[30]
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO POLOM.
»Anioł wiosny skroń słodką wychylił nad śniegi,
»I wdzięcznie się rozśmiały nadwiślańskie brzegi;
»Pierwiosnek ubrał łąki — jabłoń, kwiat rumiany:
»O ślicznyś nad dziewicę, kraju mój kochany!«
Takąć piosnkę jaskółka, witając cię, śpiewa,
Tak ci bocian klekoce, tak ci szumią drzewa;
Takąć pochwałę wietrzyk rozgłasza po lesie:
Cóż stęskniony za tobą syn twój ci przyniesie!...
[31]
Że, nucąc, znalazł czasem pociechę w tej nucie;
Że, płacząc nie nad sobą, wzrósł w silne uczucie;
Że pragnie snem spokojnym zasnąć na twej grzędzie;
Pozwól, że polom twoim błogosławić będzie.
I w cytrynowych gajach, wśród nieznanych kwiatów,
Śniąc o jodłowych puszczach i woni bławatów,
Zanuci polskim niwom pieśń w dalekiej ziemi,
Bo je kocha — bo dumny — bo się szczyci niemi.
Nie kwitnie na nich wawrzyn, ni oliwne drzewa,
Ni pod jesiennem słońcem winograd dojrzewa;
Skądże nad skarb Ofiru — nad cedry Libanu
Jest z czego zwić koronę dla skromnego łanu?
Bo kiedy anioł śmierci z rozkoszy ogrodu
Wypędził pierwszych ludzi na ten padół głodu,
Rodzinne pola moje! was łaskawsze nieba
Uczciły przed wszystkiemi arcydarem — chleba.
Jak fale kołysane od morza do morza,
Łany złotej pszenicy i żelazne wzgórza,
Ciemne jodłowe lasy i zielone błonie,
Po którem dzwonią trzody i hasają konie.
Roje ciągnące słodkie soki dzięcieliny:
Otóż święta puścizna — skarb naszej dziedziny;
Polsko! pierwiastki pól twych, jak Abla niewinne;
A więc wam błogosławię, pola me rodzinne!
Błogosławiona wiosna, co was stroi w kwiaty;
I lato, które kłosom daje plon bogaty;
Jesień, która purpurą odziewa ogrody,
I zima, która wasze otula zarody!
[32]
Błogosławię potrzykroć tobie, światło dzienne,
Tobie, księżycu blady, i wam, mgły jesienne,
Wam, słodkie dżdże, majowe z ranną rosą społy,
Wam, wszystkie farby życia i woni żywioły.
O! i ty poczęta z śnieżnych Karpat łona,
Wisło! matko rzek naszych, bądź błogosławiona.
Ożywiaj zwiędłe trawki, a wdzięczni młodzieńce
Co rok rzucać ci będą świętojańskie wieńce.
Gdybym mógł orlem skrzydłem wzbić się pod obłoki,
Gdybym mógł zbadać przyszłość, otoczoną mroki,
Naprzód wam, nizkie sioła z słomianemi strzechy,
Głosiłbym, jak skowronek, rzewną pieśń pociechy.
Błogosławieni bowiem na wieki śpiewacy,
Których głos łzy osusza boleści i pracy,
Chwała słynnych niw naszych powiała na groby,
Więc i wam błogosławię, o piewcy żałoby!
Błogosławię... lecz skądże taka zmiana w nucie?...
Rwie słowa, mąci myśli, rozgorzałe czucie;
Dźwięk ostatni, dźwięk tęskny zdobędę na strunach:
Błogosławię tym, którzy śpią na tych zagonach!
A ty, drobna ptaszyno; co w górę się wznosisz
I jakąś smętną piosnkę na mogiły głosisz,
Zamilknij, zbierz twe siły i pod niebios progiem
Błogosławieństwo moje dośpiewaj przed Bogiem!