda? To laska, dana przez ciebie mężowi mojemu! Mojemu mężowi! nędznikowi, do którego przykułaś mnie dla nasycenia nienawiści twojej dla córki, i nie dlatego tylko, moja matko!... Czy słyszysz? Widziałam!... Wiem wszystko.
Garbuska, drżąc cała, nie pojmowała, co to znaczy.
— Przypatrz się dobrze tej lasce! — mówiła Helena, — jest krew twej córki na niej, przelana ręką zięcia twego i w twojej obecności... A! chcesz ażebym ci przebaczyła matko, wszystkie zniewagi... i tę ostatnią najsroższą, otóż, to ty, matko, uklęknij i błagaj przebaczenia!
I w uniesieniu coraz większym oparła ręce na ramionach Garbuski i zmusiła ją do uklęknięcia.
Lecz jednym skokiem Julia się zerwała i z pianą na ustach, z strasznym błyskiem oczu, zaryczała:
— A, łajdaczko! zapłacisz mi za to!
Helena rzuciła jej laskę pod nogi.
— Możesz mnie zabić teraz — rzekła. — Powiedziałam wszystko, co oddawna piersi mi rozsadzało!
Biedne dziecko, wyczerpane, padło zemdlone na łóżko.
Julia pobiegła do swego pokoju, zamknęła się, a wyciągając rękę w stronę córki, wymówiła cicho:
— Jak jej nie stanie, on będzie mnie kochał!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.