[1]Z WOLNYCH ŚPIEWÓW:
ŚPIEW O CZUJNEJ DUSZY.
Rzekł, i usłuchała głosu Jego dusza moja.
W zamczysku osiadła odwiecznem i czuwa.
Spowita w półmroku jedwabie raduje się mnogością widziadeł.
Nie mrozi jej grobowy chłód, wiejący od zszarzałych ścian.
Spróchniałaś przeszłości, lecz żywe duchy twoje!
Pokutnicze duchy, nauczycielami bądźcie młodej duszy mojej.
Nieśmiertelności jasne dajcie zrozumienie, z ziemskich wyzwólcie ją pęt!
Bogaciej duszo!
Z komnaty przechodź w komnatę, w wyblakłych portretów patrz lica, na zbrojach zardzewiałych krwi wyszukuj ślady, z pożółkłych ksiąg czerpaj tajne opowieści. Królewskie przyoblecz purpury, na obiaty duchów pilnie spiesz!
U wierzei ktoś kołace ...................
...........................
[2]
Nie wejdziesz do zamczyska płowowłosa dziewo,
Miłości skromna pieśniarko!
Choć nietknięty czar upojeń w piersi niesiesz, pierś żądzą drga,
a czar durzy już z oddali, jak jaśminu silna woń.
Choć mi łoże chcesz wyścielić puchem mchów,
na wezgłowie dzierżysz w ręku róż bielistych pęk,
i tak smętnie w takt poruszasz cichej cytry srebro strun...
Nie rozwieraj krat żelaznych wierny giermku cudnej dziewie, zórz siostrzycy, marzeń brance, cichych pragnień żywicielce, pragnienia te stal siły gną.
W sen popadnę, gdy wejdzie pieścić, nucić, smętki prząść,
do trun powrócą duchy.
Dzień był słoneczny, dzień był wiosenny, gdy u stóp zamku dziewa — trwała — pieśń.
Wieczorem cichym śpiew pożegnalny w krainie rozbrzmiał ugorów pól...
gdy po kobiercu, przez księżyc usłanym,
od zamku odeszła pieśniarka — Miłość, pieśniarka — Ból.
Bogaciej duszo!
Słysz pogwar fali, co wiernie uderza o podnóż strażnicy twej. Wieści ci niesie z ojczystej krainy, czy żyw jest naród, czy myśl się mnoży, czy wielkie kochanie serc milionem włada, Harmodios i Aristogeiton czy się narodzili?
U wierzei ktoś kołace ...................
...........................
Mędrkowie Panie pragną mówić z Tobą!
Niosą w pism zwojach Prawd odkrytych moce.
Świat pragną zbudować na nowych ostojach.
Widzenie mieli w głąb Bożego Ducha.
Mądrości Twojej udzielą pomocy.
Czarne ich stroje i zakryte lica.
Precz prawdo, w czarną spowita oponę!
Nie wejdziesz do zamczyska, gdy ukrywasz lica!
Nie żądna dusza służalczej pomocy, gdy sama czuwa!
Precz od wierzei kłamliwi prorocy!
[3]
Dmą wichry, chylą się drzew szczyty, za obłoki uszły gwiazdy migocące. W ciemni tysiącem żądz dyszącej, burzą wściekłej nocy przepadli mędrkowie.
Bogaciej duszo!
Niech ciebie nie zmorzy czuwanie. Patrz w fale, jak chyżo niosą trupów całe stosy. Na niebie łuna, zda się płoną wicie. Czy słyszysz wrzawę wciąż przelotnich ptaków. Coś się dzieje. Może Heros nastał — Perseusz? Ściął głowę Meduzie, twórczyni skamieniałości serc i ducha niemocy? Z karczydła ohydnogłowej Gorgony Pegazos narodził się nowy, by roznosić serc milczące prośby, myśli płoszyć bezskrzydłe ptaki, w przepaście gnać bezpłodne zwątpiałe twory?
U wierzei ktoś kołace ...................
...........................
Wpuść giermku do zamczyska zdrożonego gońca. Szara od kurzu jest jego opończa. Wysilon biegiem padł rumak w podwórzu. Wpuść giermku spraw wielkich zwiastuna.
Gończe wieści?
...........................
...........................
Żegnajcie duchy! Ostatnią z wami przebywam dziś noc. Bogatą już jesteś duszo moja. Wdziej na się pancerz, ze srebrnej wykowany blachy, hetmańską buławę w dłoń chwyć i z natchnień paleniska:
żarem na kuźnic zastygłe ogniska,
żarem na zbóż zasianych kiełkujące łany,
żarem na łon kobiecych noworodne płody,
żarem na mężów rozpoczęte dzieła,
żarem na Nieśmiertelności wieczne pożądanie!
Lipcowy poranek. Przecudny wokoło róż mgieł. Pierwsze pacierze świerszcze odmawiają. Kwiaty nie wypiły jeszcze rannej rosy. Jak cicho. Skwarny przyjdzie dzień i ciężki będzie znój...
Nie harfę złocistą, kopię do dłoni wprzód giermku mi daj. Zanim wieczór dziś nastanie mnogo mam utrącić ciał. Padnie wszystko, co niepłodne, co zawodzi, zwątpień szczepi jad, do snu sła.
A gdy padnie — harfę giermku dasz mi moją i zabrzmi Pieśń.
[4]
Nie Pieśń dziewa płowowłosa, co tak smętnie w takt porusza cichej cytry srebro strun.
Pieśń — płód bogatej duszy, co czujna trwała przez mnogo lat,
Pieśń — Mąż, Rodziciel dzieł,
Pieśń — Wielkość, Potęga, Moc
Pieśń — Sława, Światłość — ulegnie Noc.
Strzemiennego wy pijecie zamczyska mieszkańce?
Goście wlali do tej czaszy, co tak silnie lśni?
Czuję napój ten w mych żyłach, czuję napój w mojej krwi.
Koń mój parska, ptactwo śpiewa, zwycięstw wielkich wróżą sławę.
Piłem napój silnej Wiary, męstwem silna moja pierś.
W drogę giermku, zanim wjedzie rydwan słońca, w dali nam należy być.
Jedziemy w bój.
A dusza, której bogactw tyś użyczy!, tak się modli do krzyżów Twych:
Jak w Wszechmoc wierzę Twoją Panie, niebios i ziemi Stworzycielu i w Odkupienie świata przez Twojego Syna, Taktak w Pieśni Moc przepotężną wierzę, niebios błogosławionej Córy, przez którą światów nadejdzie Odrodzenie i narodów...
Roman Jaworski.
Kraków 23. lutego 1903.
|