>>> Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Żywila
Data wyd. 1866
Źródło skany na commons
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron



PRZEDMOWA.




Przyjaciel lat dziecinnych ojca mojego, przypomniawszy sobie w tych czasach, iż jeden z najpiérwszych jego utworów był drukowany w ówczesnych pismach perjodycznych wileńskich, odszukał go i przysłał mi kopję, którą podzielić się z publicznością poczytuję sobie za obowiązek.
Jest to zaledwo szkic tylko, ale miłośnicy poezji jak miłośnicy sztuk pięknych zawsze wyłączném uczuciem otaczali szkice ręką mistrzów kreślone. Powiastkę dzisiejszą uważać można za piérwszy rys wielkiego poematu. Żywila ukazała się bezimiennie, w № 123 Tygodnika Wileńskiego, dnia 28 lutego 1819 r. (Ojciec mój wówczas zaledwo 20 rok życia kończył) pisana językiem starodawnym, do tytułu dodaną była wskazówka, że podanie wyjęto ze starożytnych rękopismów polskich, udzielonych redakcji przez P. S. F. Z. Taż sama myśl natchnęła późniéj Grażynę i Wallenroda, a widać w niéj nawet tenże sam sposób obrobienia przedmiotu.
Pod gniotem cenzury podejrzliwéj, poeci nasi często byli zmuszeni uciekać się do roli bajko-pisarza który nie mogąc wprowadzić na scenę ludzi, daru mowy zwierzętom udziela, i tak za pomocą przypowieści, wykłada prawdy, lub rozwija uczucia, wygnane z dziedziny życia politycznego. Z wyłącznym talentem i dowcipem używał tego sposobu Juljan Niemcewicz. Ojciec mój, kreśląc obowiązki względem ojczyzny, nieraz bohatérów poematów swoich szukał w odległych dość epokach, aby ich słowa, zupełnie dla rodaków przezroczyste, w oczach nieprzyjaciela zdawały się być tylko prostą historją. Takie utwory utrzymywały miłość Ojczyzny i nienawiść obcego jarzma.

Władysław Mickiewicz.

Paryż, 21° maja 1866 r.

ŻYWILA.





Grekowie i rzymskiéy historyey pisarze dosyć nam ku zbudowaniu podali, o cnotliwych a prawie męzkiego serca białych-głowach, więc i Litwie naszéy na podobnych nie zeszło przykładach; gdyby iedno kto w dzieiach ony wypatrzyć, a złotém piórem okryślić chciał: ale wżdy widząc iż nikt o tém iako żywo nie myśli, wziąłem przed się ile ze mnie będzie, krótką historyykę ze staroświeckich xiąg wyyętą, po prostu wam przełożyć.

Około lata Pańskiego 1400, panowało w Nowogródku, Słonimie i Lidzie, możne i potężne xiąże na imie Koryat, u tego za się była córka iedynaczka, arcy-nadobna niewiasta; zwano ią Żywila, to iest Diana: gdyż i gładkością prawie cudną boginiey tey równała się, i myślano pospolicie, iż ku małżeńskim ślubom, znaczne wstręty miała; bo gdy xiążęta, a pany możne z dalekich stron przysyłali posły, upraszaiąc ią sobie ku małżeństwu, wszystkim stale wzbraniała się: stąd wieść szła, iż w panieńskim stanie do końca żywota bydź chce. Ano wcale inaksze były tych uporów przyczyny. Xiężniczka Żywila od czasu nieiakiego rozmiłowała się skrycie litwina Poraya, męża z rycerskiém sercem, który przez swe wyśmienite przewagi woienne mocno był xięciu Koryatowi spodobany; i w niebycie iego rząd nad wszém państwem sprawował, zkąd nie trudno mu było z lubownicą swoią taiemne schadzki miewać, gdzieby miłości swoie wynurzali i wzaiemnie się pocieszali.


Stało się, iż krótko potém wrócił z woyny xiążę Koryat, i zasmucił się niepomału, wielką w kochanéy córce swoiey upatruiąc przemianę. Ony łzy, ony wzdychania, ony bladości, ony lękania się i drżenia ustawiczne przed oycem, dały mu wszystko, iako było, wyrozumiéć. «Córko odrodna, zawołał, na to przywiodła cię rozpusta a wszeteczność, iż zhańbiłaś na wieki dom oycowski, idź precz z przed oblicza mego; i ty, i kto cię na tę niecnotę zaprawił, śmiercią okrutna pomrzecie.» Jakoż, wytrąbiono z urzędu po mieście, ktoby wymienił gamrata xięzniczki Żywili, abo o nim lice iakowe powziął, bogato udarowan odeydzie. Alić trąbienie na świat poszło, gdyż nikt nie był, coby o skrytych miłościach onych cóś wiedział, abo wiedząc Koryatowi doniósł. Xiężniczka Żywila, była w szczególném zamiłowaniu u sług i poddanych swoich, a na rycerza Poraya który pokątnie nieszczęścia swego płakał, a na dworze w wesołą twarz ubrać się umiał, żadne iako żywo nie przyszło podeyrzenie.

Widząc tedy Koryat, iż wszystkie jego posłuchy i śledzenia, nieskutkuią, a w iedno nic się obracają, mocno na córkę swoją nastawał, wielkie grozy czyniąc; ale ona statecznie w cierpliwości stała. «Oycze móy, pry, znam iżem winna znacznéy winy, karay mię, otoć iestem, znam iżem niegodna znaleść u ciebie miłosierdzie; przed się drugiéy duszy niewinnéy gubić z sobą nie mogę, abych ciężéy jeszcze Bogów nieobraziła.» Xiąże zatém spuścił nieco z onych pierwszych srogości, iął się pochlebstwa, i złość w mowie iedwabnéy przykrywaiąc, obiecował iéy dobrem słowem, iż grzech przepuści; aby iedno wszetecznika, coby zacz był? mógł wiedziéć.

Żywila milczała, łzami i szlochaniem odpowiadaiąc. Xiąże tedy zagniewawszy się gniewem wielkim, kazał iedyną córę swoją, w łańcuchy wsadzić i do lochu pod straż wrzucić, skąd miała bydź nie długo wywiedziona do tracenia.

I maż kto style? aby podołał opisać lamęty i ciężkie smętki a płacze, które stąd po wszém mieście powstały; bo xiężniczkę Żywilę naród w przedniey, iakoby bóstwo iakie miał uczciwości, i iakoby matkę kochaną miłował, iż rada ubogie ludzie wspierała, a srogi przeciwko poddanym umysł xiążęcy łagodziła.

Szedł tedy lud w gromadach wielkich na dworzec pański, gorzko płacząc a żebrząc miłości, ze strony ubogiéy xiężniczki. Przed się nic uprosić nie możno.
Onego czasu także, na pograniczu trwały woyny między ruskimi kniaziami a Litwą. Iwan uźbierawszy siła woysk wszelakich, miasta ubiegał, ogniem i mieczem następował; tak iż nim się o tém wieść rozbiegła, mnogość ludu a krwie uczciwéy napsował, za się szybko nadciągnąwszy, niedaleko miasta obozy rozłożył.

Działo się to dniem przed świętami Peruna; nazaiutrz miano tracić xiężniczkę Żywilę.
Poray od Koryata z garstką przebranego rycerstwa słany był, ażeby wstręty iakowe nieprzyjacielowi czynić, zaczémby obrony przyzwoite u murów nastawiono. Ten, chociaż z daleko ogromnieyszym a srogim sobie napastnikiem sprawę miał, przed się serca nietracąc, na ludzie iego bez sprawy lada jako ciągnące, z taką mocą a gwałtem wielkim padł, iż ie na głowę poraziwszy do kosza wegnał, i przyszłaby dnia owego zguba ostateczna na Rusiny, gdyby noc potrzebie końca niedała.

Poray nic nie mieszkaiąc, nieprzyiacioły woyski swemi obsaczył, sam do miasta z radośną nowiną bieżał. Odprawowano w mieście wesele wielkie. Koryat naprzeciw Poraya, z niemałym pocztem wyiechał, cześć mu wszelaką wyrządzaiąc i obrońcą swoim zowąc, więc i do zamku społem na ucztę z sobą zaprosił, a gdy się sami iedni znależli, Poray iako stał, upadł do nóg xiążęcia, szerokiemi słowy wierność a stateczność swoią wywodząc: «Atoć xiążę i panie móy, poraziłem nieprzyiacioły twoye porażką znaczną, i dadzą li Bogowie do małego szczętu wygubić ich, w tém za się to za nagrodę sowitą miéć chcę, abyś córki twéy iedynéy nie tracił, a mnie ią z łaski swéy w małżeństwo oddał; za którą łaskę twoią, krwią i maiętnością, ile ze mnie iest, odsługować niechybię.» Xiąże wmiast dobroci niechęć pokazował, i takiemi słowy rzekł: «Porayu, napełniłeś mię weselem i smętkiem; raduię się słysząc o tak zacnych posługach twoich, a za się przecz wymagasz co iest nad moc moią? Owe święte a wielkie przodki nasze, Xiążęta Litewskie, wiesz jako córek swoich poddanym za mąż niedawali, a źle z tym jest, kto krwie swéy niedbały, na lekkość ią puszcza; więc i z tym, kto się powodzeniem w pychę wbiia a zbytnie wyżéy niż nań przystało, sięga. Lepak i to imo się puszczaiąc, córka moia wyrodna domu xiążęcego godność iście splamiła... Wierzyć nie chcę, abyś iéy do takowéy sromoty przywódcą był. Wżdy skądby się tak nagła ku téy wszetecznicy miłość twoia wzięła? Nierozumiem. Zaś i z tych gołych podeyrzeń oczyścić się musisz; na ten czas obaczę co z tém mam czynić.»
Po rozhoworze takowym, rozeszli się obadwa na pozór łaskawie, obadwa gniewy wewnątrz złamali i pokryli. Poray niewdzięcznością pańską do żywego poruszony, a prawie gromem rażony, przeczuł iż zło nad nim wisi, zemstę przeto głęboko w sercu zasadzoną warzył. Xiąże też rozumiał o Porayu iż krom wątpliwości, przez ów z xięźniczką nierząd i przez rycerskie szczęście, stolicę pana swego chce posiąść. Dla tego przemyślał iakoby mu żywot wzięty bydź mógł, teraz uczynić tego nie śmieiąc, snać by się rozruch niestał pomiędzy ludem, który Poraya po mieście obrońcą wykrzykiwał; zaczém ku wytłuczeniu do reszty nieprzyyaciół, prawica Poraya ieszcze potrzebną była.

Działo się to w noc przed świątkami Peruna; nazaiutrz miała bydź tracona xiężniczka Żywila.
Iwan tymczasem porażony i ściśniony srodze, wyglądał rychło mu czas ostateczny zabłyśnie i wszelkiéy nadziei próżen, biedził się, niewiedząc iaką lepszą radę wziąść przed się. Gdy oto drabanci obozowi wbieżeli mówiąc, iż mąż nieiaki, w czarnéy zbroiey do obozu iachał, a słuchania xiążęcego prosi. Kazano go wpuścić. Szedł więc i rzekł: «Kniaziu Iwanie, Poray iestem, którym ludzie twe dwakroć pobił i ciebie obsaczonego zewsząd trzymam, a otoć przychodzę, oddać w ręce twe, miasto z xiążęciem iego, i ze wszystkiemi dostatki i woyskiem iego. Masz mnie iedno przysiądź przysięgą wielką, iż ludzi mieczem i ogniem psować nie będziesz, a iż xiężniczka pewna, w mieście więziona, żoną mi dana bydź musi ze wszelakiem bezpieczeństwem.»
Już się zabierało na brzask przededniem świąt Peruna, a dnia onego miała bydź tracona xiężniczka Żywila.
Nagle hałas i zgiełk nad spodziw wielki rozszedł się po wszem mieście; co żwawsi obywatele, zastawiaiąc się onéy gwałtownéy napaści, gardła dali. Innych trwogą potłumiono, tak iż poddanność nieprzyiaciołom uczynić musieli.
Poray wybiia więzienie i znayduie (zgroza mówić) ulubioną swoią, bladą, półżywą, na lichém posłaniu, ladaiako porzuconą, w ciemnice. Obaczywszy Poraya, zemglała.

Niesiono ią zatém na ulicę, aby iakokolwiek ocucić, a ducha iéy przywołać. Ratowano, a ona się nieczuła; zbiegł się lud to widząc, i stało się wołanie i krzyk wielki; ano przed się nieczuła. Nareszcie wdzięczne oce otwieraiąc cudowała się mocno, widząc w około ciżbę ludu i zbroyne męże nieprzyiacielskie. Na on czas Poray przystąpiwszy, rzekł: «Złóż twoie boiażni naymilsza, to są boiownicy Iwana, zemściciela krzywd naszych, którego opieka z nas nie zeydzie.» Żywila to usłyszawszy, dobrze znowu nie zemglała, potém za się nagle miecz od boku Poraya wychwyciwszy, tak silnie sztychem w piersi mu uderzyła, iż na skróś przepadł, «Zdrayco, wołaiąc, tak li u ciebie małą była oyczyzna, iż ią dla trochę téy gładkości zaprzedałeś? człowieku beze czci, tak li odpłaciłeś za moie stateczne miłości? A za wy obywatelowie, przecz stoicie iakoby nie do was mówiono, przecz nie obrócicie na tych oto zbóyców gniewu i zemsty waszéy?» To mówiąc, z mieczem na nieprzyiacioły blisko stoiące godziła; czém lud wszystek, iakoby kto ogniem po nich rzucił, poruszony, dopadłszy co kto mógł, z broniami i mieczami, na Rusiny, nic takowego niespodziewaiące się, bieżał. Wytępiono ich moc wielką, po domach i ulicach, resztę żywcem brano a więziono. Żywila przybiegłszy kędy Koryat z tarasu świéżo wypuszczony stał, «Oycze móy!» zawołała i padła bez duszy.

Pochowano ią pod Mendogową górą, kędy kopiec usypano i drzewa na pamiątkę sadzono. Staruszkowie dziękuiąc Panu Bogu wszechmogącemu iż ich na hańbę a urągowisko nieprzyiaciela niepodał, powtarzaią dziatkom swym imię Żywili.


KONIEC.