[307]
ŚPIEWKA Z NAD WISŁY.
Oj chodziłam po zapłociu,
Jak rwałam tareczki.
Szczęście uschło na paprociu!
Płakały dzieweczki —
Oj płakały niebożątka,
Aż się zanosiły:
[308]
Nie ma miejsca, nie ma kątka,
Dla nich, Boże miły! —
Oj wy chłopcy, chłopcy moje,
Uciekacie z kraju;
Nie lepiej to życie swoje
Złożyć w obyczaju.
A obyczaj bywał stary,
Jak kraju bronili:
Że dziewczęta szły na mary,
A chłopcy się bili! —
A teraz się wymawiają;
Wszystkiego nie staje —
Jeszcze Polskę pomawiają,
Że broni nie daje! —
A toć dosyć macie drzewa,
I żelaza dosyć,
I młódź nowa już dojrzewa —
Nie dajcie się prosić.
Oj powróćcie nasze ptaki,
Rycerze i Skały;
[309]
Wróćcie Kruki i Bosaki — !
Bo my tu zostały.
Wróćcie chłopcy co — robicie,
Tu wam ładniej będzie,
A jak z Bogiem powrócicie,
Każdy na koń wsiędzie.
Czyż nie mamy — pewno wiele
Obrony od Boga?
Byle zgodnie a i śmiele,
Iść z wodzem na wroga.
O mój Boże! jak to ładnie
Bić się w swoim kraju;
Życie swoje jak wypadnie,
Złożyć w obyczaju!
M. Gralewski.