Anielka w mieście/Powrót
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anielka w mieście |
Podtytuł | Powieść |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia „Rekord” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Całe swe zmartwienie wypłakała Anielka tego samego wieczoru na kolanach pani Rage, która ją delikatnie po niesfornych kędzierzawych włosach głaskała.
— Obowiązek przedewszystkiem, Anielciu, — mówiła chlebodawczyni przyciszonym głosem. — Może właśnie tą drogą powinnaś iść dalej, kto wie...
A gdy Anielka jeszcze głośniej zaczęła szlochać, pani Rage pochyliła się nad nią czule.
— I mnie będzie ciężko z tobą się rozstać, ale nie mogę ci stawać na drodze.
Później chora uniosła wgórę głowę Anielki i ucałowała ją serdecznie w czoło.
— Będziemy sobie wzajemnie pomagały, dobrze? — zapytała.
Anielka w tej chwili dostrzegła łzy w oczach pani Rage i nagle przyszło jej na myśl, że pani Rage o wiele więcej cierpi, niż ona. Jak śmiesznie maleńka była wobec tej kobiety, ze swem osobistem zmartwieniem.
W tym momencie Anielka postanowiła przechować na dnie własnego serca wizerunek tej kobiety, aby łatwiej znosić dalsze, oczekujące ją jeszcze w życiu przykrości. Otarła łzy i usiłowała się znowu uśmiechnąć.
Dni i tygodnie, które nastąpiły po tem ciężkiem postanowieniu były nabrzmiałe bólem, jaki stwarza każda rozłąka. Nigdy jeszcze Anielce to małe miasto na Kresach nie wydawało się takie piękne i drogie, jak teraz, nigdy nie stawała na tak długo przy oknie i nie spoglądała w rozmarzeniu na ginący w oddali, rozsłoneczniony błękit nieba. Każdą wolną chwilę przepędzała Anielka przy boku pani Rage, jakby pragnąc również rysy jej twarzy nazawsze przechować w swej pamięci.
Pewnego popołudnia pani Rage przewiązała główkę Anielki czerwoną chustką i kazała jej usiąść na wzorzystej poduszce, leżącej na podłodze. Chciała ją malować. Gdy szkicowała jej portret ołówkiem, a potem pendzlem po nim przeciągała, zakomunikowała Anielce w pewnej chwili, że chciałaby, aby Lodzia przyjechała już w przyszłym tygodniu i przy Anielce nauczyła się niektórych rzeczy. Czy Anielka dobrze słyszała? Czy nie śniła?
— Lodziz niech przywiezie ze sobą Irenkę. Moja matka, majorowa Wolska, widziała już tę małą w Wielkiej Wsi. Irenka będzie moją córką, aby wreszcie po tylu cierpieniach miała swój dom i ludzi, którzy o nią dbać będą.
Jak należało na to odpowiedzieć? Radość Anielki i jej gorąca wdzięczność odzwierciadliły się w błękitnych oczach, które zawisły teraz na twarzy zajętej malowaniem pani Rage. Za pozowanie otrzymała Anielka fotografję portretu.
— Masz nadzwyczajne szczęście, — zazdrościła jej Ninka. — Wszystkie obrazy naszej pani co roku idą na wystawę. Napewno i twój portret tam pójdzie.
Ale czem dla Anielki była wystawa, skoro trzymała w ręku — fotografję portretu, zrobionego przez ukochaną chlebodawczynię skoro miała prawo tę fotografję zachować nazawsze.
Pani Rage weźmie do siebie Irenkę! Jakże bardzo pragnęła Anielka takiego właśnie losu dla biednego, opuszczonego dziecka! Jaka godna zazdrości była teraz Lodzia! Trzeba się pocieszać nadzieją, że potrafi zadowolnić panią Rage. Przecież przez cały rok pracowała w jakimś zamożnym domu, ale to właściwie nie mogło być żadnym dowodem.
Anielka nagle poczuła odpowiedzialność za wszystko, co w przyszłości miała robić jej siostra i w oznaczonym dniu udała się na dworzec, na spotkanie Lodki.
— Anielciu!
— Lodziu!
Czy poznały się jeszcze? Po raz pierwszy w chwili, gdy ujrzała Lodzię, zorjentowała się, jak wielkie w niej samej zaszły zmiany. Czy znajdzie powrotną drogę do dawnego życia? Ale czas szybko umykał, przed dworcem oczekiwał powóz państwa Rage. Irenka z pod przymkniętych powiek spoglądała nieprzytomnym wzrokiem na młodą panią, która jej podała piękną lalkę o prawdziwych włosach. Czy serduszko rudowłosej dziewczynki w najbliższych dniach przylgnie do tej nowej, szlachetnej opiekunki?
Największą radość odczuwała Anielka, gdy podczas ostatnich dni pobytu w domu państwa Rage, przysłuchiwała się rozmowom Irenki z jej nową przybraną matką. W niebywale krótkim czasie usposobienie dziecka tak się nieoczekiwanie zmieniło, że zdawać się mogło, iż dotychczas przebywała w całkiem obcem dla siebie środowisku, że poprostu od niemowlęctwa przyzwyczajona była do pieczołowitości i dobrobytu. Tutaj dopiero, do atmosfery domu państwa Rage Irenka zdawała się pasować. Nie ulegało wątpliwości, że dopiero tutaj czuła się, jak we własnym rodzinnym domu.
— Ale ja się do nich nie nadaję, — płakała co wieczór Lodzia, gdy już obydwie z Anielka znajdowały się w łóżku. — Nie mam takiego eleganckiego wyglądu, jak ty i nie potrafię tak zręcznie spełniać życzeń pani.
Anielka przestała udzielać rad swej siostrze, czuła jednak, że nie może się już cofnąć z obranej drogi, że musi Lodzi ten swój raj odstąpić.
Pani Rage dała Anielce na pamiątkę swój piękny panieński zegarek i książeczkę oszczędnościową z wkładem trzystu złotych. W obliczu wszystkich zebranych na dworcu, wychyliła się ze swego powozu i ucałowała serdecznie zapłakaną Anielkę.
— Dałaś mi dużo dobrego, Anielciu, — rzekła przyciszonym głosem, a później Anielka widziała, jak powiewała ku niej chusteczką, zaś pan Rage trzymał wciąż wgórze kapelusz.
Pociąg ruszył. Dworzec zniknął w oddali, wraz z nim zniknęło wszystko, co piękne, słoneczne i szlachetne!
Anielka stała zapłakana w otwartem oknie przedziału, upajając się widokiem wież kościelnych, oddalonych pagórków i błękitnego nieba, zawieszonego nad miastem. Przysłuchiwała się z bijącem sercem tej dziwacznej miejscowej mowie, która stała się drugim jej ojczystym językiem i przysporzyła tyle radości. Teraz Anielka była jak zbłąkane ptaszę, roztrzepotane w kąciku klatki, która na obracających się z turkotem kołach podążała znowu do K.
Zapadał już wieczór, gdy pociąg zbliżał się do celu. Rozległy się z oddali dzwoneczki bydła, pasącego się na łąkach, a białe tynkowane chałupki połyskiwały w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.
Gdy Anielka wyjrzała przez okno, dostrzegła w oddań tak dobrze znane wieże sterczące ku niebu i dachy domów, połyskujące ku niej uśmiechem. Czy to wszystko zawsze było takie ładne? A gdy pociąg ze zgrzytem szyn wjechał na dworzec powitały Anielkę sobotnie dzwony kościelne, rozbrzmiewające po całem mieście pieśnią wesela świątecznego.
Ojczyzno, jaka jesteś jednak urocza, przebiegło przez myśl Anielce i cały ciężar, spoczywający dotychczas na sercu, niewiadomo gdzie się podział.
Z pewnością wszyscy już w domu z tęsknotą oczekują jej przyjazdu. Jakaż była niewdzięczna, że nie radowała się samą myślą o tej chwili spotkania! Miała teraz nowe zadanie, aby stać się czemś dla postarzałej matki, dla ukochanego rodzeństwa, aby ułatwić im dalsze życie i pomóc do zdobycia czegoś w przyszłości. Gdy pociąg zatrzymał się wreszcie, Anielka z uśmiechem wysiadła z wagonu i niemal radośnie biegła brukowanym peronem, wracając do dawnego życia.