Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom IX/XXV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom IX
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IX
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXV.

W pierwszych dniach października, parlamentarz wręczył Kutuzowowi list Napoleona, z propozycją zawarcia pokoju. List nosił datę fałszywą, jakoby go jeszcze w Moskwie cesarz pisał. Napoleon wysłał list bowiem będąc już na starym gościńcu, wiodącym do Kaługi, wyprzedziwszy cokolwiek wojska rosyjskie. Kutuzow odpowiedział to samo na ten list, co na pierwsze pismo, przywiezione przez Lauriston’a, że nie może być wcale mowy o zawarciu pokoju.
Dowiedziano się wkrótce z raportu Dorokowa, który dowodził oddziałem partyzantów, że siły nieprzyjacielskie, podpatrzone w Famińsku, składały się tylko z jednej dywizji Broussier’a. Dywizję tę więc odciętą od reszty wojska, możnaby łatwo rozgromić. Oficerowie, jak i szeregowcy pragnęli gorąco, wziąć się raz do roboty. Bezczynność zaczynała ciężyć wszystkim. Jenerałowie z głównego sztabu, zachęceni zwycięztwem, które otrzymali tak lekko pod Tarutynem, naciskali gwałtownie na Kutuzowa, aby przystał na propozycję Dorokowa. Wódz naczelny nie dał się jednak nakłonić do zmienienia taktyki z odpornej na zaczepną. Zdecydowano się zatem na coś pośredniego. Miano wysłać mały oddzialik, w celu zaatakowania Broussier’a.
Dziwnym trafem, misja ta niesłychanej doniosłości, (co się później pokazało), została powierzoną Dokturowowi. Dotąd jego skromne ułożenie, nie wysuwanie się nigdy naprzód, wyrobiło u wszystkich mniemanie, że jest on człowiekiem wahającym się wiecznie i wielce nieprzezornym. Nikt nigdy nie wyobrażał go sobie, jak tylu innych, tworzącego plany bitew, rzucającego się na czele swego pułku w sam środek szeregów nieprzyjacielskich i sypiącego całemi garściami krzyże za chrabrost swoim podkomendnym. A mimo tego znajdujemy tego samego Dokturowa, we wszystkich wojnach Rosjan z Francuzami, począwszy od bitwy pod Austerlitz aż do kampanji z roku 1815, widzimy go zawsze na czele wypraw i obrotów najtrudniejszych. On to został jednym z ostatnich na gościńcu w Aughest, podczas bitwy Austerlitzkiej. Starał się zbierać nazad w szeregi uciekających w najwyższym popłochu. Uratował on wtedy ile się dało tam, gdzie nie było już ani jednego jenerała z tylnej straży. Chory na silną febrę, poszedł na czele dwudziestu tysięcy bronić Smoleńska, przeciw nawałowi całej armji Napoleona. Skoro tam przybył i usnął na chwilę snem gorączkowym, obudziło go bombardowanie miasta. Smoleńsk trzymał się jednak przez cały jeden dzień. Pod Borodynem, gdy padł Bagration, gdy wojsko rosyjskie mordowano w proporcji jednego na dziewięciu, a więc gorzej niż dziesiątkowano i gdy zwrócono ku lewemu skrzydłu całą siłę baterji francuskiej, to znowu posyła im na pomoc Kutuzow owego wahającego się i nieprzezornego“ Dokturowa, aby naprawić ile możności błąd popełniony. Dokturow spieszy na miejsce wskazane, a Borodyno staje się chwałą najświetniejszą armji rosyjskiej. Posłano go więc do Fomińska, później do Małego-Jarosławca, i tam to można powiedzieć na śmiało, nie lękając się, żeby kto mógł zadać kłam temu twierdzeniu, zaczęła się najhaniebniejsza ucieczka Francuzów. Wysławiają prozą i wierszem wielu genjuszów i bohaterów z owej kampanji, a o Dokturowie zaledwie ktoś bąknie jakie słówko, a jeżeli nawet wspomni o nim, to z pochwałą strasznie pobieżną i wątpliwą.
Dziesiątego października w tym samym dniu, w którym Dokturow zatrzymał się w połowie drogi od Fomińska w wiosce Aristow, i gotował się spełnić rozkaz wodza naczelnego; armja francuzka dogoniwszy Murat’a w swoich ruchach bezładnych i gorączkowych, jakby chciała stoczyć bitwę, skręciła raptem w lewo bez żadnej przyczyny widocznej, na gościńcu prowadzącym do Kaługi, wchodząc do Fomińska, zajętego przedtem jedynie przez dywizję Broussier’a. Dokturow miał tylko oddzialik partyzancki Dorokowa, i dwa jeszcze pułki nie wiele baczące Fignera i Sesławina. Jedenastego października wieczorem Sesławin ułowił gwardzistę francuzkiego. Żołnierz klął duszę i ciało, że wojsko rozkwaterowane w Fomińsku, stanowi całą tylną straż francuzkiej armji, że wymaszerowała ona z Moskwy przed pięciu dniami, i Napoleon jedzie na jej czele. Kozacy z owego oddziału, który spostrzegł był pierwszy pułki francuzkiej gwardji przybocznej na drodze ku Horoskowi, potwierdzili dosłownie zeznanie jeńca. Było zatem faktem niezaprzeczonym i niezbitym, że miasto jednej dywizji, stała przed nimi prawie cała armja nieprzyjacielska, wymaszerowawszy z Moskwy i kierując się w stronę najmniej spodziewaną. Dokturow dostał był rozkaz atakowania Fomińska, wahał się z tem jednak, nie mogąc sobie na razie zdać sprawy dokładnej, co mu czynić wypada w obec tego nowego zawikłania. Jermołow wprawdzie nastawał, żeby decydował się jak najprędzej, Dokturow uparł się jednak przy swojem zdaniu, że zanim przedsięweźmie w tym wypadku skomplikowanym najniespodziewaniej stanowczą decyzją, musi wpierw porozumieć się z wodzem naczelnym. Wysłano więc w tym celu raport do głównej kwatery, powierzając takowy Bołhowitynowi, oficerowi pełnemu wyższej inteligencji i bardzo zdolnemu. Miał on dodać ustnie niektóre szczegóły wyjaśniające położenie. Odjechał tedy z plikiem papierów z jednym luzakiem, prowadzącym na uzdeczce dwa konie do przemiany.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.