Wesołe opowiadania wesołego chłopca/Oj figle! figle!

<<< Dane tekstu >>>
Autor Seweryn Udziela
Tytuł Wesołe opowiadania wesołego chłopca
Pochodzenie Bibljoteka „Orlego Lotu“
Wydawca Księgarnia Geograficzna „Orbis“
Data wyd. 1934
Druk Tłocznia Geograficzna „Orbis“
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Oj figle, figle!

Wszędzie było mnie pełno, wszystko chciałem wiedzieć, wszystko chciałem widzieć, więc zato wścibstwo, zato natręctwo nie lubiano mnie nigdzie. Temu przeszkadzałem przy pracy, temu zawadzałem, a ze wszystkich stron słyszałem tylko same narzekania: A to kara Boża z tym chłopcem, czy co...
A towarzyszom zabawy czy kolegom w szkole lubiłem zawsze spłatać jakiego figla. Toteż nieraz zmawiali się, aby mi się odwzajemnić, ale dotąd nie udawało się to, bo albo podsłuchałem owe złowrogie narady, albo domyśliłem się czegoś i uniknąłem zasadzki.
Aż nareszcie i mnie się dostało. A było to tak: Rano, jak zwykle o godzinie ósmej rozpoczęła się nauka. Profesor opowiadał o wyprawie króla Bolesława Chrobrego do Kijowa. W klasie była cisza, że słychać było brzęczenie muchy, przelatującej przez okno. Wtem coś mię ukąsiło dotkliwie, że podskoczyłem do góry i obejrzałem się w tył, upatrując pszczoły, czy osy. Profesor zawołał: Co się stało? — Coś mię ukąsiło, proszę pana profesora. — Co takiego? — Nie wiem, bo nic nie widzę. — Siadaj i siedź cicho!
I znowu profesor opowiadał o wyprawie Chrobrego do Kijowa i znowu cisza była w klasie, jak makiem siał. Nagle znowu uczułem ukłucie tak bolesne, że podskoczyłem w ławce z krzykiem.
— Co to jest? zawołał oburzony profesor. — Co ty wyrabiasz?
— Bo mnie coś ukąsiło — prawie z płaczem usprawiedliwiałem się — i począłem szukać na ławce, na podłodze, przypuszczalnej osy lub pszczoły. Ale nic nie było. Profesor zeszedł ze stopnia, oglądnął miejsce zajmowane przezemnie, a nic nie zobaczywszy, zauważył: Pewnie osa jaka zaplątała się tutaj, ale już uciekła. Siadaj!
Podrapałem się w miejsce bolesne i usiadłem nieco dalej w ławce, gdzie już do końca godziny przesiedziałem spokojnie.
Po lekcji obstąpili mię chłopcy dookoła i niby z ubolewaniem dopytywali, co mi się stało. Po ich minach i uśmieszkach domyśliłem się zaraz, że to oni spłatali mi tego złośliwego figla. Nie zdradziłem się jednak z swoimi domysłami, ale uważnie i dokładnie zacząłem oglądać ławkę zwierzchu i ze spodu. Macając ręką, natrafiłem na grubą nitkę, a gdy ją szarpnąłem, aby wyciągnąć, zobaczyłem końce dwóch igieł, wychylające się z deski, na której siedziałem.
— A, zdrajcy — zawołałem — to wyście mnie tak urządzili, to wyście mnie tak ośmieszyli! — i już zabierałem się do bitki z wszystkimi. Byłem rozzłoszczony, a oni do tego śmiali się tak wesoło, że aż pokładali się ze śmiechu. Dzwonek zadzwonił, wszedł nauczyciel i w tej chwili uspokoiło się w klasie.
Przeprowadzone dalsze badania i dochodzenia po nauce objaśniły mię dopiero, jak się to stało. Oto trzech kolegów, których kosztem bawiłem się najczęściej, uknuło spisek przeciwko mnie, abym i ja dowiedział się, jak smakują łobuzowskie figle. W ławce, w desce, na której siedziałem, wywiercili od spodu cieniutkim świderkiem niedaleko od siebie dwie dziurki, z wierzchu prawie niewidoczne. Kupili dwie grube, dosyć długie igły, nawlekli je mocną, szarą nicią i tak zmajstrowali, że umieszczone w otworkach w desce za pociągnięciem nitki, podnosiły się do góry i wyglądały z otworków ostrymi końcami. Potem poprowadzili nitkę długą wzdłuż podstawy ławek przez kółeczka druciane aż do piątej ławki, gdzie siedzieli spiskowcy. Przygotowawszy wszystko i wypróbowawszy działalność wynalazku, oczekiwali lekcji profesora historji, na której urządzili całą tą przykrą dla mnie awanturę...
Ale nie daruję ja im tego!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Seweryn Udziela.