Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom VI/XVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom VI
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VI
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVII.

Księżniczka Marja nie słuchała prawie, a przynajmniej nie zrozumiała, dla czego Roztopczyn mówi z takiem uniesieniem. Nad tem tylko rozmyślała, czy też goście nie dostrzegli przypadkiem przymusu, jaki panuje między nią, a ojcem? Tak samo nie zwracała uwagi na Borysa słówka miodowe i nadskakiwania. Był on dziś po raz trzeci w ich domu.
Bołkoński wyszedł razem z resztą gości z salonu. Piotr zbliżył się do niej z kapeluszem w ręce.
— Czy wolno mi zostać chwilę dłużej? — spytał.
— Ależ... i owszem!... — wzrokiem niespokojnym śledziła i badała biedaczka wyraz jego twarzy, czy też czego nie zauważył?
Piotr, który był zawsze po dobrym obiedzie i sutych libacjach w humorze wyśmienitym, uśmiechał się słodko, patrząc bezmyślnie w jakąś dal nieokreśloną:
— Czy księżniczka zna od dawna tego młodego człowieka?
— Ktoregoż?
— Borysa.
— Oh! widziałam go dopiero trzy razy.
— Czy podoba się pani?
— Wydaje mi się przyjemnym i dobrze ułożonym... Dla czego hrabia pytasz mnie o to? — pochwyciła mimowolnie, sądząc że Piotr dowiedział się czegoś o scenie ranniejszej między nią, a ojcem.
— Bo uderza mnie nie od dziś, że Borys wtedy tylko pokazuje się w Moskwie, jeżeli zwietrzy w mieście jaką pannę bogatą na wydaniu. Radby widocznie znaleźć narzeczonę z grubym posagiem.
— Tak sądzisz hrabio?
— Oh! można być pewnym, że spotka go się wszędzie, gdzie tylko znajduje się podobny okaz! Znam go na wylot... Chwilowo waha się: nie wie którą z dwóch wybrać, ciebie księżniczko, czy pannę Kuragin? Tej nadskakuje również z całą gorliwością.
— Bywa tam zatem?
— Oh! bardzo często!... Wynalazł nawet zupełnie nową metodę nadskakiwania i zalecanek do panien — Piotr mówił dalej ze złośliwością wprawdzie, ale mającą cechę pewnej poczciwej dobroduszności. Nie mógł się wstrzymać od podobnych dowcipnych uwag o tym, lub owym, mimo że sobie to nieraz ostro wyrzucał w swoim pamiętniku. — Uderzył go nastrój melancholijny, panien w Moskwie... I on zatem stał się chodzącą melancholją od głowy, aż do stóp, ile razy spotyka się z Julją Kuragin.
— Doprawdy? — uśmiechnęła się księżniczka Marja, wpatrzona w tę twarz najpoczciwszą w świecie. Pomyślała: Moje troski i zgryzoty zmniejszyłyby się o połowę, gdybym mogła zwierzyć się z niemi komukolwiek... naprzykład: takiemu Piotrowi... To takie serce złote! Dałby mi ręczę, jakąś dobrą radę!
— Przyjęłabyś go na męża księżniczko? — spytał Piotr bez ogródek.
— Ah! mój Boże, są chwile, w których gotowabym wyjść za pierwszego lepszego — odpowiedziała mimowolnie biedna dziewczyna, ze łzami w głosie. — Tak boleśnie, tak przykro kochać, a czuć się ciężarem tym, których ukochaliśmy nad życie własne! Drażnić ich każdem słowem, nie módz im w niczem dogodzić, a nie wiedzieć jak temu zaradzić... Wtedy pozostaje środek jedyny, opuścić te osoby... Ale gdzież ja mam się podzieć?
— Na miły Bóg! co mówisz księżniczko?
— Nie wiem co mi jest dzisiaj! — załkała głucho, łzami zalana. — Nie zważaj na to hrabio, błagam pana!
Wesołość Piotra rozwiała się natychmiast, bez śladu. Zaczął badać ją, prosząc usilnie żeby mu powierzyła swoją tajemnicę. Ona jednak ograniczyła się na powtarzaniu tego samego frazesu, że nie wie... zapomniała już o czem właściwie chciała mówić... że ją tak okropnie rozdrażnia przyszły związek małżeński jej brata, który grozi zupełnem poróżnieniem ojca z synem jedynym.
— Czy wiesz co hrabio o Rostowach? — wprowadziła umyślnie rozmowę na inne tory. — Zaręczano mi, że mają przybyć wkrótce do Moskwy... Andrzeja spodziewamy się również lada dzień... Chciałabym była, żeby tu, u nas spotkali się z sobą po raz pierwszy.
— Jakże on zapatruje się obecnie na ten związek? — spytał Piotr, mając na myśli starego księcia.
Marja potrząsła smętnie głową:
— Zawsze jednakowo. Już tylko kilka tygodni brakuje do końca owego roku próby... radabym ją była zobaczyć tymczasem i poznać bliżej... Wszak znasz ją hrabio od dawna? Powiedz mi zatem bez ogródek, z ręką na sercu, jak ją znajdujesz i jak ją osądzasz?... Ale całkiem szczerze, nieprawdaż? Andrzej ryzykuje bardzo wiele, działając w sprawie tak ważnej wbrew woli ojca. Chciałabym przynajmniej wiedzieć, czy mu się to opłaci na przyszłość?...
Zdawało się Piotrowi, że w tem naleganiu księżniczki, żeby mówił jej prawdę, tylko szczerą prawdę, czuć również usposobienie nie koniecznie życzliwe dla brata narzeczonej. Było widocznem, że oczekuje nagany z jego strony.
— Nie wiem co odpowiedzieć na razie, na pani pytanie — bąknął rumieniąc się po same uszy nie wiedzieć dla czego. — Nie zastanawiałem się dotąd, nie analizowałem szczegółowo jej charakteru. Nie potrafię ocenić ile warta, co do jej moralnego usposobienia. Mogę jednak zapewnić najsumienniej, że jest czarująca, zachwycająca, pokusa uosobistniona, jednem słowem! Nie pytaj pani dla czego? bo na to nie znajdę tłumaczenia.
Marja ciężko westchnęła. To co usłyszała, utwierdzało tylko jej obawy.
— Czy jest wykształconą umysłowo?
Zastanowił się przez dłuższą chwilę.
— Może tak... może i nie... bo nie sili się wcale na okazywanie swojej uczoności. Powtarzam raz jeszcze: jest pokusą uosobistnioną i niczem więcej.
— Pragnę pokochać ją całem sercem! Powiedz jej to hrabio, jeżeli zobaczysz ją przedemną — Marja potrząsła smętnie głową.
— Przyjadą do Moskwy za dni kilka — dodał Piotr.
Zaręczyła mu, że postanowiła sobie zobaczyć się z nią jak najprędzej, i będzie starała się z całych sił, żeby nakłonić ojca do przyjęcia dobrowolnego Nataszki za synowę.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.