Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/420

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 287
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 24 grudnia 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


420.

Dwa bogi, dwie drogi, powieść współczesna przez Kraszewskiego. Tomów 2. Mińsk. Nakład i własność Zofii Sawickiej. 1881. Wczoraj podaliśmy o tym utworze krótką bibliograficzną wzmiankę. Wydawczyni puszczając w obieg nową edycję tej powieści, niewłaściwie nazwała ją współczesną, albowiem Kraszewski osnuł ją na stosunkach minionych i współcześnie już nie istniejących. Rzecz w niej dzieje się jeszcze za czasów Uniwersytetu wileńskiego. Po skończeniu nauk dwaj bracia, potomkowie zrujnowanej szlacheckiej rodziny, wybierają się na drogę życia, a raczej na dwie przeciwne sobie drogi, na których trzeba też służyć dwom przeciwnym bogom. Młodszy, Kwiryn, poświęcony nauce, skromny i żądny takiego tylko szczęścia, jakie płynie ze spokoju i z wrażeń dostarczanych przez naukę i sztukę, wybiera sobie zawód profesorski. W przyszłość swoją patrzy on jasno: życie przyjdzie mu pędzić bez blasku, dostatków, nawet bez rozgłosu, ale w cichem zamiłowaniu wiedzy, która zastąpi mu wszystko, a nawet — jeśli się nie ożeni — i rodzinę. Starszy, Rajmund, innego jest usposobienia. Gra w nim żywo chęć użycia tego wszystkiego, co nieokrzesane umysły ludzkie zowią szczęściem: pragnie więc być bogatym, wpływowym i żyć na szerokim świecie, dojść do dostojeństw, słowem, wynieść się i używać rozkoszy. Będzie zaś dochodził do tego w sposób praktyczny, bez przesądów, bez skrupułów, słowem, per fas et nefas. Młodzieniec na początku swej drogi jest już teoretycznie zdecydowanym na wszystko. Nie świeci mu żadna idea, nie wstrzymują żadne wspomnienia. Jest on pierwej zepsuty w myślach niż w uczynku. Zapewne nie będzie szedł naprzód przez krew i płomienie, bo to nie tego rodzaju natura, ale przez uniżanie się, pochlebstwa, wysługiwanie starym, wpływowym damom, przez tysiączne małe a skuteczne podłości. Bez nacisku ze strony autora, z rozmów prowadzonych przez Rajmunda tak naturalnie, jakby o zwykłe rzeczy chodziło, dowiadujemy się, że jest on skończonym nikczemnikiem. Bracia tedy rozchodzą się. Kwiryn zostaje guwernerem w bogatym, dorobkowiczowskim domu, później profesorem w Świsłoczy, Rajmund na początek żeni się z wychowanką państwa „kaznaczejów“, która w rzeczywistości jest córką starego szambelana i pani kaznaczejowej. Rajmund wie o tem, ale cóż mu to szkodzi? On przecie dla protekcji romansował już z panią szambelanową, starą babą, teraz żeni się również dla protekcji. Jakoż ta go nie mija. Państwo młodzi osiadają w Petersburgu, gdzie Rajmund otwiera kancelarję. Tu z pomocą piękności pani znajdują się stosunki, za niemi idą dochody i rozpoczyna się świetne życie, pełne przepychu, rozkoszy, zbytków. Rajmund ze świadomością używa piękności żony do powiększenia swej fortuny i wpływów. W gruncie rzeczy życie to tak jest niskie, że autor zmuszonym jest ślizgać się po jego powierzchni. Umyślnie też nie jest ani szczegółowym, ani obrazowym. Zbywa nas ogólnikami, z których się łatwo domyślić, że pod temi błyszczącemi pozorami kryje się prawdopodobna ruina, upadek i sromota. Kwiryn tymczasem, zatopiony w studiach greckich, czuje się spokojnym, szczęśliwym i nie pragnie niczego więcej, jak takiego spokoju do śmierci. Rajmund żyje obficie, zarabia ogromnie, ale nie zbiera, bo i wydaje ogromnie. Nagle uderza w niego cios, bo żona opuszcza go z dawnym wychowankiem Kwiryna, Ottonem, i ucieka z nim do Włoch. Cios-że to dla miłości i dla duszy Rajmunda? Bynajmniej. Ale żona jako piękność potrzebną mu jest do utrzymania stosunków i wpływów. Bez niej interesa jego zachwieją się — więc Rajmund szuka jej rozpaczliwie i gotów w każdej chwili przebaczyć, byle tylko chciała mu i dalej pomagać swą pięknością do wyzyskiwania ludzi. Wysyła więc do Włoch brata Kwiryna, by ten oderwał od niej dawnego wychowanka. Odrywa go jednak nie Kwiryn, ale kto inny. Pani Rajmundowa znajduje sobie w Wenecji grubszą rybę w osobie senatora, a swego dawnego wielbiciela, i wraca z nim do północnej stolicy. Wraca nie po to jednak, żeby się porozumieć i pogodzić z Rajmundem, ale by się z nim rozwieść, sprocesować go, zlicytować i pozbawić wszystkiego. Idzie więc gra. Kraszewski wytrząsnął jakby zza rękawa wierutną heterę i wierutnego łotra z tą niezmierną, wrodzoną sobie łatwością powieściową. Stworzył on typ praktycznie podłego człowieka bez ambicji, bez skrupułów, ale nie nałożył umyślnie na niego żadnych demonicznych barw, przez co stworzył z niego typ niemal powszechny, bo typ, pod który dadzą się podciągnąć wszyscy mniej więcej ludzie ceniący bogactwo i praktyczne wygody życia więcej, niż tak zwane przez nich teorie i egzaltacje. Kraszewski zapragnął dowieść, że właśnie te wyższe, piękniejsze porywy, pogardzane przez utylitarnych pasibrzuchów, mogą przynieść daleko więcej szczęścia w życiu nawet praktycznem. Dowodem na to życie Kwiryna; z profesury przeniósł się na wieś, do folwarku odziedziczonego po matce i tam począł gospodarzyć. Nie był on procul negotiis. Przeciwnie, życie szło mu pracowicie, ale gospodarka spleciona z nauką zapełniała je całkowicie. Szczęściem były dla niego naukowe zajęcia, kupowanie książek, abonowanie pism periodycznych — i mógł też w miarę zadawalniać swoje najgorętsze życzenia. W końcu ożenił się wedle serca, miał dzieci, utył i był jednym z najspokojniejszych ludzi pod słońcem. Sielanka ta ma swoje znaczenie, bo autor umiał przedstawić ją praktycznie. Nie jest ona teorią, nie jest autorskim wymysłem, ale wielce prawdopodobnym obrazem życia. W powieści jest antytezą życia zbytku, rozkoszy i gorączki, antytezą potrzebną w obrazie zarówno ze względów estetycznych, jak i etycznych. Nadaje ona powieści równowagę świateł i cieni, odbiera jej charakter skandaliczny i uspokaja czytelnika. Ale idźmy dalej po jej drodze. Rajmund złupiony przez żonę nie daje za wygranę, nie zwraca z drogi, nie wyrzeka się czci dla swoich bogów. On musi zostać bogatym. W tym celu żeni się z wdową po szambelanie, tym samym, który go protegował i ożenił. Jest to stara baba, ale ma dożywocie, a przy tem interesa jej dadzą się wyrobić w prawniczych biegłych rękach. Jakoż teraz udaje mu się. Dobra zostają oczyszczone, procesy wygrane, szczęśliwe spekulacje mnożą majątek. Rajmund staje się kolosalnie bogaty. Czegóż mu tedy brak? — Wszystkiego, szczęścia. Znowu świetne pozory zasłaniają nędzę moralną, piekło domowe, przymus, upokorzenie. W domu żony swej nawet służba nim pogardza. On czuje to strasznie... Wyzwolić może go chyba śmierć żony...
Śmierć ta przychodzi nagle, — zanadto nagle. Jakieś proszki podane przez męża zamiast pomóc zaszkodziły jejmości. Mąż jednak potrafił uwolnić się od podejrzeń. Został teraz sam, pan milionowej fortuny, młody jeszcze. Wszystko, czego oczekiwał — przyszło.
Tylko szczęście nie przyszło. Szacunek ludzki, dobre imie, życzliwość i przyjaźń — także są coś warte. Rajmund nie mógł się już ożenić, bo nisko nie chciał on żony brać, wysoko — jego nie chcieli. Nie lubiono go — więcej się obawiano. Stracił przy tem w zbiegach zdrowie. Kwiryn utył, on schudł. Został bardzo samotny i chory. Prawdę rzekłszy, nie mógł używać swego majątku, a ze znaczenia, jakie posiadał, nic mu nie przychodziło. Zbliżała się starość posępna, niezadowolona z siebie, zgryziona. Chciał przynajmniej imie rodzinne podnieść — więc zapragnął adoptować syna Kwirynowego, wychować go na wielkiego pana, zapisać mu majątek...
Byłby może w ten sposób odżył. Powiedział o tem Kwirynowi — Kwiryn odmówił.
Umierał więc samotny; z życia wyniósł rozpacz — z tamtej strony grobu nie mógł oczekiwać, ani oczekiwał lepszej doli.
Koniec powieści. Dwie drogi i dwa bogi zaprowadziły braci gdzie indziej. Sens moralny jasny: im szlachetniejszego ducha i szlachetniejsze potrzeby wyrobi w sobie człowiek, tem mu więcej wypłaci się życie. Plan tej powieści wielce jest oryginalny, zwykle bowiem powieściopisarze dowodzą przeciwnie, tj. że praktycznym łotrom lepiej jest w życiu niż wyższym duchom. Ale zaiste Kraszewski ma słuszność, nie oni. W całej tej powieści nie ma nic prócz pesymizmu. I tak być wedle założenia powinno. Pod względem wykonania ma ona wszystkie zalety pióra Kraszewskiego. Odznacza ją łatwość, biegłość i rozmaitość przedstawianego życia.
Mielibyśmy jedno do zarzucenia, ale to nie tylko tej powieści, lecz w ogóle autorowi. Oto dodatnie typy jego są w przeciwstawieniu do ujemnych zwykle dobrotliwe, powolne i miękkie do wysokiego stopnia. Nie zdobywają sobie one szczęścia, ale szczęście samo do nich przychodzi z układu stosunków. Jest też w dodatnich postaciach autora pewna jednostajność. Dla odmiany pragnęlibyśmy widzieć uczciwego a dzielnego człowieka, który by sam sobie życie przerobił w energicznych rękach na szczęście. Przy tem szlachetne potrzeby nie zawsze muszą być skromnemi i ograniczonemi. Bywają ludzie uczciwi szerokich horyzontów. Gdyby Rajmund dochodził do znaczenia i majątku uczciwemi sposobami i gdyby nie widział w tem celu, ale tylko środek mający służyć wielkiej idei — byłby jednak duszą wznioślejszy od tego filologa, który nie dość ogarnia ogół i jest sobie uczciwym safandułą.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.