Łukasz Wukałowicz i Omer Pasza
←Na książkę pod tytułem: Żywot Św. Jana Chrzciciela | Łukasz Wukałowicz i Omer Pasza Poezje Teofila Lenartowicza. T. 2 Teofil Lenartowicz |
Do mojego grajka→ |
I
OMER PASZA.
Nowa Serbska, pieśń wedle starego nastroju.
Czy to piany od białéj Bojany,
Czy to woda czy Turcy pogany!...
Niźli piany, niż Bojany fale,
Szerzéj płyną chrześciańskie żale.
Każde drzewo, każdy głaz się smuci,
Pókąd Marko królewic nie wróci...
Kruk podlata i kawka krzykliwa,
Dopomaga, w wietrze pokrzykiwa,
Głodne kawki rozdzierają dzioby,
Ostrzą dzioby o wojackie groby.
I do kawki czarny kruk przemówi:
Głupia duma przyszła Omerowi
By wyzywać wojaka Łukasza,
Na biesiadę k'sobie go zaprasza,
Jak druch drucha, jak krewnego krewny.
Za bardzo ten Omer swego pewny...
Czy on ślepy, czy już kara boża,
Że nie widzi u Łukasza noża,
Co mu w srebro okuli Weneci,
Czy oprawa w oczy mu nie świeci?
Czy Łukasza on nie widzi broni,
Czy nie widzi szabli z pode dłoni?
Widno oślepł stary Omer Pasza,
Gdy do siebie zaprasza Łukasza...
Gdy śród Turków stanął wojak śmiało,
Stu największych Turków pobledniało,
Sto Turkiniów młodych pokraśniało...
Onuż k'niemu ruszy z wina czarką,
Rzekąc: jeszcze śpi królewic Marko,
Jeszcze trawa rośnie nad głowami.
Jeszcze Sułtan prawo ma nad wami.
To Łukaszu złóż ty szablę długą,
Sułtanowi wiecznym stań się sługą.
Jak należy poczcij sądy boże,
Mocy bożéj człowiek nie przemoże.
Porzuć szablę, słuchaj dobréj rady,
I siądź z nami do wspólnéj biesiady,
Słodkiem winem zalejmy tę sprawę....
— Hej! ty winem chcesz zalać łzy krwawe,
Słuchaj Omer łatwo służyć wrogu,
Kto raz służbę wypowiedział Bogu,
Lecz kto wiernie po zakonie chodzi,
Temu godzić z Turkiem się nie godzi.
Nie kupić nas za wasze cekiny,
Serbskiéj duszy ze świętéj Serbszczyny.
Za którą Bóg płacił ze krwi swojéj;
Teraz Omer słuchaj rady mojéj...
Zbierz ty wszystkie swe Baszybazuki,
Bo je w polu serbskie zjedzą kruki. —
Słuchaj Omer ważna rzecz dla obu:
Nasz królewicz Marko już wstał z grobu.
W ciemnych grotach do dalekiéj drogi,
Stoi jego rumak skrzydłonogi,
Co krok stąpi to milę uleci,
Jak wiatr leci, jak słońce się świeci.
Wyprostował się pancerz stalowy,
I miecz stary błyszczy się jak nowy.
Z łaski bożéj z anielskiéj pomocy,
Miecz jak gwiazda spadająca w nocy.
Jeśli kłamię masz mnie w mocy swojéj,
Już na koniu królewicz, już w zbroi.
Już dobywa miecza szerokiego,
Szerokiego, z nieba podanego. —
I skończona nasza bieda długa,
Wiesz ty Omer że ja Marków sługa.
I że prędzej niźli wchodzić w zmowę,
Mógłbym tobie odciąć grzeszną głowę.
Odciąć głowę twoją poganinie,
Lecz się nie bój Łukasz na gościnie,
We krwi wrogów zemsty nie ugasza,
Choćby gościł go sam Omer Pasza.
Gdy usłyszał Omer te wyrazy,
Pobladł cały spieszne dał rozkazy
By wojaka odstawili zdrowo,
Za ostatnią czatę Omerową...
A choć miał go w własnym swym obozie,
Tak się wyląkł, takiéj popadł zgrozie,
Od wielkości co mu biła z lica,
Jakby ujrzał Marka królewica.