Anhelli (Słowacki, 1894)/Rozdział ósmy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anhelli |
Rozdział | Rozdział ósmy |
Pochodzenie | Dzieła Juliusza Słowackiego tom III |
Redaktor | Henryk Biegeleisen |
Wydawca | Księgarnia Polska |
Data wyd. | 1894 |
Druk | Drukarnia i litografia Pillera i Spółki |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst Cały tom III |
Indeks stron |
A przechodząc daléj, ujrzeli wiele ludzi bladych i umęczonych, których imiona wiadome są w ojczyźnie.
I przyszli nad jezioro podziemne, i postępowali brzegami ciemnéj wody która się nie ruszała, a złota była gdzie niegdzie od światła kagańców.
I rzekł Szaman: jestże to może Genezaretańskie Polaków? A ci ludzie sąż rybakami nieszczęścia?
Jeden więc z tych którzy siedzieli smutni nad brzegami czarnéj wody, z twarzą zadumaną odpowiedział: pozwalają nam odpoczywać, albowiem dziś są imieniny królewskie i dzień wytchnienia.
Więc usiadamy tu nad ciemną wodą dumać i rozmyślać i odpoczywać; bo serca nasze są strudzone gorzéj niż ciała.
A oto utraciliśmy niedawno naszego proroka, którego ta skała była miejscem ulubioném i te wody miłemi mu były.
Człowiek to był blady, z błękitnemi oczyma, wychudły i pełny ognia.
A oto przed siedmią laty ogarnął go pewnéj nocy duch proroctwa, i uczuł wstrzęśnienie które było w ojczyźnie i rozpowiadał nam przez noc całą to co widział, śmiejąc się i płacząc.
A dopiéro o poranku zasmucił się i krzyknął: oto zmartwychwstali, lecz nie mogą odwalić mogiły! i to powiedziawszy upadł martwy. A myśmy tu postawili jemu ten krzyż drewniany.
A we dwa lata późniéj, powiedzieli nam nowi wygnańcy co się stało, i policzywszy noce poznaliśmy że ów prorok nam prawdę mówił; więc chcieliśmy go uczcić, lecz już był w ziemi.
Szanujemy więc ten krzyż nie mówiąc więcéj: oto człowiek który leży pod nim, był waryatem i obłąkanym i godnym śmiechu. Cóż mówicie na to?...
A obróciwszy się Szaman ku Anhellemu rzekł: czemuś się tak zamyślił nad tą czarną wodą co z łez jest ludzkich? czy o tym proroku dumasz, czy o sobie?
Gdy mówił, rozeszło się wielkie echo od wybuchu miny, i powtarzało się nad głowami bijąc jak dzwon podziemny. I rzekł Szaman: oto jest dzwonienie po umarłym proroku! Oto jest Anioł pański dla tych którzy nie widzą słońca. Modlmy się.
I podniosłszy oczy rzekł: Boże! Boże! prosiemy Cię aby nasza męka była odkupieniem.
A nie będziemy cię już błagać abyś powrócił słońce oczom naszym, i powietrze piersiom naszym, bo wiemy że twój sąd nad nami jest zapadły... lecz nowonarodzeni niewinnemi są. Zlituj się Boże!
A przebacz nam, że ze smutkiem krzyż dźwigamy i nie weselémy się jak męczennicy; bo nie powiedziałeś czy męka nasza policzoną nam będzie za ofiarę; lecz powiedz a rozweselémy się.
Bo cóż jest życie aby go żałować? czy to jest Anioł dobry który nas opuszcza w godzinie śmierci?
Gorąco krwi jest ogniem ofiary, a ofiarą są chęci nasze. Szczęśliwi którzy się mogą za lud poświęcić.
I rzekli na to nędzarze: oto prawdę mówi ten człowiek; albowiem nieszczęśliwszą jest od nas ta niewiasta, która tu za mężem swoim przybyła i cierpi za serce człowieka.
Chodźcie! a pokażemy wam wilgotną jamę gdzie żyje ta męczennica z małżonkiem swoim.
Wielką panią i xiężną była, a dziś jest jako służebnica żebraka.
A niegodzien jest litości ten którego ona ukochała; albowiem klęknąwszy przed Cesarzem błagał o życie, i dano mu je pogardziwszy nim.
Tak mówiąc przyszli pod ścianę i przez kratę ujrzeli owych dwoje małżonków.
Niewiasta klęczała przed mężem i w misie wody obmywała jego nogi; powracał bowiem z pracy jak wyrobnik.
A woda w misie zaczerwieniła się krwią jego i niewiasta nie brzydziła się mężem i krwią, a była młoda i piękna jak anieli niebiescy.
Tych dwoje ludzi byli Cesarscy.